Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-09-2014, 20:51   #4
Jaracz
 
Jaracz's Avatar
 
Reputacja: 1 Jaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputację
Niclas zawsze lubił prowadzenie zajęć. Sam dość niedawno ukończył naukę pod czujnym okiem swego mistrza i wiedział, że przez starszych kolegów po fachu, mógł być traktowany wciąż z pobłażliwością. Był jednak zdania że ten okres swobody pomiędzy zdobyciem tytułu wędrownego czarodzieja, a egzaminami na magistra potrwa bardzo krótko. Był świadom swych zdolności oraz potencjału. Nie starał się go ukrywać za ścianą fałszywej skromności, lecz też nie buchał z niego ogień arogancji. Z zadowoleniem myślał o złotym środku, jaki udaje mu się zachować, a który doprowadzi go do szybkiego, efektywnego a przede wszystkim skutecznego opanowania jeszcze większej mocy.

To że desygnowano go do poprowadzenia grupki adeptów można było tłumaczyć tylko brakiem zasobów ludzkich. Ostatnie wydarzenia mocno przetrzebiły kolegialne grono. W bitwie ofiarami padali głównie magistrowie. Uczniów i uczennice trzymano w tylnych szeregach lub też zabraniano opuszczać budynki. Teraz zaś niczego ie świadomi adepci dostali się pod kuratelę kultysty. Niclas dostrzegał w tym wszystkim doskonały zbieg okoliczności. Tak doskonały, że aż nieprawdopodobny. Tego zaś typu okoliczności aż się prosiło nazwać łaskawym spojrzeniem Pana Zmian.

Czarodziej dotarł przed drzwi sali. Usłyszał przytłumioną krzątaninę, która świadczyła o obecności uczniów. Uśmiechnął się i energicznym krokiem wszedł do środka. Prostokątne pomieszczenie było niedużych rozmiarów. Niclas oczywiście w pierwszej kolejności dostrzegł niezagospodarowane kąty i przeklął architekta, który pewnie nie miał bladego pojęcia czemu będzie służyć jego konstrukcja. Gdyby wiedział sala miałaby kształt okręgu – formy bliskiej ideałowi. Tymczasem naroża, które pewnie nie miały nawet kąta prostego, kurzyły się i skrywały pajęczyny, po których dziarsko stąpały pająki. To co ratowało konstrukcję to dobra ekspozycja. Promienie słoneczne wpadające przez okna dawały wystarczającą ilość światła, by zbędnym było zapalanie świec aż do wieczora.

Wzrok czarodzieja padł na zebranych w komnacie. Troje uczniów w różnym wieku. Widział ich pierwszy raz w życiu, więc pozwolił sobie na chwilę milczenia oceniając każde z osobna. Piętnastoletni chłopak był blondynem o nierównych zębach i nakrapianej cerze. Miał jednak bystre spojrzenie, którym taksował Niclasa. Jego rówieśniczka nie mogła mieć więcej jak szesnaście wiosen. Tym samym niedługo, w przeciągu roku, dwóch lub trzech, w zależności od jej potencjału, mogłaby starać się o podejście do egzaminów. Miała długie, ciemne, kręcone włosy, które stanowiły jej najmocniejszy element wyglądu. Najstarsza z adeptów, również była dziewczyną. Jej obecność z początku zdziwiła Steigera, bowiem twarz zdradzała wiek blisko dwudziestu lat. To oznaczało, że albo oblała egzamin, albo jeszcze do niego nie podeszła. Tak czy inaczej uchodziła za wieczną studentkę. Była też najładniejsza z całego zgromadzenia. Drapieżne rysy mocno kontrastowały z bladą cerą, piegami i rudymi włosami. Spojrzenia zielonych oczu zaś nie sposób było zignorować. Było w niej coś wiedźmowatego. Coś co zwykle kazało ludziom po wsiach palić i topić guślarki leczące bydło. Miała szczęście że jeszcze nie spotkał jej podobny los.

Niclas skończył swoje obserwacje i postanowił przerwać ciężką ciszę.

- Witaj klaso.
- Witaj mistrzu - odpowiedzieli nierównym chórem, a Niclas nie uważał za stosowne wyprowadzanie ich z błędu. Miał nadzieję, że dzięki temu nie będzie miał problemów ze zdobyciem ich uwagi.
- Jestem Niclas Steiger. Od dzisiaj będę was uczył teorii Taumaturgii Bipolarnej Archa - powiódł spojrzeniem po zebranych i widząc, że temat wydaje się być im obcy, kontynuował. - Najpierw jednak przedstawcie się, jako że widzimy się po raz pierwszy.
- Fideon de Ceyro - chłopak wyrwał się jako pierwszy, a nazwisko wypowiadał z dumą.
- Lena Handerich - piętnastolatka miała lekko piskliwy głos, który już teraz zaczął denerwować nauczyciela.
- Gabi Klemper - cichy głos najstarszej był dla odmiany miły dla ucha. Studentka patrzyła jednak za okno, widać tracąc zainteresowanie nowym mistrzem.
- Czy to cała grupa?
- Tak - chłopak wydawał się być najbardziej gorliwy.
- Doskonale... zatem zacznijmy. Lepiej notujcie, gdyż temat jest ważki, a ciężki do spamiętania. Nawet dla najbardziej chłonnych umysłów...

Niclas zaczął prowadzić zajęcia przypominając sobie, jak on swojego czasu siedział w ławce wsłuchując się w słowa swego mistrza. Czerpał z tego wspomnienia doświadczenie, przyjmując mimowolnie jego ton oraz sposób wypowiedzi. Może dzięki temu, a może dzięki przekazywanej wiedzy, zdołał skupić na sobie uwagę całej trójki.

- ...Gdy zaś wychodzicie na okręgu poza symbol ziemi, musicie uważać, gdyż właśnie tam bipolarność Eteru zyskuje na mocy. Ktoś wie dlaczego?

Zapadła cisza. Niclas już zamierzał podjąć temat, gdy Gabi ubiegła go lekko znudzonym tonem. Widać miała już te zajęcia, lecz z jakiegoś powodu musiała odbyć je raz jeszcze.

- Ponieważ symbol ziemi rezonuje w tym punkcie z symbolem ognia, przez co wydziela katalizator potęgujący równanie mocy dla „n” plus dwa najbliższych jednostek czasu.

Czarodziej uśmiechnął się i kiwnął głową rudowłosej.

- Bardzo dobrze. Jak widzicie teorie równań magicznych Firleja są wciąż aktualne i można je odnaleźć w praktycznie wszystkich aspektach Taumaturgii. Nie tylko metalu. Wszystkie elementy świata rzeczywistego mogą zostać opisane w ten sposób... - dostrzegł po raz pierwszy zainteresowane spojrzenie Gabi. - tak Fideonie?
- Ale my jesteśmy magami metalu.
- Jeszcze nie jesteście magami, ale to celna uwaga - uśmiechnął się Niclas widząc że ziarno zostało zasiane. Teraz musiał być jednak uważny - Pomimo że teoria pozwala na wiele, w praktyce musimy przestrzegać pewnych ograniczeń. Dla naszego bezpieczeństwa. To bardzo ważne i chcę żebyście o tym pamiętali. A teraz wróćmy do rozważań nad bipolarnością...

Niclas prowadził zajęcia dalej przez najbliższą godzinę, aż jego głos nabrał chrapliwości. Dopiero wtedy skończył i pozwolił klasie się rozejść. Wiedział że czeka go tu dużo pracy. Pan Zmian dał mu ogromną szansę, gdy pani arcymag, z pewnością na wniosek Dankreda, przydzieliła go do prowadzenia zajęć. Dzięki temu mógł przyjrzeć się bliżej przyszłości kolegium i oddzielić ziarna od plew. Złożył księgę którą podpierał swoją wiedzę na zajęciach i ruszył do wyjścia. Zaraz za drzwiami jednak stanęła przed nim znajoma twarz rudowłosej studentki.



- Niclasie... - zaczęła lecz chłopak, mimo że niewiele od niej starszy przerwał jej gestem uniesionej dłoni.
- Mów do mnie mistrzu.
- Khm... - przez krótką chwilę w jej oczach błysnęła złość - Mistrzu.
- Słucham.
- To co mówiłeś na zajęciach o opisywaniu innych elementów...
- Tak?
- To prawda? Bylibyśmy w stanie, to znaczy my magowie metalu...
- Gabi - przerwał jej stanowczym tonem - Konkretyzuj pytania. Nie jesteśmy świetlistymi na filozoficznej pogawędce, by pływać w nieokreślonym morzu domysłów.
- Tak - zreflektowała się i odchrząknęła - Czy magowie metalu są w stanie opanować inne sztuki magiczne zamykając je w żelaznych ramach logiki i wzorów?

Niclas udawał zasępionego, choć w istocie starał się powstrzymać uniesienie.

- To ciężki temat Gabi. Tak jak mówiłem na zajęciach. Teoria którą znamy pozwoliłaby nam korzystać z innych elementów świata rzeczywistego. Robimy to już teraz w ograniczonym zakresie podczas eksperymentów z alchemią. Korzystamy zarówno z elementów ziemi, ognia, wiatru, wody, światła, a nawet mroku.
- To nie jest jednak korzystanie z tych aspektów w Eterze.
- Masz rację. Dzięki temu, że w alchemii odwołujemy się tylko do rzeczywistych manifestacji tych elementów, nie ryzykujemy pomieszania zmysłów.
- Ale powiedziałeś że teoria pozwoliłaby nam sięgnąć dalej.
- Tak, ale jedynie w teorii. Spętanie elementów mogłoby w późniejszym czasie doprowadzić do pełniejszego ich zrozumienia, a następnie zamknięcia w okowach logiki innych wiatrów Eteru...
- Więc... - zaczęła ale nie pozwolił jej dokończyć.
- Nie będziemy o tym rozmawiać Gabi. Nie bez powodu zakazano eksperymentów z innymi wiatrami magii. To niebezpieczne zarówno dla tej osoby, jak i dla otoczenia.
- Ale przecież kolegium zachęca do eksperymentowania...
- Nie w tym przypadku. To surowo zabronione i może prowadzić do bardzo poważnych konsekwencji i sankcji. Zrozumiałaś?

Rudowłosa kiwnęła głową, ale wyraźnie była nieusatysfakcjonowana. Niclas w udawany sposób westchnął. Zamierzał wykorzystać jej ciekawość, tak jak Dankred kiedyś wykorzystał jego ciekawość. Podejrzewał też że Gabi nie spocznie na zakazach. Spowolnią ją, osadzą na bezpieczniejszej ścieżce, ale nie powstrzymają. Gdyby był praworządnym magiem, już teraz mógłby wnioskować o jej wygaszenie lub spalenie. Na szczęście dla niej, był ponad prawa kolegialne.

Kiwnął jej głową na pożegnanie i podążył na spotkanie ze swoim mistrzem. Jego komnata była dla odmiany duża. Większa od jego celi. Lecz była solidnie zagracona książkami, magicznymi urządzeniami, czy też urządzeniami całkowicie niemagicznymi. Wszystkie zaś dzieliły się na przydatne i nieprzydatne. Niclas mógłby spędzić tu całe tygodnie i wciąż nie wiedziałby które należą do konkretnej kategorii. W powietrzu unosił się ciężki zapach kadzideł. Niewielki koksownik, w którym stale jarzyły się węgle wydobywał z siebie odór cynamonu i złota.



Elementem który najbardziej zwracał uwagę czarodzieja, było podwójne biurko. Mebel w zasadzie składał się z dwóch postawionych plecami do siebie biurek. Na blacie ustawiono metalową ramę, na której też osadzono metalową płytę wykonaną z miedzi. Była jednolita, bez ani jednej rysy. Na szczycie ramy osadzono dwa kryształy mocno rezonujące magiczną aurą. Przebijające przez okno słońce rzucało przez te klejnoty refleksy po całym pokoju sprawiając że tonął w wielobarwnych kolorach.

Dankred siedział po jednej stronie. Na widok swego ucznia kiwnął głową, ale nic nie powiedział. Zamiast tego dotknął ramy dwoma palcami. Niclas, znając procedurę, zamknął za sobą drzwi i zasiadł po drugiej stronie. Również dotknął konstrukcji. Poczuł pod palcami mrowienie od aktywności eteru. Magiczne urządzenie w dużym stopniu wzmacniało potencjał taumaturgii metalu, o ile zabiegi były skupione na zawieszonej na środku ramy miedzianej płycie.

Niclas wytężył swoją wolę i cicho szepcząc słowa mocy zaczął kształtować wstęgi Chamon. Miedziana płyta po stronie Dankreda zabulgotała i zafalowała, jakby powierzchnia była w istocie wodną taflą. Wynurzył się z niej napis złożony z równych liter, niczym odbitych na drukarskich kostkach.

„Witaj mistrzu”

Mistrz skinął głową i machnął ręką tylko. Litery zaczęły się formować

“Witaj..Niclasie. Cieszę się, że przyszedłeś..Jak zajęcia ?”

"Zajęcia nie były problematyczne. Dzięki nim przypomniałem sobie własną naukę. Myślę że zdołałem zainteresować studentów, chociaż wielką pomocą okazał się ciekawy temat wykładu"

Niclas zmarszczył brwi. Kropla potu pojawiła się na jego skroni. Nawet przy magicznym urządzeniu, transmutacja materii na taką skalę w czasie realnym była męcząca. Musiał ograniczyć zdania jeśli chciał dotrwać do końca tej rozmowy.

“Liczę, że nie zawiedziesz mnie oraz naszego Mistrza..i wypełnicie razem zadanie, które postawił przed wami ?” - litery znów ułożyły się w kolejne zdanie

"Nie zawiodę mistrzu. Na tym etapie zbieramy informacje i choć ciężko jeszcze prognozować, ufam że współpraca wewnątrz kręgu będzie się nam dobrze układać"

“To dobrze...rokuje na przyszłość. Pamiętaj, że twoja i moja przyszłość jest ściśle powiązana. Późnym popołudnie ma przyjść do naszego Kolegium kilku możnych, którzy chcieli byśmy przyjrzeli się ich dzieciom..Podobno przejawiają niezwykłe talenty..” - kolejna informacja się pojawiła.

“To doskonała okazja mistrzu. Młody umysł to żyzna gleba dla ziarna idei. Czy mam być obecny?”

“Zapewne było by to mile widziane, tym bardziej, że będą tam Mistrzowie innych kolegiów jak i ważniejsi Alchemicy. Nadejdzie czas gdy zaczną cię prosić o rady lub chcieli włączyć cię do poważniejszych debat. Jeśli wypadniesz dobrze, to “nauczyciele” zwrócą na ciebie swą uwagę” - słowom tym towarzyszył delikatny uśmiech na twarzy Dankreda

Niclas domyślał się, że Dankred nie zawsze będzie pod ręką i naturalnym odruchem jest chęć scedowania części obowiązków na młodszego adepta. Tu nawet nie chodziło o zajęcie miejsca. Osoby knujące intrygi rzadko kiedy mają czas i możliwość być w każdym miejscu jednocześnie. Młody czarodziej podejrzewał, że przyjdzie czas, w którym jego mistrz ruszy dalej, by może założyć inny krąg. Tymczasem Niclas musiał zrobić wszystko co w jego mocy, by przejąć sprawunki nie tylko Dankreda, ale też innych wysoko postawionych kultystów w Middenheim. Jeśli chciał w przyszłości mieć wpływ na kształt polityki w Imperium, musiał włożyć swoje palce wszędzie.

“Zatem zjawię się. Dziś wieczór rozpocznę też poszukiwania urzędnika. Ufam że pozostali, potencjalni członkowie kręgu już to robią.”

Mistrz kiwnął tylko głową, że przyjął do wiadomości.

“Masz może jakieś pytania do mnie jeszcze?”

Niclas przez moment zastanawiał się, czy powinien wspomnieć o Gabi. Zaniechał jednak tego zamiaru uświadamiając sobie, że jeszcze za wcześnie by informować kogokolwiek o planie spaczenia umysłu młodej studentki. Cały proces był delikatny i choć wiedział, że ma podatny grunt, to jednak musiał wykazać się pieczołowitością, nie mniejszą jak przy warzeniu eliksirów.

“Nie Mistrzu. Na razie jeszcze za wcześnie by zadawać jakiekolwiek pytania. Dziękuję za rozmowę”

Młody czarodziej wstał i skłonił się ponad biurkiem w stronę mistrza. Bez ani jednego słowa wypowiedzianego na głos opuścił salę. Miał przed sobą kilka godzin, które mógł przeznaczyć na poszukiwania informacji. Zahaczając o swoją celę i zostawiając w niej księgę, którą używał na wykładzie, opuścił budynek placówki kolegialnej.

Czekała go żmudna praca u podstaw. Wszyscy czworo nie mieli konkretnego jasnego punktu zaczepienia i wszyscy musieli teraz dołożyć starań, by taki punkt odnaleźć. Coś co pozwoli im skonkretyzować działania i zarysować plan. Sądząc po deklaracjach jakich dokonali na pomniejszym zebraniu uznał, że pozostawienie towarzyszom środowiska ulicy i społeczeństwa, jest dobrym posunięciem. On mógł wycelować swoje myśli gdzie indziej.

Skierował swoje kroki do ratusza. Szukali urzędnika, ale poza tym że nie znali jego życia, rodziny i zwyczajów, nie mieli pojęcia czym dokładnie się zajmuje. Niclas zamierzał dowiedzieć się tego u źródła. Tam gdzie każdy urzędnik musiał zawitać choć raz. Czarodziej podejrzewał że bez błysku złota się nie obędzie, dlatego zabrał ze sobą sakiewkę ze skromną ilością monet, by nie narażać się na ich utratę na ulicach Middenheim. Liczył jednak że jego autorytet jako maga kolegium złota, okaże się wystarczający, by dali mu dostęp do ksiąg ewidencyjnych lub udzielili wprost odpowiedniej informacji.
 

Ostatnio edytowane przez Jaracz : 23-09-2014 o 21:06.
Jaracz jest offline