- Czy za każdym razem, kiedy dostanę zlecenie będziemy przechodzić od nowa przez tę rozmowę? - JP zrezygnowanym tonem popatrzyła na siedzącego na wprost niej mężczyznę. Miał czarne, krótko obcięte włosy, niezwykle niebieskie oczy, tak bardzo podobne do jej własnych i wysportowaną, wysoką sylwetkę. Nie wyglądał na więcej niż trzydzieści kilka lat. Pewnie dlatego większości ludzi trudno było uwierzyć, że jest jej ojcem. - Przecież doskonale oboje wiemy jak to się skończy.
Potrząsnęła burzą jasnobrązowych loków, które ostatnio zafundowała sobie na głowie i wydęła lekko, pomalowane na koralowy kolor, zmysłowe usta.
- Judy po prostu martwię się o ciebie. Nie jesteś jeszcze gotowa...
Machnęła ręką zniecierpliwiona:
- Ostatnio mówiłeś to samo, a jakoś poradziłam sobie bez problemu.
- Po za tym, że dałaś się uśpić, a jedna z waszych towarzyszek trafiła z poważnymi urazami do szpitala. Nie myśl, że nie sprawdziłem okoliczności waszego powrotu.
- Nikt nie jest doskonały – Wzruszyła ramionami – Wiesz przecież że postarałam się jednak o to, by taka sytuacja nigdy więcej nie mogła mieć miejsca.
- Wszczepy i modyfikacje cybernetyczne nigdy nie zastąpią doświadczenia.
- Oczywiście, ale pomogą, a doświadczenie nie zdobędę siedząc wiecznie w szkole.
Mężczyzna popatrzył na nią uważnie:
- Martwię się Judy...
- Wiem – Wstała i podeszła do niego siadając na biurku – Będę ostrożna – Polizała i uniosła do góry prawa dłoń. - Słowo skauta.
Nie mógł się mimowolnie uśmiechnąć. Potrafiła go jednocześnie doprowadzić do szału i rozbawić. To było niesamowite jak bardzo była do niego podobna.
- Jeśli coś ci się stanie twoja matka i dziadek pokroją mnie żywcem na maleńkie kawałki. - Starał się ponownie przyjąć poważny ton, ale doskonale zdawał sobie sprawę, że od początku tej rozmowy był skazany na porażkę. Musiał tylko wynegocjować odpowiednie warunku kapitulacji. - Dobrze. - Uniósł rękę gdy zerwała się z radosnym okrzykiem. - Obowiązuje to samo co ostatnio. Codzienny raport o tym samym czasie.
- Oczywiście - pochyliła się i uściskała go z entuzjazmem cmokając w policzek. - dziękuję... tato...
***
Przygotowała się starannie na to spotkanie. Nie miała okazji widzieć się z Timothym od czasu niefortunnej imprezy z kolumbijskim przewodnikiem. Mogła wybaczyć Ruizowi to, że ją uśpił i narobił problemów, przez które spędzili w Bogocie dodatkowe godziny i musieli tłumaczyć się w Ambasadzie. Jednak nigdy nie wybaczy mu faktu, że zepsuł jej możliwość spędzenia romantycznej nocy w detektywem.
Na szczęście Alker przypomniał sobie o niej przy kolejnym zleceniu i teraz była w Meksyku i wolnym krokiem podchodziła do stolika przy którym siedział z czarnowłosą kobietą, która miała na głowie koafiurę o wielkości boiska narciarskiego.
JP miała na sobie, krótką, jasnoniebieską sukienkę na cieniutkich ramiączkach doskonale eksponująca jej obfity biust i długie opalone nogi, na których tkwiły białe sandałki na wysokim obcasie. W takim stroju nie mogła nie sprowokować siedzących przy sąsiednich stolikach, meksykańskich machos, więc w drodze towarzyszyły jej przeciągłe gwizdy i pełne entuzjazmu i zachęty okrzyki. Specjalnie zwolniła jeszcze bardziej obdarzając mężczyzn szerokim uśmiechem. Najwyraźniej nie przeszkadzała jej zupełnie taka forma wyrażania podziwu.
Podeszła do Timothego i przywarła do jego ust w długim, głębokim pocałunku, który wywołał kolejne głośne gwizdy otaczającego ich towarzystwa:
- Stęskniłam się za tobą... – Powiedziała prowokacyjnie ocierając się o mężczyznę całym ciałem. Dopiero wtedy zwróciła spojrzała na kobietę i poczekała aż detektyw ją przedstawi. Cały czas nie odsuwała mężczyzny, wyraźnie zaznaczając swoje terytorium.
Ucieszyła się widząc Paulę. W ostatniej misji bardzo polubiła spokojną, zawsze zrównoważoną Greczynkę.
Szybko przeczytała umowę, a potem po prostu ja podpisała. Przecież chodziło o przygodę i o fakt, że będzie miała okazje spędzić znowu trochę czasu w towarzystwie Alkera.