Siedząc na uboczu wielkolud z pod skrywającego go futra obserwował ludne zgromadzenie w lechickim grodzie. Wielka, okryta skórą i stalą dłoń szarpała z wolna palcami trzy struny wygiętego w łuk instrumentu. Melodia snuła się z cicha zagłuszana przez gwar ludzkiego podekscytowania. Ludzie i ich emocje. Rybałt wolał gdy ludzie byli radośni. Skorzy do zabawy i pląsów przy muzyce i piwie. Ci z Mieszkowic za to woleli bitewny zgiełk i nawoływali do wojny. Jednak ciekawym było, że do wojny ludzi z ludźmi postanowili wciągnąć inne rasy a w pierwszej kolejności po pomoc szli do ludzkich kobiet wolących leśną głuszę od towarzystwa mężczyzn. I to po pomoc tą wysyłali onych znienawidzonych mężczyzn zamiast poczet oprzeć na własnych niewiastach. Do tego czy mieszkańcy tych borów zechcą wspomóc Lechitów? Zapewne roiło się tu od nacji w posturze od ludzi wątlejszych, ale na co wojownik skrzykuje do boju dzieci? Do tego stolemy. Pójdą po pomoc stolemów. W góry? Ta płaska kraina miękkiej ziemi i bagien nie miała nic czym mogła by skłonić olbrzymów do osiedlenia i Rybałt był zaskoczony obecnością na placu innego z swych pobratymców. Ony ludzki wódz nie powinien jednak oczekiwać że, jak mawiają Lechici, Perun zechce przywieźć tu więcej z swoich dzieci. Jednak całość mogła okazać się wartą opowiedzenia historią. Historią o ludziach i ich nizinnych krainach. I o stolemie towarzyszącym kapłanowi któregoś z ludzkich bogów.
Rybałt powstał. Powoli. Z trzeszczeniem ścięgien swego masywnego ciała wyrósł jak góra pośród zebranych Lechitów. Niespiesznie przerzucił instrument na plecy i ruszył w stronę podwyższenia i zgłaszających się wojowników, a zebrani nie mieli wyjścia ustępując mu z drogi. W przeciwnym razie sami skazali by siebie na zadeptanie. - Rybałt jestem. I chcę zobaczyć wynik targów waszych.
Zobaczmy. Zobaczmy. I spróbujmy zrozumieć. |