Milla -Oczywiście, możesz odejść. Zaraz pojawię się w gabinecie. - uśmiechnęła się delikatnie bez zbytniego spoufalenia. Kobieta skłoniła się ponownie i zamknęła drzwi niezwykle ostrożnie.
"To zabawne jak życie się zmienia po przemienieniu" - kiedyś wstawała rano gdy słońce było już na niebie, a teraz 'poranną' toaletę rozpoczyna w nocy. Trudno było jej zapomnieć dni beztroski, spacery po łące i dziedzińcu dworu z ogromnym parterem kwiatowym i strzyżonym żywopłotem. Westchnęła... To wspomnienie było wciąż żywe i... barwne.
Upięła ciemne włosy wysoko, tym samym odsłaniając srebrny naszyjnik z bursztynami. Uwielbiała te kamienie, miały niezwykłą pozytywną moc, której nie potrafiła wytłumaczyć. Może fakt, że idealnie komponowały się z jej ciemną, jak na Wampirzycę, skórą dodawał jej codziennego blasku? A może to, że naszyjnik dostała od Ojca w kilka dni po Przemienieniu, zmuszał ją do myślenia o nich w wyjątkowy sposób?
Spojrzała krytycznie w duże, kryształowe lustro - ciemnobrązowa suknia z brokatowym deseniem delikatnie opinała jej ciało, prezentując smukłą sylwetkę. Milla zdawała sobie sprawę z tego, że urodą nie dorównuje wielu pięknościom tego dworu, ale jakie to miało znaczenie?
Z udawanym uśmiechem opuściła komnatę. Nie lubiła błąkania się po korytarzach zamku i prób przypomnienia sobie, które arrasy znaczyły drogę na dziedziniec a które wiodły do gabinetów. Odetchnęła z ulgą widząc znajomą 'poczekalnię'. Spojrzała na siedzące postacie - "Intrygujące zestawienie mroku i delikatności w jednym pomieszczeniu". Lekkim skłonem głowy przywitała mężczyznę i chłopca. |