Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-10-2014, 01:00   #1
Ajas
 
Ajas's Avatar
 
Reputacja: 1 Ajas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie coś
[Autorski] Opowieść z Eresdur

Eresdur, czternasty dzień jesieni, roku wielkiej gwiazdy.


Okazało się, że nerwowe poruszanie się Leony wcale nie zwiastowało jej nagłego przebudzenia. Kobieta wierciła się jedynie w swym niespokojnym śnie, zapewne ciało wyczuwało zmianę jakiej dokonała kapłanka. Ansley zmieniła kompres na głowie wojowniczki, oraz wlała do jej spierzchniętych ust, kilka kropel naparu.
Blask bladego księżyca wpadał przez okno, którego okiennice zostały otwarte przez kapłankę tego patronatu. Młoda zielarka czuła się zmęczona psychicznie jak i fizycznie. Tak wiele zaczęło dziać się w jej życiu, w jej prostym życiu które dotychczas prowadziła. Niektórzy całe swoje życie oczekują na wielka przygodę, na tajemnice, legendy i prorocze sny. Dopiero później zdają sobie sprawę, jakie jest to męczące i niebezpieczne.
Siedząc na krześle dziewka zobaczyła jeszcze jedną rzecz w pokoju. Słoik w którym pływał znany jej kwiat. Kryształowy Sen krążył po wodzie, a światło rzucane przez oko Lunara skakało po jego niemal przezroczystych liściach. Kapłanka musiała jakoś niezauważenie postawić tutaj roślinkę, nim wyszła. Czyżby to miało oznaczać wolny wybór, o którym mówiła zielarce? Dostęp do jednej z wielu ścieżek?
Właśnie o tym myślała Ansley, gdy jej oczy znowu zamknęły się pod wpływem naturalnego zmęczenia.
Tym razem jednak nie miała koszmarów czy dziwnych snów. Spędziła noc spokojnie, w swych marzeniach widząc jeziora równie szmaragdowe co oczy Lunar.

~*~

Aldursdottir obudziła się z cichym pomrukiem. Bolały ją kości, spanie z tyłkiem na krześle a reszta ciała na łóżku nie należało do przyjemnych. Chociaż to dalej lepsze, niż noce na zimnej ziemi… no może odliczając tą pod jednym kocem z Anzelmem…
Kiedy po kilku chwilach mózg włączył pełne obroty, dziewczyna zdała sobie sprawę, że łóżko jest puste. Leona zniknęła z posłania!
Jednak nie było trzeba obawiać się porwania. Blond włosa wojowniczka, siedziała przy stole, ubrana już w czysty strój.


Brązowy, sznurowany kaftan z ciężkiej skóry, wiązany grubym pasem oraz równie grubo szyta niebieska spódnica okrywały jej wielkie ciało. Był to strój który miał być praktyczny, nie zaś piękny. Wysoko postawiony kołnierz, oraz dopasowane rękawy nie pozostawiały miejsca na biżuterię, zresztą Ansley nie wyobrażała sobie by Pani rycerz miała jej wiele.
Palce kobiety ociekały czerwonym sokiem, które puściły małe pomidorki. Zjadała ona właśnie przed ostatniego, z tych które zostały na jej talerzu. Widać noc pełna magii leczącej wzmogła jej apetyt, bowiem resztki posiłku były jeszcze na stole. Kości po jakimś małym pieczonym ptaszku, resztki sosu, oraz nadgryziona pajda chleba, zanurzona w tłuszczu. Dla prostej zielarki wyglądał oto bardziej niż mała uczta, niżeli śniadanie.
- Widzę, iż wstałaś. – jej głos jak zawsze był szorstki, acz przyjazny. – Nie wiem co jadasz… jesteś malutka więc kazałam ci przynieść coś lżejszego. – dodała wskazując na koszyk pełen pachnącego białego chleba. Obok niego stał talerz z owocami – dominowały tu jabłka, a zaraz obok deska z wonnymi serami i kawałkami wędlin. Widać De Mar nie szczędziła grosza na posiłki.
- Przeniosłabym cie na łóżko gdy wstałam… ale dalej czułam, się osłabiona. –dodała, ruchem oczu wskazując krzesło przy stole. Widać blondynka chciała porozmawiać o zdarzeniach zeszłej nocy.
 
__________________
It's so easy when you are evil.
Ajas jest offline