Skałomiot rozglądał się wokoło. Nie przywykł do takiego tłumu... i to nie tylko ze względu na to, że od nie wiadomo ilu lat był skamieniały. To siedziało głęboko w nim. Był typem samotnika, ale teraz obiecał że zaopiekuje się kapłanem... a honor był dla niego ważniejszy niż natura płynąca w jego żyłach. Wolał pozostać sam, bo miał pewną przypadłość tak dziwną dla stolema... odznaczał się krótkim zapłonem. Gdy wkurzał się, zaczynał zmieniać się w berserkera. Pomimo wszystko był ciekawy świata i otaczających go społeczeństw.
Stojąc tak tutaj zdał sobie sprawę, że kiedyś już przeżywał coś podobnego. Że miał przyjaciół wśród wielu nacji,... w tym jedna dziwożnę. Jednak sądząc po jego skamienieniu... Dziki Bez pewnie już dawno nie żyje. Właśnie dlatego wtedy wziął udział w walce z kolonizacją chrześcijańską... by ochronić tych na których mu zależało.
Kiedy Branibór poprosił kapłana na słowo, za nimi poszedł również i Skałomiot. Jeśli nie pozwolono uczestniczyć mu w spotkaniu w cztery oczy to ciężko usiadł tuż przed wejściem do zamczysku i zaopiekował się psem kapłana. |