Podczas, gdy Maasi'Haf odzyskiwał poczucie równowagi, reszta drużyny przygotowywała się do wymarszu. Nie był to wielki wyczyn zważywszy na to, że ich wyposażenie wyglądało dość mizernie.
- Poczekajcie, tylko wypoleruję swój młot, cały jest upierdolony od krwi tego czegoś... Tak w ogóle to cienias z Ciebie Haf... To już Lila dostała mieczem i nic jej nie jest a Ty się żeś złożył po dwóch bułach...
- Ralf gdybyś odstawał trochę wyżej od ziemi to byś może zdążył się więcej pobawić a nie wpadasz, machniesz raz tym swoim młotkiem, odłamiesz przeciwnikowi nogę i się cieszysz jak idiota... Z resztą pospiesz się z tym polerowaniem, chcę jak najszybciej dotrzeć do tej kaplicy.
- A co Ci się tak spieszy? Nie jesteś w stanie jeszcze dobrze wykonywać zaklęć...
- Zanim dotrzemy zdążę dojść do siebie. To po pierwsze. Po drugie, możemy tam znaleźć coś równie lub bardziej cennego niż ta ikona. A sam wiesz, że złotem to my nie grzeszymy.
- Fakt... Dobra, wszyscy gotowi? To ruszamy w drogę.
- Ej Wy tam! Nie dajcie się zabić tak jak to prawie zrobiliście a moście.
- Hans daj spokój. Pójdziemy, weźmiemy te ikonę i do Was dołączymy.
Po tej rozmowie wszyscy wyruszyli w stronę kaplicy mijając ciała zwierzoludzi. Szli będąc bardzo czujni, aby nie dać się zaskoczyć zwierzoludziom. Maasi'Haf czuł, że siły powoli mu wracają, lecz nie był w stanie jeszcze wykorzystywać swojej pełnej mocy. Powoli oddalają się od miasta, aby sprawdzić co kryje się w kaplicy poza ikoną Sigmara. Słyszeli tylko zanikające komendy Hansa oraz Shillera mieszane z rozmowami mieszkańców, aż w końcu słyszeli tylko głuche, kojące i zarazem napawające lękiem odgłosy lasu. Jedynie Ralf, który nawet w drodze polerował swój młot wprawiając w lekki uśmiech resztę drużyny, wyglądał jakby w ogóle nie przejmował się tym, że w każdej chwili mogą zostać zaatakowani.
__________________ - Dlaczego ludzie prześladują nieludzi?
- A dlaczego kuśka wchodzi w piczkę? Taka jest naturalna kolej wszechrzeczy. |