Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-03-2007, 02:13   #7
Alien_XIII
 
Alien_XIII's Avatar
 
Reputacja: 1 Alien_XIII ma w sobie cośAlien_XIII ma w sobie cośAlien_XIII ma w sobie cośAlien_XIII ma w sobie cośAlien_XIII ma w sobie cośAlien_XIII ma w sobie cośAlien_XIII ma w sobie cośAlien_XIII ma w sobie cośAlien_XIII ma w sobie cośAlien_XIII ma w sobie cośAlien_XIII ma w sobie coś
Oczy Brana rozszerzyły się jeszcze bardziej, a warga zaczęła lekko drżeć.
-Mam nadzieje, że znajdziesz dla mojej wybawicielki jakiś kąt, by mogła porządnie wypocząć - powiedział nie dając po sobie nic poznać co widać udało się, bo Olaf podrapał sie po łysinie w zamyśleniu.
-Sądze, że tam gdzie ten chłopak będzie jeszcze sporo miejsca i.. -
-Powinna mieć osobne miejsce. sama! - wszedł mu ostro w zdanie akcentując ostatnie słowo i zerkając czy Lindis nie zacznie być podejrzliwa, lecz ta wyglądała jakby miała zaraz usnąć na samym stołku.
-Wychodzi na to, że mam miejsce do spania tylko w altanie w ogrodzie, ale przecież nie powinna nocować poza chatą -
-Miejsce jest dobre - Jego słowa mówiły, że decyzja zapadła. Podniósł Lindis niczym małe dziecko jak najdelikatniej mógł. Ta nie broniła się. Czuła, że już prawie zasypiała w tej niewygodnej pozycji. Bran wziął podany przez Olafa koc i wyprowadził ją na zewnątrz tylnym wejściem.
Ogród wyglądał podobnie jak front domu. Musiał przebijać się przez niekoszoną niczym idąc przez las. Nieopodal domu stała drewniana altanka w której to stały połamane przedmioty kiedyś będące meblami. Wprowadził ją do środka i zmusił by weszła po drabinie na niewielkie piętro, gdzie ledwo zmieściły by sie trzy osoby. Nie było na szczęście dla niej zagracone jak parter, gdyż widać nikomu nie chciało się wnosić niczego tutaj, a i niski sufit nie pozwalał na zbyt wiele tak jak i Lindis, która już półprzytomna weszła na piętro pochylając się. Bran podał jej dwa koce, które zabrała wychodząc z domu Olafa. Nie musiał jej tłumaczyć co powinna zrobić, gdyż od razu położyła sie na deskach i otuliła nimi.
Stał jeszcze przez chwile na drabinie opierając się o dach piętra i patrząc na nią jak zasypia. Na jego twarzy pojawił sie uśmiech choc trudno było powiedzieć czy uśmiechał się do niej czy do własnych myśli, a tych kotłowało się sporo.
W końcu powoli szczebel po szczeblu zszedł na dół.
Lindis miała dziwny sen. Widziała siebie samą biegnącą przez puszcze. Coś bardzo złego ją goniło. Biegła jak najprędzej mogła, a gałęzie drzew smagały ą po twarzy niczym bicze. W końcu trafiła na polanę na której środku było jezioro.Niewielkie jezioro o wodzie czarnej niczym najczarniejsza noc. Nie wiedząc czemu zaczęła wchodzić do wody nie czując wilgoci na ciele. Szła po dnie jeziora coraz głębiej i głębiej, aż w końcu stanęła przed podwodną jaskinią, która zasunięta była równo ociosanym głazem. Były na nim wyryte napisy "Nie zasłużyłaś..." oraz "tak długo czekałem...". Wtedy sie obudziła.
Zerwała sie tak nagle, że uderzyła głową w niski sufit. Złapała się za czoło i na przemian zastanawiała się co mógł oznaczać ten sen oraz czemu ludzie budują tak niskie sufity. Nie umiejąc dojśc do żadnej odpowiedzi na swoje pytania rozejrzała się uznając, że wciąż jest noc. Pomyślała przez chwile czy powinna iść dalej spać czy może wstać, lecz jednak uznała, że kubek choćby wody po przebudzeniu byłby dobry więc powoli wstała i zeszła na dół po drabinie. Szła przez ogród z założonymi rękoma, by się ogrzać, gdyż owiewał ją nieprzyjemny zimny wiatr. Wyglądało na to, że za kilka chwil miało już świtać. Zauważyła przez brudne okienko, że ktoś pali lampę na parterze tak więc podeszła pewnym krokiem do drzwi i ju miała otworzyć je gdy usłyszała głos z wnętrza
-Nie mów mi, że nie spałeś całą noc czekając na mnie -
Przez chwile pomyślała, że to o niej mowa, ale przecież jakby co to ona by zapytała o coś takiego.
-Przecież wiesz, że tacy jak my nie muszą spać -
Wyraźnie słyszała, ze drugi głos jest Brana, lecz nie poznawała tego pierwszego.
-Szumnie to nazywasz "tacy jak my" -
-Wolałem nie spać żebyś przypadkiem nie umknął nie chwaląc się czemu tu przybyłeś - wszedł mu w zdanie Bram.
Lindis starała się podejść do okienka, by nie zostać zauważoną oraz wszystko słyszeć
-Przecież chciałem odwiedzić naszego dobrego przyjaciela Olafa - powiedział przymilnie nieznajomy
-Odwiedzić go, wypytać, a potem odebrać to, bo pewnie myślałeś, że dotrzesz tu po mnie, a ja wcześniej zostawię to u niego -
-O jakim "tym" mówisz ? -
-Przestań zgrywać idiotę! Dobrze wiesz o czym mowie i pewnie tez wiesz że zdobyłem to -
-Zdobyłes ? Jak..? -
-Mam swoje sposoby, które ciebie nie powinny interesować jak i to, że nadal mam zamiar oddać to Panu -
-no widzisz i ja właśnie w tej sprawie przybyłem -
Zerkanie przez brudne okienko nie dawało nic poza tym, że dostrzegła Brana siedzącego na stołku oraz jakaś postać w drzwiach do pokoju.
-Otóż przybyłem tutaj, bo wiedziałem, że jeśli znalazłbyś to lub nie i tak przybyłbyś do Olafa czy to po rade czy to, by pokazać mu znalezisko. Tak czy inaczej chciałem ci przekazać, że nie masz po co sie siłować. Pan nas zdradził. Zdradził nas wszystkich i tylko czeka, aż to trafi do jego rąk -
-Opowiadasz bzdury. Pan chce dobra nas wszystkich, a ten kamień może w tym pomóc -
-Stawiałbym na jego własne dobro -
-Bzdury! Jego dobro to i nasze dobro. Dobro wszystkich ludzi.
-Bran posłuchaj siebie. Gadasz jak jakiś fanatyk. Tu zawsze chodziło tylko o pieniądze i władze, a tymi bzdurami karmiono takich jak ty, którzy jeszcze pozostali ufni. Wierzący, że świat jest piękny -
-Jest piękny! Każdy poranek jest piękny! Każda kropla rosy wśród traw jest piękna, a poza pięknem natury jest jeszcze wiele innego piękna. Tylko tacy głupi i zakłamani ludzie jak ty nie dostrzegają go. Kamień zdobyłem ja i to ja zadecyduje co z nim zorbie i ani ty i ani nikt na tym świecie nie zmieni mojego zdania. Czasem zastanawiam się czemu Pan zaufał takim jak ty. Gardze tobą! Zejdź mi z oczu i żebym cię więcej nie widział! -
-Ostrzegłem cię z dobroci serca, bo żal mi takich jak ty, ale skoro ty wiesz lepiej to ja tego nie zmienię. Żegnaj Bran -
Gdy Lindis usłyszała te słowa oraz kroki w stronę drzwi dotarło do niej, że nie ma gdzie się ukryć. Drewniane drzwi zaskrzypiały, a ona stanęła oko w oko z ubranym w czarny płaszcz młodym mężczyzną o delikatnym zaroście. Skinął jej głową i przeszedł przez ogród. Ona tylko zerknęła wgłąb pokoju, gdzie siedział Bran wpatrując sie w nią ze zmieszaniem.
 
__________________
Great men are forged in fire
it is the privilege of lesser men to light the flame
Alien_XIII jest offline