Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-10-2014, 09:56   #6
Tom Atos
 
Tom Atos's Avatar
 
Reputacja: 1 Tom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputację
Choć Davis był przygotowany na to, że będą mu zadawane pytania po wyrazie jego twarzy było widać, że przynajmniej część z nich go zaskoczyła. Za to Henry wydawał się być zadowolony z reakcji nadinspektora i z delikatnym uśmiechem sączył swoje sherry pozostawiając prostego policjanta na pastwę swych gości.
Z niejaką wdzięcznością Davis spojrzał na jedynego w tym towarzystwie Amerykanina. Adams z razu wydał mu się bufonem, ale nie było wątpliwości, że obaj podzielali tę samą opinię.
- Właśnie Panie Adams. Jeśli to zrobił Gorman, to byłby wyjątkowo nieudolnym i co gorsza głupim mordercą. Moim zdaniem, to nieśmiały, zakompleksiony chłopak, ale nie zabójca. Nie ten typ. Miałem trochę podobnego kuzyna. W niezręcznych sytuacjach tacy wykłamują się głupio, bez najmniejszej szansy, że im ktoś uwierzy.

Zaraz jednak zastrzegł się.
- Choć oczywiście nie można wykluczyć, że jednak to zrobił.
Zajrzał do notatek przewracając kilka kartek.
- Sekcja zwłok wykazała, że otrzymała cios w tył głowy jakimś ciężkim narzędziem, czymś w rodzaju bardzo ostrego tasaka. Niestety nie udało się nam, tego narzędzia odnaleźć, choć przeczesaliśmy lasy i sprawdziliśmy okoliczne sadzawki. Z kuchni pani Brown nic nie zginęło i nikt nie wiedział, czy James Gorman miał coś w tym rodzaju. Śledztwo nie wykazało, żeby kiedykolwiek kupił tasak do mięsa lub podobne narzędzie.
Sam Gorman obecnie znajduje się w miejskim więzieniu w Winchester, a co do osób które znalazły ciało, to był miejscowy piekarz. Niejaki John Wilson i sąsiadka pani Emma Elliot.
Co do Pani Brown to miała w chwili śmierci sześćdziesiąt cztery lata. Zbrodni dokonano 22 listopada zeszłego roku. Lekarz policyjny określił czas
śmierci na między siódmą a dziesiątą wieczorem. Zjadła kolację (śledzia i chleb z margaryną), a jak potwierdzają wszystkie zeznania, robiła to zazwyczaj około pół do siódmej. Na podstawie stopnia zaawansowania procesu trawienia określono, że została zabita około ósmej trzydzieści lub dziewiątej, jeśli oczywiście rzeczonej nocy spożyła kolację o zwykłej porze. Wdowa. Mąż pracował w dziale tekstylnym u Hodgesa w Winchester. Zmarł jakieś siedem lat temu. Zapalenie płuc. Od tego czasu pani Brown co dzień chodziła sprzątać do rożnych domów w okolicy.
Zbrodni dokonano w Shawford, to małe osiedle, które się ostatnio stało dzielnicą rezydencyjną. Paru emerytów, jeden udziałowiec zakładów mechanicznych, lekarz — tego rodzaju ludzie. Całkiem wygodne połączenie autobusowe i kolejowe z Winchester.
Samo Shawford jest całkiem ładne i wiejskie … jakieś ćwierć mili od głównej szosy Southampton–Winchester.

Domek pani Brown był jednym z czterech stanowiących właściwą wieś. Jest
tam poczta i wiejski sklepik, a w innych domach mieszkają pracownicy rolni.
Zanim zmarł jej mąż, wynajmowała pokój letnikom, ale po jego śmierci wzięła stałego lokatora. James Gorman mieszkał u niej od paru miesięcy.

O samym Gormanie wiemy niewiele. Ojciec był lekarzem, umarł, kiedy Gorman miał dziewięć lat. Chłopak poszedł do jednej z tych mniejszych szkół publicznych, niezdolny do służby wojskowej, miał słabe płuca, podczas wojny pracował w jakimś ministerstwie i mieszkał z zaborczą matką.
Gorman pracował ostatnio u agenta mieszkaniowego w Winchester. Przedtem
mieszkał z matką w Compton niedaleko Shawford. Była osobą chorą, opiekował się nią i niewiele wychodził z domu. Potem zmarła, a z jej śmiercią wygasła dożywotnia renta. Sprzedał domek i znalazł pracę. To człowiek wykształcony, ale bez żadnego zawodu czy fachu i niesympatyczny w obcowaniu. Nie było mu łatwo coś znaleźć. Przyjęli go jednak w agencji Logan i Muttle. Raczej drugorzędna firma.
Nie przypuszczam, żeby był szczególnie dobrym pracownikiem i odnosił jakieś
sukcesy. Redukowali personel i musiał odejść. Nie mógł znaleźć innej pracy,
pieniądze mu się skończyły. Zwykle co miesiąc płacił Pani Brown za pokój. Dawała mu śniadania i kolacje i liczyła trzy funty tygodniowo, umiarkowana cena, zważywszy wszystko. Zalegał jej z zapłatą dwa miesiące i kończyły mu się zasoby. Nie miał innej pracy, a ona domagała się zwrotu długu.

Gorman ma obecnie trzydzieści trzy lata, średniego wzrostu, ziemistoblady, w okularach. Niesympatyczny facet. Nerwowy. Nie patrzy człowiekowi w oczy. Zerka tak jakoś z boku. Zachowanie jak najgorsze, jeśli idzie o przysięgłych. To się płaszczy, to wierzga. Wierzga nieskutecznie. Nie ma żadnej innej rodziny, a co za tym spadkobierców.
Inaczej wygląda sprawa z panią Brown. Miała dwieście funtów w Banku Oszczędnościowym. Dostała je siostrzenica Bessie Barks. Ma trzydzieści osiem lat, zamężna. Mąż Joe zatrudniony w przemyśle budowlanym i dekoratorskim … malarz. Ma dobrą opinię, stałe zatrudnienie, bystry facet, nie żaden tam głupek. Siostrzenica jest przyzwoitą młodą kobietą, trochę gadatliwa, zdaje się, że była przywiązana do ciotki, ale bez przesady. Żadne z nich nie potrzebowało pilnie tych dwustu funtów, choć można powiedzieć, że się z nich ucieszyli. Dom pani Brown był wynajęty. Oczywiście na mocy prawa ograniczeń wynajmu właściciel nie mógł starej wyrzucić. Ale teraz, kiedy nie żyje, nie sądzę, żeby siostrzenica mogła go przejąć … w każdym razie ona i mąż nie mają takich zamiarów. Mieszkają w niewielkim, nowoczesnym, wybudowanym przez radę miejską domku, z którego są strasznie dumni. —
Davis westchnął. — Siostrzenicy z mężem przyjrzałem się dosyć dokładnie, najlepiej bodaj pasowali, jak się panowie przekonają. Ale nie było o co się zaczepić.

Nadinspektor zamyślił się zastanawiając, czy odpowiedział na wszystkie pytania.
- Nie jestem specjalistą, ale nasz lekarz określił grupę krwi pani Brown jako „C”, a Gormana na „A”. Shawford to mała miejscowość i jest tam tylko jeden lekarz prowadzący praktykę.
Co do tego jak Gorman się bronił, to w ogóle dziwna sprawa. Zacznijmy od tego, że wiedział, iż pani Brown ma w domu te 30 funtów.
Nie ufała rządowi. Mówiła, że mają już jej 200 funtów i więcej nie dostaną. Będzie je trzymała tam, skąd w każdej chwili może wyjąć. Powiedziała to paru osobom, w tym siostrzenicy. Leżały pod luźną deską podłogi w jej sypialni… miejscu jak najbardziej oczywistym.
Zginęła jak już wspominałem 22 listopada pomiędzy 19, a 22. James Gorman, gdyby wierzyć jego własnym zeznaniom, był tego wieczora na spacerze od 19,15 do mniej więcej 22. Na ogół co wieczór po zmroku wychodził na przechadzkę. Według tego, co mówił, wrócił do domu koło 21 (miał własny klucz) i poszedł prosto na górę do siebie. Pani Brown założyła w pokojach umywalki ze względu na letników.
Jakieś pół godziny czytał, po czym poszedł spać. Nie słyszał i nie zauważył niczego niezwykłego. Nazajutrz rano zszedł na dół i zajrzał do kuchni, ale nie było w niej nikogo i ani śladu przygotowań do śniadania. Mówi, że trochę się zawahał, po czym zapukał do pani Brown, ale nikt nie odpowiadał.
Pomyślał, że na pewno zaspała, ale nie chciał dalej pukać. Potem przyszedł
piekarz i Gorman jeszcze raz wszedł na górę i zapukał, a potem, jak już Panom mówiłem.
- Miał wreszcie krew na mankiecie. –
wtrącił się po raz pierwszy Sir Edward — Jak to tłumaczył?
— Mówił, że przypomina sobie, jak się dzień wcześniej otarł o coś u rzeźnika.
Terefere! To nie była zwierzęca krew. –
odparł Davis.
— I upierał się przy tym? – zdziwił się Henry.
— Właściwie nie. Na rozprawie opowiedział zupełnie inną historyjkę. Widzicie Panowie, miał również włos na mankiecie, splamiony krwią włos identyczny z włosami pani Brown. Trzeba to było wyjaśnić … Wtedy się przyznał, że poprzedniego wieczora wszedł do jej pokoju, kiedy wrócił ze spaceru. Wszedł, powiedział, po uprzednim zapukaniu i znalazł ją martwą na podłodze. Pochylił się i dotknął jej, jak mówił, żeby się upewnić. A potem stracił głowę. Widok krwi zawsze robił na nim okropne wrażenie. Poszedł do siebie w stanie załamania i chyba zemdlał. Rano nie mógł się z tym pogodzić, że wie, co się stało.
— Podejrzana historia —
zauważył Henry.
— Rzeczywiście. A jednak, wie pan — powiedział w zamyśleniu Davis — z powodzeniem może być prawdziwa. Nie jest to bynajmniej coś, w co normalny człowiek albo przysięgły uwierzy. Ale zdarzało mi się spotykać takich ludzi. Nie mówię o tej historii z zemdleniem. Mówię o ludziach postawionych w sytuacji wymagającej odpowiedzialnego działania, którzy po prostu nie mogą jej sprostać. O ludziach nieśmiałych. Wchodzi, powiada, i znajduje ją. Wie, że powinien coś zrobić, wezwać policję, zawołać sąsiadów, przedsięwziąć, co należy. I nawala. Myśli: „Nie muszę w ogóle o tym wiedzieć. Nie musiałem tam dziś wieczorem wchodzić. Pojdę spać, jakbym tam wcale nie wchodził”. Za tym oczywiście kryje się strach, że go mogą podejrzewać o maczanie w tym palców. Myśli, głupi naiwniak, żeby się trzymać z dala od tego tak długo, jak tylko to możliwe, a pakuje się w to po uszy. – stwierdził z przekonaniem Davis.

Zapadła chwila dłuższego milczenia podczas, której każdy z zebranych zastanawiał się nad tym co usłyszał z ust nadinspektora. Pierwszy ciszę przerwał Henry.
- Nadinspektorze w Shawford? Jest tam jakaś względnie wygodna gospoda?
— Są „Trzy Kaczki”, ale oni nie przyjmują gości. Trzy mile dalej, w Compton, jest „Jagnię”, albo też coś w rodzaju domu gościnnego w samym Shawford. To
właściwie nie gospoda, a zwykły podupadły wiejski dom, w którym młodzi właściciele przyjmują płatnych gości. Nie sądzę —
dodał z powątpiewaniem Davis — żeby tam było zbyt wygodnie.
Henry tylko pokiwał głową.
- No i cóż Panowie, o tym sądzicie. – zadał pytanie.
 

Ostatnio edytowane przez Tom Atos : 21-10-2014 o 09:59.
Tom Atos jest offline