Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-10-2014, 20:56   #6
Cao Cao
 
Cao Cao's Avatar
 
Reputacja: 1 Cao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie coś
Ten dzień zapowiadał się niezwykle ciekawie, od pewnego czasu nie widział się z profesorem, toteż na jego zaproszenie zareagował niemal natychmiast. Musiał to wytłumaczyć żonie, która nie ustępowała łatwo, jako prawniczka wyjaśniła mu, dlaczego nie ma racji. Dopiero jego, niemalże błagalny ton, był w stanie ją przekonać. Nie mógł nie udać się w odwiedziny, nie ten jeden raz. Miał szczęście, gdyż tego dnia, Jessica udała się z ich córką na przedstawienie, a syn był na wycieczce, z której miał wrócić dopiero jutro. Podwieźli go, więc pod dom profesora.
- Kochanie… Pamiętaj by nie wypić za dużo… Poza tym, odbierzemy cię koło jedenastej!
- Tak, tak… Naprawdę, możesz mi uwierzyć wiem, co jest dla mnie dobre… - odparł niepewnie, w tej chwili poczuł się jak Dawid, który staję naprzeciw Goliata. Szybko wysiadł z samochodu, nie wiedział nawet, że tak potrafi, w tej chwili nawet pasy nie były w stanie go powstrzymać.
- Moje Panny, uważajcie na siebie, widzimy się dziś w nocy. – Pokiwał im, po czym ruszył wolnym krokiem w stronę domu profesora. Odwrócił się, oczekując aż jego rodzina wreszcie ruszy, po czym odjedzie. Mężczyzna wziął głęboki oddech, po czym przeszukał swój płaszcz, z jednej z ukrytych kieszeni, wyciągnął nieco już pogniecioną oraz wyblakłą paczkę papierosów, z drugiej, ukrytej pod portfelem wydobył małą posrebrzaną zapaliczkę.
- Ahh… ile ja mam lat, że muszę ukrywać się jak gówniarz, by zapalić jedną fajkę…? – Po chwili delektował się już rakotwórczym dymem z tytoniu. Nie dopalił jednak fajki, kiedy spojrzał na zegarek wiedział, że już pora wejść do środka. Przydepnął papierosa, po czym ruszył przed siebie.

**************************
Profesor opowiadał o swoich najnowszych odkryciach, z całą pewnością wiele osób mogłoby uznać go za szaleńca, a być może nawet za geniusza… Nie mniej, Gustaw przyglądał się winu w swoim kieliszku. Po chwili przyłożył go do swojego oka, tak by móc spojrzeć przezeń na profesora. Potrafił zrozumieć jego ból, nie wyobrażał sobie, jak On by się czuł w jego sytuacji. Darzył tego człowieka wielkim szacunkiem za to, jakim człowiekiem był, a nie za to, – co dokonał. Jego słowa, wręcz przeraziły go…
- Panie Profesorze… - zaczął, nigdy nie zdobył się na to, by mówić mu po imieniu – mówisz jedno, jednak twój wyraz przedstawia coś innego… Nie mnie oceniać, jednak ostrzec mogę, jak osoba, której dobro innych leży mi na sercu. – Odstawił jeszcze pełen kieliszek
- Skoro zaprosiłeś nas, profesorze na te spotkanie wierzę, że nasze słowa oraz istnienie jest dla Pana w jakiś sposób ważne. Nie, nie myślę tutaj o sytuacji, w której potrzebuje nas Pan, do potwierdzenia swojego odkrycia. Więc Ja, jako człowiek, człowiek, który darzy Pana prawdziwą oraz szczerą sympatią, proszę by Pan przestał. Myśli Pan, że jest tutaj samotny? Nie… Jeśli coś się wydarzy, coś nieoczekiwanego – każdy z nas, będzie tutaj cierpiał. Nie może być Pan, aż tak samolubny.
Jego wzrok przeszedł na studentkę
- Nie wydaję mi się, by Panienka miała na myśli demony, jako stwory, które pochodzą z piekła. Każdy z nas ma własne demony, Pan także, profesorze. I to z nimi, być może powinien Pan walczyć.
 
Cao Cao jest offline