Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-10-2014, 00:18   #3
Ereb
 
Ereb's Avatar
 
Reputacja: 1 Ereb jest na bardzo dobrej drodzeEreb jest na bardzo dobrej drodzeEreb jest na bardzo dobrej drodzeEreb jest na bardzo dobrej drodzeEreb jest na bardzo dobrej drodzeEreb jest na bardzo dobrej drodzeEreb jest na bardzo dobrej drodzeEreb jest na bardzo dobrej drodzeEreb jest na bardzo dobrej drodzeEreb jest na bardzo dobrej drodzeEreb jest na bardzo dobrej drodze
Jabadoock Shimilten nie wyróżniał się jakoś specjalnie z tłumu, ani ubiorem, ani wzrostem, ani tym bardziej urodą. Był zwykłym gnomem, któremu już choćby przez sam wzrost było na świecie ciężej niż innym. Jak dodać do tego fakt, że był sierotom od razu można stwierdzić, że gość nie miał szczęścia w życiu.
Jabadoock jednak nie narzekał na swój los. Był gościem pogodnym z natury, co ponoć odziedziczył po matce. Poprzez nauki kapłanów Selune, którzy go wychowali ta cecha jeszcze bardziej się wzmogła.
W klasztorze w którym się wychowywał nie był jedynym podrzutkiem, ale jako jedyny praktycznie nie sprawiał kłopotów. Wszyscy kapłani chwalili jego cierpliwość, wrodzoną mądrość i charakter. Wszyscy widzieli w nim w przyszłości dobrego kapłana, a może i nawet przeora klasztoru.

Jeszcze kilka lat po uzyskaniu pełnoletności Jabadoock służył w świątyni, ale coraz bardziej czuł w duszy, że takie życie nie jest dla niego. Coraz bardziej nużyły go monotonne ceremonie i rytuały. Czuł, że jego przeznaczenie leży zupełnie gdzie indziej. Pewnego razu zwierzył się ze swoich pragnień przeorowi, który był dla niego jak ojciec. Stary Kalikst powiedział:
- Prawy z ciebie młodzieniec Jabadoock. Widzę, że twoja dusza jest czysta i niewinna i nadal kierujesz się uczuciami. Wierzę, że nasza Pani wskaże ci odpowiednią drogę i jeżeli czujesz, że musisz nas opuścić niech tak się stanie. Być może gdzieś na leśnych duktach, czy ubitych traktach znajdziesz swoje spełnienie. Być może jest tak jak mówisz i twoim przeznaczeniem jest szerzenie kultu naszej Pani, tam gdzie nie ma ona jeszcze wiernych. Przekonasz się o tym tylko jeśli spróbujesz. Nie zamierzam cię zatrzymywać. Pamiętaj jednak, że zawsze masz tutaj otwarte drzwi.

Po tej rozmowie Jabadoock nie miał już żadnych oporów, aby opuścić świątynne progi i wyruszyć w świat.
Tak, jak powiedział przeorowi czuł, że jego przeznaczeniem jest szerzyć kult Księżycowej Pani w najdalszych zakątkach świat.

***

Tak rozpoczęła się wędrówka, czy też misja, jak sam zwykł nazywać swoją podróż Jabadoock. Przez te kilka miesięcy jakie minęły od opuszczenia świątyni Shimilten przeżył i nauczył się dużo więcej o życiu niż przez lata od kapłanów. Oczywiście nie umniejszał ich roli w swojej edukacji, ale okazało się że świętobliwi mężowie niewiele wiedzieli o tym, jak naprawdę wygląda obecnie świat.
Przez ten czas Jabadoock poznał wielu ludzi i nieludzi. Wszystkich witał z jednakową życzliwością i przyjaźnią. Jednak ku jego zdziwieniu okazało się, że nie wszyscy odpowiadają mu tym samym. Nie wszystkim też podobały się też kazania i pouczenia, które z lubością prawił gnom. To właśnie dzięki temu upodobaniu zyskał przydomek Rezoner. Nazwał go tak pewien elf, który nie mógł wręcz znieść ciągłego gadania Jabadoocka.
Była to niewątpliwa złośliwość ze strony Elderlofa, ale prostoduszny gnom wziął ten przydomek za dobrą monetę i od tej pory tak właśnie zwykł się przedstawiać.

Do grupy z którą zawędrował do Kamienia Grzmotów, dołączył przez zupełny przypadek. Po tym, jak rozstał się z poprzednią drużyną przez kilka dni wędrował wędrował sam.
Idąc leśnym duktem natrafił na grupę śmiałków, która dyskutowała o czymś głośno. Jeden z awanturników twierdził, że jest smokiem przemienionym w człowieka za swą pychę.
Bardzo to zainteresowało gnoma i choć nie znał tych ludzi dołączył się do dyskusji. Jak każdy kapłan Selune czuł wręcz niepohamowaną chęć niesienia pomocy wszystkim, których cierpieli na pomieszanie zmysłów. A tak niewątpliwie było w przypadku Malakaia.
Jednak te kilka miesięcy nauczyło Jabadoocka, że trzeba uważać z pochopnymi sądami, gdyż mogą one prowadzić do nieporozumień i poważnych kłopotów. Dlatego też Shimilten chciał lepiej poznać tego człowieka, jego historię i pomóc mu w odzyskaniu pełni zmysłów lub też gdyby jego historia okazała się prawdą w odkupieniu win.

***

Gdy grupa dotarła do Kamienia Grzmotów czekało ich spotkanie z drakońską biurokracją, która wymagała, aby każdy wchodzący przedstawił się i powiedział w jakim celu przybywa. Wszystko co zostało wypowiedziane skrupulatnie zapisywał siwy urzędnik z blizną na skroni.
Gdy przyszła kolej gnoma na przedstawienie się, ten wyszedł przed swoją grupę i przyjął wyniosłą postawę w jakiej zwykł wygłaszać swoje przemowy.
- Witaj dostojny panie - zaczął głośno kapłan, tak aby słychać go było w promieniu kilkudziesięciu metrów. Bowiem mimo swej mikrej postury, gnom miał głos nader donośny - Jestem Jabadoock Shimilten, zwany Rezonerem, czy też jak mawiają mniej wykształceni Deklamatorem. Mam ten zaszczyt, że służę Księżycowej Pani i jestem jej pokornym kapłanem. Przybywam do waszego miasteczka, aby opowiadać tutaj o mojej pani, aby głosić jej nauki i szerzyć jej przesłanie. Jednym słowem przybywam do was z dobrą nowiną. Zdawać się mogłoby, że ktoś mojej marnej postury niezbyt nadaje się na przedstawiciela tak sławnego kulty i tak czcigodnej Pani. Zapewniam cię jednak waszmość, że nie szata zdobi człowieka i nie osądza się książki po okładce. To, co wewnątrz każdego z nas świecić może jak diament, choć skryte jest pod nieestetyczną powierzchownością. Nie wolno zatem oceniać nikogo tylko po wyglądzie, bowiem nawet najpaskudniejsza istota na tej ziemi może mieć iskrę dobra w swym sercu.
- Zatem kapłan - mruknął pod nosem urzędnik - A na leczeniu się znasz?
- Czy się znam? Czcigodny panie! Z pomocą mojej Księżycowej Pani i jej błogosławieństw jestem w stanie wszystkich was wyleczyć nie tylko z trawiących was chorób, ale przede wszystkim ozdrowić wasze dusze i skierować jej na drogę prawości i sprawiedliwości. Moc mojej Pani sprawia, że jestem w stanie tamować krwawienie, nastawiać kończyny i łatać poharatanych w boju z siłami zła.
- Dość - urzędnik uniósł dłoń, chcąc przerwać tyradę gnoma - Możesz przejść.

***
Dzięki znajomością Randala cała grupa nie tylko przeszła bez przeszkód przez biurokratyczne trudności, ale także została niemal z honorami powitana najpierw w zajeździe, a następnie w oberży. Mnogość gości bardzo ucieszyła gnoma w każdym bowiem widział potencjalnego neofitę. W myślach już układał przemowę, jaką uraczy wszystkich obecnych gdy tylko zwilży gardło miejscowym piwem.

Szybko okazało się, że Kamień Grzmotów jako ostatni bastion cywilizowanego świata borykać się musi z wieloma problemami.
Jabadoock siadając obok wuja Randal rzekł głośno:
- Nie macie się czym martwić panie. Teraz przybyliśmy tutaj my i wszelkie zło musi się mieć na baczności. Z pomocą Księżycowej Pani zaprowadzimy tutaj należyty porządek. Możesz mnie panie trzymać za słowo, a wiedz że nie mam w zwyczaju rzucać ich na wiatr. Być może znamy się od niedawna - rzekł kapłan wskazując dłonią swych kompanów - ale musisz wiedzieć panie, że jesteśmy niezwykle zgrani i nasze talenty doskonale się uzupełniają. A każdy z moich kompanów to nie tylko porządny i uczciwy człowiek, który bardziej dba o interes i bezpieczeństwo cudze niźli o własne, ale także pierwszej klasy specjalista w swoim fachu. Zdolności i umiejętności Randala zapewne nie są ci obce, pozwól jednak panie, że w kilku słowach przybliżę ci członków naszej kompani.
Po tych słowach gnom zaczął przedstawiać każdego z członków drużyny nie szczędząc przy tym pochwał i komplementów. Wszyscy zdawali sobie sprawę, że gnom wpadł właśnie w jeden swoich słynnych słowotoków i tylko czyjaś radykalna interwencja mogła to przerwać, gdyż jasnym było, że gdy tylko Jabadoock skończy przedstawiać członków drużyny rozpocznie jedno ze swoich kazań na temat Księżycowej Pani.
 

Ostatnio edytowane przez Ereb : 31-10-2014 o 16:50.
Ereb jest offline