Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-11-2014, 21:04   #507
Eliasz
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
Szczury , parszywe Thaggoraki - słowo to składało się z dwóch odrębnych słów oznaczających szczura i zdrajcę. Pasowało do tej rasy jak ulał. Szkodniki nie wiedziały kiedy skończyć a ich ocean nieprawości dopełnił bukłak zrobiony z khazadzkiej skóry. Żeby nawet po śmierci nie dać khazadowi spokoju, to już wołało o pomstę do nieba - a ta pomsta dość szybko tym razem miała być zrealizowana.

Thaggoraki nie znając umiaru znów ruszyły do ataku, Thorin tym razem zamierzał upuścić skaveńskiej krwi. Czuł że Ysassa domaga się tego od niego, czuł że topór własnie tą krwią chce być napojony w pierwszej kolejności. Nie wiedział własciwie dlaczego, ale tak właśnie czuł.
Od czasu walk w tunelach pod młynem, minęło sporo czasu. Wówczas z sztandarem nałożonym na włócznie siał nie małe zniszczenie wśród wrogów, nie inaczej miało być tym razem. Pośpiesznie ruszył do naprędce zbudowanej barykady gdzie Kyan z Grundim odpierali zaciekłe ataki. Było ciasno, nie miał wielkiego pola manewru, mimo wszystko nie zamierzał dłużej czekać z zemstą. A masz - wychrypiał zadowolony gdy ostrze wgłębiło się w szczurze cielsko, był to cios tak głęboki iż nie sposób było go wyrwać od razu, musiał wpierw przyciągnąć cielsko do siebie , nad Kyanem którego w obfitości zalazł skaveńską krwią , by dopiero po chwili wspomagając się nogą ściągnąć ścierwo z Ysassy.

Potem była już czysta rzeź , tak to przynajmniej zapamiętał Thorin , siekł i ciachał , szybko, sprawnie i skutecznie. Dawno nie walczyło mu się tak dobrze. Nigdy nie miał tak dobrej broni w dłoniach poza tym ostatnie miesiące wojaczek nauczyły go kilku trików, wyrobiły mięśnie, oswoiły z walką. Walczył szybciej i sprawniej, a fakt że wydobrzał z skutków oparzeń jedynie wspomagał go w tej walce.

Nie zwrócił większej uwagi na cios który dostał, był niczym klaps w porównaniu z tym co wycierpiał, Dirk i Galeb mieli się tego właśnie nauczyć. Uderzenie, cios, rozcięcie, wszystko to było śmieszne, gdyż ból trwał chwilę, był miejscowy, zaś poparzenie odczuwało się non stop i to na całym ciele - przynajmniej przy takich obszarowych oparzeniach jakim cała trójka włącznie z nim uległa. Dziś wspomnienie wybuchu było już odległą przeszłością o której przypominała mu głównie broda, z która pojęcia nie miał co zrobić. Jego duma była groteskowo wypalona i wykręcona i przodkowie dobrze wiedzieli że Thorin nie miał siły by dłużej się nad nią zastanawiać, serce by mu pękło.
Tymczasem skaveny padały jeden po drugim, dwukrotnie zadał tak potężne cięcie iż z pewnością ściąłby drzewo gdyby w takie uderzył. Ostrość topora była niesamowita, jego wyważenie doskonałe, aż prosiło się by go używać... by jej używać, by używać Ysassy.

Kiedy ostatnie skaveny zaczęły pierzchać Thorin nie wiedział czy to z powodu rozbitego wcześniej słoja z gruczołem czy też z powodu topniejącej liczebności Thaggoraki, wiedział że dwaj towarzysze - Thorgun i Kyan potrzebują natychmiastowej pomocy. Huran zdawał się już być pośród umarłych, choć należało się mu przynajmniej sprawdzenie. Całe szczęście że to zrobił, okazało się iż przedwcześnie przekreślił starego wojaka.
Thorin starał się jak mógł by pomóc towarzyszom, pod koniec był już nawet zadowolony z tego co udało mu się zrobić. Wreszcie zapowiadała się chwila odpoczynku...

***

Kilka dni minęło jak z bicza strzelił, sen przerywany pracą posiłkiem załatwianiem fizjologicznych potrzeb i zajmowaniem się rannymi. W gruncie rzeczy miał więcej do roboty, zwłaszcza że część czasu przeznaczał na dokończenie przepisywania i nauki obrzydliwego skaveńskiego. Po prawdzie musiał przyznać, że już dwukrotnie język ten był użyteczny. Raz gdy na chwilę powstrzymał skavenów przed atakiem i tym sposobem dotarł do towarzyszy, a było to jeszcze w trakcie obowiązków związanych z komisariatem. Drugi raz przy tej walce, wykorzystał bowiem pechowe zranienie skavena przez swego pobratymca i krzycząc stisk-tri ! , stisk-tri ! - czyli "zdrada tak! ", "zdrada tak" - uderzony skaven chyba podłapał okrzyk Thorina i widząc że jego kamrat go zranił musiał uznać iz ten współpracuje z khazadami. I o to własnie Thorinowi chodziło, miał nadzieje że i inne skaveny podłapią groźbę zdrady i zaczną obawiać się swoich towarzyszy broni, te jednak były zbyt zajęte , albo zbyt mądre/głupie by dac się pochwycić na zarzuconą im przez kronikarza przynętę.

Wcześniejsze okrzyki związane z ogniem nie przyniosły żadnego rezultatu i mimo zawołań volk - stisk - czyli "ogień zdrada" skaveny parły naprzód jak gdyby go nie słyszały. Musiał się jeszcze sporo nauczyć co , kiedy i w jaki sposób krzyczeć aby mieć wpływ na znienawidzonego wroga... być może to obupulna własnie nienawiść sprawiała że generalnie Thaggoraki były głuche na podstępy Thorina , pozostawiając być może gadki na czas po walce...
Galeb nie miał siły bądź chęci nauczać Thorina czegokolwiek, zapewne działo się to co mu zapowiedział wcześniej , miała być próba, być może już się odbywała Thorin zas miał dość własnych zajęć by nalegać. Przepisanie i nauka słownika , przyjrzenie się książce oraz pergaminom z skaveńskimi piktogramami, literami czy co to tam w ogóle było? Nie mógł zapomnieć o napisaniu kilku słów do notatek, służących jako źródło do wpisów w kronice. Zawsze musiał zakładać własną śmierć - notatki musiały być więc bieżące.
Księga była spisana reikspielem, był to traktat o budowlach i rusztowaniach - pióra Hermana Waltera Gropiusa, mistrza architekta przy Altdorfskim Uniwersytecie. Kartki wyrwane, część pomazana, ślady krwi a w środku wpięta nota o przydziale drewna na budowę strażnicy przy południowym trakcie na Averheim, podpisana przez urzędnika Gustava Eisenberga. Księga traktowała o tym jak budować mosty i wieżyce oraz rusztowania, projekty, pomiary, kąty, zabezpieczenia. Nic co interesowałoby Thorina lub stanowiło jakąkolwiek użyteczność , a nawet gdyby miał się z niej czegokolwiek uczyć, to z pewnością nie w tych warunkach i nie w obecnym stanie.

Bardzo interesująca okazała się jednak dodatkowa nota dotycząca drewna i budowy strażnicy na przy południowej drodze na Averheim - Thorin znalazł na niej datę…. 8 Sommerzeit 2523 KI czyli nie dalej jak 36 dni temu!

Wnioski nasuwały się same, ktoś z Imperium, poprzedni właściciel owej księgi - a przynajmniej noty, musiał być w pobliżu Azul! To wydawało się całkiem prawdopodobne, zwłaszcza w zestawieniu z Tilejskimi, Estalijskimi i Imperialnymi monetami. ludzkie armie czaiły się u wrót Azul, nie podejmując walki z orkami , czekając tylko na sposobność do przejęcia Azul... Do innych wniosków nie potrafił dojść, a i te które obmyślił zawierały pewną ilość wiedzy przekazanej mu do tej pory przez Rorana. Poczciwego starego dowódcy, który zginął bezpowrotnie... Thorin zadumał się na chwilę, wiedząc, że Roran był światowcem, i jesli ktokolwiek mógł mieć jakieś szanse w poruszeniu owych armii z miejsca to właśnie on.

Nota opiewa na wydanie z miejskiego tartaku Averheim bel okragłych, desek heblowanych i nieheblowanych, 15 stóp przestrzennych dębu i 40 stóp sześciennych leszczyny tegorocznej…. na nocie było tez wskazane miejsce gdzie miała powstać strażnica - dokładnie dwie staje na południe od Averheimskiej granicy z Wissenlandem a Karak Angazhar, na obrzeżach wsi Merfeld. Dla Thorina oznaczało to ni mniej ni więcej tyle iż ludzie zamierzali zrobić sobie przyczułek , do twierdzy która zamierzali przejąć - czy czasowo czy na zawsze tego już nie wiedział i nie sposób było się domyśleć, jasno jednak wiązało się to z budową wielkiego działa, bardziej na użytek ludzkich armii niż do jakiejkowliek zemsty czy obrony. Jedno wielkie polityczne bagno , Thorin nie spoczął jednak na notatkach swoich przypuszczeń, podejrzeń i spisaniu dowodów które właściwie miał w rękach, całą swą wiedzą i domysłami podzielił się z Detlefem i Galebem.

Sprawy czytelniczo - piśmiennicze stanowiły dla Thorina własciwie wypoczynek po utarczkach ze ścianą z pomoca kilofa a także po zmianie opatrunków , batalionowi już niemal rannych. Przynajmniej Khaidar się znacząco polepszyło, choć o robaku wspomniała mu dopiero wtedy gdy nie można było już go znaleźć. Rostał najpewniej rozdeptany, albo przedostał się do wody, lub nie daj przodkowie wlazł któremuś z rannych i nieprzytomnych do ciała przez otwory w ciele... Choć to ostanie było raczej mało prawdopodobne ze względu na opisywane rozmiary pasozyta, Thorin nie mógł jednak tego wykluczyć skoro go nie widział. Żałował tylko spóźnionej reakcji Khaidar, następnym razem mógłby komuś lepiej pomóc gdyby wiedział z czym ma do czynienia i na co ów robak reaguje... zasadniczo można było jednak uznać , że nalewka Dirka oparta na spirytusie , pomogła w oczyszczeniu organizmu Khaidar czyniąc naturalne środowisko pasożyta, niezdatnym do życia.

Nie zapomniał o kąpieli , dokładnej zwłaszcza tuż po starciach z skavenami, o oczyszczeniu, wypraniu wręcz ubrań i zbroi, do czego mydło nadało się w sam raz, o naostrzeniu Ysassy, napełnieniu wody do wszystkich możliwych butelek, bukłaków a nawet pustej tuby w której wcześniej trzymał słój z skaveńskim gruczołem. Zużyte bandaże wiązał do resztek oczyszczarki, pozwalając by prąd wody dokładnie je wypłukał , aby móc użyć ich ponownie. Drut ze szwów Dorrina w końcu wyjął i dokładnie oczyścił, starając się jak najmniej wyginać go by nie połamać. Bezcenna metalowa nić była rzadkim eksponatem , potrafiła jednak zszyć i trzymać w ryzach takie zranienia przy których chirurgiczna nić zwyczajnie by pękała. Żałował, że w rzece nie było żadnych ryb na to jednak nic już poradzić nie mógł. Mógł za to naprawić swoją koszulkę kolczą którą skaveński cios nieco uszkodził. Poprosił Galeba o użyczenie narzędzi po czym po raz pierwszy od dawna przystąpił do naprawy. Jeśli na serio zamierzał zostać w przyszłości kowalem run, nie mógł opuszczać sposobności do pracy kowalskiej.

Każdego dnia zajmował się kamratami właściwie wszystkimi, jego własna rana dość szybko się goiła o po jej opatrzeniu nie musiał się nią właściwie zajmować. Najgorzej było z Huranem, po trzech dniach gdy wreszcie udało im się dokopać do Ergana musiał przekazać Detlefowi nie najlepsze wieści.

Detlefie, ranni potrzebują dnia lub dwóch odpoczynku więcej, zwłaszcza Huran. Mówiąc wprost będzie ciężko, jeśli ruszymy teraz. - Thorin był zmęczony i zmartwiony...jak zwykle ostatnio. - Dzień, góra dwa i jego stan będzie stabilniejszy, reszta też powinna na tym skorzystać, już raz straciliśmy okazję do wypoczynku a potem wlekliśmy się w mozolnym tempie. Każdy dzień odpoczynku to znacząca poprawa zwłaszcza wśród najciężej rannych. Idąc teraz mocno ryzykujemy że otworzą się rany i będzie problem, być może nawet przymusowy postój bez źródła wody i zapchanego tunelu. Wiesz zresztą że jak tylko skaveny zwęszą że nas tu nie ma, ruszą za nami. W przypadku Hurana może nie być żadnego jutra, jeśli ruszymy teraz. Zresztą sam zobacz. Thorin wskazał na idącego w stronę wody Hurana, był blady jak ściana, ledwo szedł, gdy klęknął by uzupełnić wodę w bukłaku, omal nie wpadł do rzeki. Dzień lub dwa, a być może będzie kiedyś opowiadał wnukom o naszej przeprawie przez tunele, w innym przypadku może umrzeć - Thorin mówił poważnie i z pełnym przekonaniem.

***

Thorin nie mógł uwierzyć własnym oczom na widok Ergana, przywitał go po bratersku ciesząc się na widok tak dobrze znajomej mordy. Szybkim fachowym wzrokiem ocenił stan towarzysza pod kątem zranień czy złamań i uściskał go ponownie - Cieszę się że cie widzę stary druhu, słyszeliśmy odgłosy zza ściany i zakładaliśmy że możesz to być ty z Roranem, ale pewności nie było. A właśnie jest Roran? - zapytał zaglądając niejako przez ramię kumplowi.

Ergan był ledwo przytomny, strasznie chciało mu się spać. Mruczał i warczał kiedy Thorin niby po przyjacielsku go witał ale dla krasnoluda to było brutalne budzenie. Ergansson uchylił oczy i powiedział wprost nerwowym tonem. -Starczy tego witania...dobrze już. Rorana porwała woda… nie dało rady… chyba utonął. Tak sądze. Ja też się cieszę ale nie musisz mną tak potrząsać. Kopałem ten jebany tunel trzy dni bez przerwy… Krasnolud oparł się o ścianę i zsunął do pozycji prawie leżącej.

- Spokojnie, odpoczywaj przyjacielu, Thorin dał Erganowi nieco przestrzeni, widać było że jest wycieńczony. To stawiało pod znakiem zapytania pomysł Detlefa z natychmiastowym wyruszeniem i choć rozumiał dowódcę, to jednak sam wolałby zostać przynajmniej jeszcze jeden dzień. Po prawdzie nie odpoczął za mocno przez ostatnie dni gdyż nie dość że na zmianę łupał kilofem w ścianę to jeszcze musiał doglądać wszystkich rannych a nie było ich mało. Wiedział, że jakiś czas będzie musiał poświęcić na badanie i pomoc Erganowi, który nie otrzymał żadnej lekarskiej pomocy od momentu walki ze skavenami. W rany mogło się wdać zakażenie a oczyszczenie ich po czasie, było zawsze trudniejszą sprawą niż zajęcie się nimi bezpośrednio po urazie. - Odpoczywaj, będziesz nam potrzebny by rzucić okiem na protezę Galeba, próbowałem mu ją poskładać, ale to ty jesteś rzemieślnikiem. Dopiero po chwili zauważył że mówi do śpiącego już Ergana, nie przeszkadzał mu już dłużej i zabrał się do lekarskiej roboty.
 

Ostatnio edytowane przez Eliasz : 12-11-2014 o 00:35.
Eliasz jest offline