Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-11-2014, 23:43   #1
omikron
 
Reputacja: 1 omikron nie jest za bardzo znanyomikron nie jest za bardzo znanyomikron nie jest za bardzo znanyomikron nie jest za bardzo znanyomikron nie jest za bardzo znanyomikron nie jest za bardzo znanyomikron nie jest za bardzo znanyomikron nie jest za bardzo znany
Pasterze z Carcassonne


Niewysoki poczerniały i ozdobiony bujną winoroślą mur bronił wejścia do tajemniczej twierdzy, która miała stać się schronieniem szóstki nowo mianowanych carcassonnskich pasterzy, jeśli nie chcieli przemoknąć do suchej nitki i rozchorować się z powodu ulewy o niespotykanej sile. W ich centralnym punkcie była brama, zamknięta brama ze starym drewnianym mostem, który opuszczony tworzył przejście nad głębokim na kilka stóp i niewiele szerszym rowem wypełnionym gęstym błotem. Zbyt płytki by uniemożliwić szturm, ale na tyle dobrze zaprojektowany aby dać czas obrońcom na wystrzelanie napastników do nogi. Teraz taką pogodę stanowił wyzwanie prawie że nie do pokonania dla nieszczęśników, którzy mokli na zewnątrz. Mogliby godzinami próbować sforsować fortyfikacje, jednak na niewiele by się to zdało.

Wszyscy byli sfrustrowni, gdyż byli tak blisko bezpiecznego schronienia, a jednak na drodzee stała im przeszkoda i to taka, której sforsować się nie da. W ten czarnowłosa elfka Nivia zauważyła jakąś postać stojącą na szczycie jednej z wież bramy. Była czarna, chyba miała na sobie jakiś rodzaj pancerza, ale z tej odległości i przez widoczność ograniczoną warunkami pogodowymi nie była w stanie tego dokładnie określić.Widziała tylko, jak ręką wskazuje na nich, a po chwili wszyscy usłyszeli łoskot, który zwiastował zbawienie. Most zwodzony zaczął się opuszczać po kilku chwilach ukazując pordzewiałą kratę ochronną bramy, która z nieprzyjemnym dla ucha łoskotem się podniosła. To był co najmniej... nie codzienny widok, ale gdzieś z tyłu uderzyła następna błyskawica rozwiewając wszelkie wątpliwości.

Po przejściu przez most od razu bez słowa przyłączyło się do nich dwóch ludzi od stóp do głów zakutych w pancerze, które przez bretończyków są uważane za przestarzałe. Bez słowa ruszyli równym, marszowym krokiem przed siebie, nie zważając na rozpaczliwe beczenie owieczki Beby, którą coraz trudniej było utrzymać na śliskim od deszczu postronku. Prowadzili pasterzy przez opustoszały dziedziniec do wejścia do fortu. Kiedy zapukali, drzwi się otworzyły i od raz dało się wyczuć zapach rozkładu. Nie było to zbyt przyjemne, jednak coś, jakaś nieznana siła nie pozwalała bohaterom odmówić zaproszenia gospodarzy. Kamienne korytarze wnętrza budowli na pewno nie dawały spokoju ducha. Były wąskie i kręte, jeśli ktoś cierpiał na klaustrofobię na pewno nie powinien zapuszczać się do środka. Jakby tego było mało, były niezwykle brudne, a od czasu do czasu dało się na ścianach dostrzec plamy zaschniętej, brunatnej krwi. Z bocznych odnóg korytarza od czasu do czasu wychodzili inni strażnicy zamczyska dwójkami, tak, że teraz z tyłu i przodu kolumny było ich po czterech, a każdy na liberiii narzuconej na zbroje miał ten sam herb, złoty, młody dąb otoczony białą pętlą używaną do treningów z lancą, na zielonym tle.


W końcu doszli do większego pomieszczenia, które było puste, zimne i ponure. Nawet cztery piece rozstawione przy ścianach nie dawały wystarczająco ciepła ani światła, aby ogrzać, czy dobrze oświetlić to miejsce, zaś na końcu stał solidny, drewniany tron, na którym siedział...

-Krasssnolud wyrzutek- powiadziało monstrum przeciągając litr S. Wyglądało jak szkielet potężnego człowieka, który w ręku trzymał długi, ozdobiony rubinem miecz- głupiec- kontynuował dalej patrząc na twarz Gaela spod brudno zielonego kaptura, pod którego nie widać było oczu- pijak bez grosza przy duszy i bawidamek z odległego kraju- kiedy kierował swe słowa do Yurgi i Berholta d ośmiu dotychczas towarzyszących pasterzom rycerzy dołączyło drugi tyle, powoli otaczając ich z każdej strony odcinając wszelkie możliwe drogi ucieczki.
-Przeklęta, ale sssłowna elfka- nieumarły ukłonił się w stronę przedstawicielki starzej rasy, by po chwili skierować ostrze miecza w stronę sir Gisberta, jednak do niego nic nie odrzekł.
-Witajcie na mym dworze moi nowi poplecznicy. Witajcie w Forcie Letniego Przełomu...


Za otwartymi okiennicami sali rozpętało się ww tej chwili burzowe piekło, co chwile zsyłają ku ziemi błyskawice, które uderzały z niespotykaną wręcz częstotliwością.

 
__________________
Przemierzcie góry Irrana i malownicze wzgórza Glanborielle jako Pasterze z Carcassonne.
omikron jest offline