Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-11-2014, 16:00   #4
Earendil
 
Earendil's Avatar
 
Reputacja: 1 Earendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemu
Grundi pogładził dłonią po brodzie, strzepując tych parę kropel z i tak już przesiąkniętej dumy khazada. Łazili już w deszczu wystarczająco długo, a teraz jeszcze dom był odgrodzony… Z drugiej jednak strony krasnolud się cieszył- nie uśmiecha się mu włażenie pod taki dach, zwykła zasłona, czy wiata by w pełni wystarczyły. Na samą myśl o tym, by opuścić otwartą przestrzeń dostał dreszczy. A może to z zimna?

- Czort wi, co nie?- zagadał do Beby. Ta nie odpowiedziała, idąc za mężczyzną zwanym Gaelem, który trzymał postronek. Grundi trzymał się z boku towarzystwa, poczłapując koło owieczki. Nieśmiały, nie umiał zagaić rozmowy ze swoimi towarzyszami, toteż niewiele o nich wiedział, mimo iż już od paru dni przemierzali wspólnie wzgórza Glanborielle. Co jakiś czas gadał sobie tylko pod nosem, albo do Beby, z którą nie miał problemów się zaprzyjaźnić- w końcu już od wielu lat zajmuje się tymi zwierzakami.

- Nu, dobrze gada- mruknął pod nosem krasnolud, rad że Gael powiedział co i jego trapiło. Zwierzaki mają swój rozum, czują kłopoty i ode złego uciekają. Jednak gdy pojawili się rycerze, Grundi posłusznie poszedł za resztą, mówiąc tylko od czasu do czasu jakieś uspokajające słówka do Beby.

Kiedy znaleźli się w środku khazad niemal skurczył się do połowy. Trzymając się blisko towarzyszy starał się zachować spokój, mrużąc oczy i wyobrażając sobie dużą łąkę, tak jak się dawno nauczył, niewiele to jednak pomagało.

- Ni mogą one budować wielkszych domów, bin Grungni?!- wymamrotał. Pewną ulgę poczuł gdy wreszcie weszli do większej sali.

Początkowo Grundi nie zwracał uwagi na gospodarza, trzymając wzrok wbity w stopy, jednak gdy usłyszał słowa „krasnolud wyrzutek” z lękiem podniósł oczy. Maszkara którą widział na szczęście nie była khazadem, a takiej konfrontacji najbardziej się obawiał. Dlatego, mimo iż gospodarz domostwa budził w nim niepokój, pozwolił by rozmową z nim zajęli się inni członkowie grupy. Rycerz wszak mógł robić lepsze wrażenie niż bełkoczący krasnolud, nie mówiąc już o wężoustej (jak mawiali jego rodacy) elfce. Sam uklęknął i chwycił za postronek, który upuścił Gael i przytulił się do owieczki.

- Spokojnie, odwagi…- szeptał, na równi do Beby, leżącego chłopa, jak i siebie samego. „Aby tylko już wyleźć stąd, choćby i na deszcz”, pomyślał khazad.
 
Earendil jest offline