Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-11-2014, 18:57   #6
Fyrskar
 
Fyrskar's Avatar
 
Reputacja: 1 Fyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputację
Saint Guis. De Lavalle. Kurwa mać.

Miał pecha, to był pech, przeklęty pech. Nikomu normalnemu by się to nie zdarzyło, normalni ludzie...

Normalni ludzie nie trafiają na akurat tego... w całej Bretonni akurat tego...

Kurwa mać, za co?

- Będziesz dowodził oddziałem pasterzy, sir Gisbercie - mówi markiz Tibauld. Czy widzi uśmiech, lekkie zakrzywienie tych glistowatych warg? - Pokażesz im, że jesteś rycerzem. Boś rycerz, prawda?

Znowu ten wredny uśmiech, ta ironia w głosie.

Przynajmniej nie trafił na zamek de Lavalla. Jakby tamten zobaczył jego tunikę, jego tarczę...

- Ach, zapomniałbym - dorzuca ten pieprzony Saint Guis - Owieczka, wasz, rzekłbym, kluczowy element oddziału... nie zgub go, bo cię powieszę. O tu, na tej gałęzi.

Buk na dziedzińcu zamku.

- Powieszę - powtarza markiz, smakując słowa - albo po prostu powiem baronowi. I w sumie na jedno wyjdzie.

- Albo... - mówi markiz - Albo pokażę tym twoim pasterzom herb. Ten na wamsie i ten... - uśmiecha się - Ten, który umieszczono nad bramą... zresztą wiesz nad którą.

Ucieknę. Z koniem się nie obeznałem, ale i tak ci ucieknę glizdo. Zobaczysz.

Markiz uśmiecha się, cholernik.

- Ci pasterze... - mówi Saint Guis - To dumni ludzie, ale prości. Ale ty... tyś nikim Okażesz im szacunek. Zniżysz się do ich poziomu, znaczy się, konia zostawisz. Spisz się dobrze... sir... sir... - uśmiecha się wrednie - O sir Gisbercie Mężny... rycerzu mój. - kończąc, parodiuje uniesienie.

Wyszczerzył się jak dzieweczka. No istne jasełka.

Pasanie owcy. Pasanie... ach, dziadziowa nauka...

Uśmiechnął się. A bo bez konia uciec się nie da?


Zerknął na drużynę. I na zamek.

Drużyna, można rzec, zgrała się dość dobrze. Polubił Gruniego, bo pasał, bo był sympatyczny, bo uznał go za porządnego krasnoluda.

Polubił Gaela, nie dlatego, że zdawało się, że naprawdę uważa... Gisberta za kogoś pokroju lorda. Był sympatyczny, łączyło ich więcej niż postronnemu by się zdawało, dzięki niemu i Gruniemu czuł, że owca nigdzie nie zamierza uciekać... ot, polubił go.

Nivia była... inna. Ale atrakcyjna. Cholernie atrakcyjna. A on był cholernie nieśmiały...

Yurga narzekał. Był w miarę sympatyczny. Ale ciągłe narzekanie sprawiło, że trudno było z nim pogadać.

Bernolt był źle nastawiony do niego, on był źle nastawiony do Bernolta.

A zamek... Glanborielle... dziadzio mu opowiadał. Opuszczone zamki księstwa Glanborielle, jedno z ostatnich miejsc, które mógłby wybrać jako schronienie na noc. Choć ten deszcz... nie pipkowatym szlachcicem... Impeialnym... co to sprawia wrażenie zrobionego z cukru, ale perspektywa wysuszenia się była dość... kusząca

Zdania reszty były różnorakie.

Decyzję podjęto za nich.

Kim byli czarni rycerze i upiorny lord? Byli martwi... i byli rycerzami Glanborielle. Herb lorda... był na jednej z tarcz markiza - Saint Guis miał sporo pamiątek po wymarłych Glanboriellskich rodach.

Oni wiedzieli. Rycerze, lord... wiedzieli kim był.

A reszta kompanii oczekiwała, że to on będzie mówił. I musiał ciągnąć grę.

- Po... poplecznicy? - wydukał i powstrzymał drżenie nóg - Po... powiadasz, panie, żeśmy poplecznicy twoi? M-m-m-my-myśmy dumni, iż zechciałeś nas ugościć, ale... my... my rzecz jasna nie śmielibyśmy się sprzeciwiać woli tak wspaniałego lorda, ale...

Przełknął ślinę. I opanował bełkot wypływający mu z ust.

- Czego chcesz? - zapytał

Zbyt szybko, zbyt... zbyt ordynarnie. Ale zapytał. Teraz trzeba czekać na odpowiedź.
 

Ostatnio edytowane przez Fyrskar : 12-11-2014 o 19:00.
Fyrskar jest offline