Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-11-2014, 15:22   #10
Campo Viejo
Northman
 
Campo Viejo's Avatar
 
Reputacja: 1 Campo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputację
Jeśli istniał eliksir młodości, to niewątpliwie po jego wypiciu czuć się można było dokładnie tak, jak Arnold, gdy z urzeczeniem wpatrywał się w rozgwieżdżone niebo. Był silny, wypoczęty, zapomniał o spaniu a umysł miał tak bystry jak wartki potok, w którym płyną krystalicznie czyste myśli. Tego potrzebował! Zmartwienia życia, dnia, tego momentu - nie istniały i to, co jeszcze przed kilkoma chwilami mogło mieć na szali wagę problemów, choć zdawał się ten czas być odległą przeszłością, teraz było ledwie liśćmi na wietrze, zmarszczkami na wodzie, kroplami rosy na budzących się ze snu kłosach traw.

Czy tak czuć mogła się wiecznie młoda dusza? Arnold w gwiazdach przeglądał się jak w oczach Marthy i nieopisany zachwyt ujmował go, rozczulał, rozpływał i tonął w zadowoleniu. Czas mijał a cisza domu kołysała go przytulnym skrzypieniem drewna do snu.

Kiedy otworzył powieki był w bibliotece. Zmęczenie odpadło go spadając jak kotwica na dno morza, ciężki młot wypuszczony z ręki i przygniotło wtłaczając w fotel. Opadł w oparcie zbity z tropu. Nie pamiętał schodzenia na dół po schodach. Nie posiadał wspomnienia nocnego czytania... Zapisków? Notatek?
Peewaareewa...
Teczka zapewne była własnością poprzedniego właściciela domu. Arnie szanował sobie prywatność. Wierzył w zasady poszanowania cudzej korespondencji, własności. Był zmieszany lecz doprawdy nie pamiętał co było treścią tych papierów, listów może... I dzięki temu łatwiej było znosić brudne uczucie plamy na honorze. Lekko trzęsącymi się rękoma pozbierał zapiski i zamknął w teczce. Zdjęcie... niepokojąco dziwne i przygnębiające... wsunął również do środka.

Wstał czując wszystkie swoje lata na barkach i trzymając w ręku aktówkę nie był zdecydowany gdzie ją odłożyć. Z pewnością nie był tym miejscem blat stolika. Będzie musiał poprosić syna, aby wziął od adwokata adres poprzedniego właściciela, aby można było odesłać ów zapomniany skoroszyt.
Podreptał schodami na górę wiedząc, że w swoim pokoju na pewno znajdzie odpowiedni rozmiar pocztowej koperty i znaczki.

Poranek zaczął się w kuchni rozmową z synem, podczas której Arnie oczywiście zapomniał wspomnieć o skoroszycie poprzedniego właściciela domu. Po śniadaniu, czyli pigułkach zapitych czarną kawą, senior zaopatrzył się w dwa kije i kilka tuzinów białych piłeczek. Lubił sobie rozważać trenując golfowy strzał, wspominać, lub nie myśleć; po prostu dobrze płynął czas, podczas tej czynności, która odprężała umysł a i była świetnym przedpołudniowym ćwiczeniem.

Tego dnia żałował, że nie ma z nim Wiktora. Odwieczny sąsiad, zrzędliwy gbur kiedy już otworzył japę, ale swój chłop i w głębi serca dobry kolega, choć gadatliwym do przyjemnej konwersacji nie był, a może właśnie i przez to, był szczególnie cennym kompanem golfowym.

Arnie zaśmiał się uderzając kolejną piłeczkę i poszybowała w niebo opadając na łące przed ścianą lasu. Pamiętał jak mu Martha kiedyś opowiedziała, jak żona Wiktora uparła się na sportowy samochód.

- Tylko kup taki mały, żebym mogła szybko poruszać się w korkach i łatwo parkować w mieście. - mówiła sąsiadka.

- Ale pick-up mi sie psuje. - odburknął mąż. - Myślałem w tym roku o nowym.

- I pamiętaj, urodziny moje się zbliżają, więc zrób niespodziankę. Zaskocz mnie czymś, co idzie od zera do dwóch setek w poniżej cztery sekundy. - pani Wiktorowa na autach nie znała się, ale słyszała, że sportowe rozpędzają się bardzo szybko.

Kiedy przyszły jej urodziny została faktycznie zaskoczona.
Wiktor kupił jej małą, zgrabną, łazienkową wagę.
 
__________________
"Lust for Life" Iggy Pop
'S'all good, man Jimmy McGill
Campo Viejo jest offline