Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-11-2014, 01:05   #4
Proxy
 
Reputacja: 1 Proxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputację
Świeże powietrze. Siedzenie na plecaku. W rękach burger i rozwodniony do niego napój. Widok urabiających się w pocie czoła młodych szczyli. Lożę szyderców można uznać za otwartą!

Są plusy dodatnie i plusy ujemne… Dodatnie były takie, że tu coś miało się dziać. Te ujemne to kroki wstecz, które trzeba było zrobić zaczynając w innym miejscu. Zaczynanie od początku było tak zniechęcające…

Jednak wieloletnia najemnicza praca wyrabiała jedną niezwykłą cechę - znieczulicę. Każdy najemnik w pewnym momencie miał już wszystko w dupie. Dzieje się w ten sposób - okej. Dzieje się w inny - też okej. Ktoś ma jakieś pretensje - a w dupie z nim! Jacyś inni mają pretensje - a w dupie z nimi! Właśnie dlatego burger smakował wyśmienicie. Właśnie dlatego, że można posadzić tyłek na plecaku i wpieprzać go mając w dupie wszystkie pretensje, czy “nie powinnaś tego jeść”, “trzeba tutaj się pilnować”, “a przełożony pozwolił?”.

Nie śpieszyła się ze swoim śniadaniem po które musiała drałować parę przecznic dalej, bo pobliska buda wciskała jakieś ścierwa. Napchała się i napoiła a gdy w stała i miała zacząć się zastanawiać gdzie pozostałości wywalić przyszedł przystrojony gość i wyczytał jej nazwisko. Przynajmniej kulturalnie mogła zapchać napotkany śmietnik bez konfrontacji z drylującymi pieniaczami.
W salce miejsce nie miało żadnego znaczenia. Przynajmniej dali krzesło i nie trzeba siedzieć na plecaku. Przyjrzeli się wszyscy sobie. Gdzieś w środku zajmowała miejsce osoba ubrana w kombinezon, która mimo swojej masywnej i barczystej budowy ciała była niezbyt wielkiego w zrostu. Latynoskie korzenie dawały się zauważyć na jasnej cerze i niezbyt delikatnej i niezbyt kobiecej niebieskookiej twarzy. Z łba ze wszystkich stron wyrastały ciemne blond kłaki, a jedyną ingerencją jej właścicielki było podgolenie jednej ze stron. Jeszcze na samej twarzy widniała wytatuowana pofalowana krecha rozciągająca się pod oczami na całą szerokość twarzy.

Poza tym, nikt nie przyszedł tu na pogaduszki. Pogadać to sobie można w pubie przy piwie. Albo na długiej trasie. Tu ludzie czekają, robota czeka. Po co przedłużać identycznymi wstępami?

Półłysy świr, któremu dragi podsunęły pomysł zabazgrania własnej facjaty w tak “przebojowy” sposób… Albo na odwrót. Świr, który najpierw zabazgrał sobie twarz i aby nie widzieć tego na swojej skórze zaczął brać tak mocny towar, że aż wyłysiał. Nie no… Świetnie.

Podniosłą się na duchu, że wcale nie jest w tak tragicznej sytuacji z dragami, jak myślała wcześniej. Uniosła brwi, pokiwała lekko głową i poczuła, że czas na własną dawkę. Sięgnęła do rzuconego obok plecaka i wyciągnęła dwie pigułki wraz z małą buteleczką wody. Szybkie odchylenie głowy, popicie i modlenie się aby zadziałały jak najszybciej.

Odezwała się nerwowa lalunia, która… Na prawdę? Działonowa z delikatnym charakterem? Ha~! To będzie komedia. Ciekawe jak znosi krytykę?

Kancik ust podniósł się w połowiczny rozbrajający uśmiech. W końcu odpuściła dziewczynie i sama zabrała głos.

- Correra. Nora… Albo Locusta, jak kto woli. Taxi - odezwała się paskudnie zdartym głosem - Możemy zaczynać? - obruszyła się na krześle szybko przechodząc do sedna jednak po chwili się wstrzymała zauważając kontem oka ostatniego obecnego - A nie~... Vasqese, daj głos - ponagliła beznamiętnie by mieć za sobą zbędne formalności.

Zastanawiające było jak świetnym pomysłem jest zgłaszanie się w takie miejsce gdy całe gardło atakuje choroba a przez chrypkę człowiek ledwie mówi.
 

Ostatnio edytowane przez Proxy : 29-03-2019 o 22:47. Powód: Zmiana imienia postaci
Proxy jest offline