Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-11-2014, 19:52   #3
Fyrskar
 
Fyrskar's Avatar
 
Reputacja: 1 Fyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputację
Bazrak był niski, zwalisty, krępy. Kanciasty w kształcie, brodaty. No, ogólnie mówiąc, owłosiony.

Był w końcu krasnoludem. Włosy miał niby owcze runo, oczy bystre, choć chciwe, bary szersze nawet niż normalny krasnolud.

Lata całe pracował w dokach. Potem odsiadka... robota na rzece, na lądzie, w mieście... teraz znów na rzece. Był twardy, niby kawał starej wołowiny.

Miał na sobie brygantynę, strój składający się z różnorakich, często niepasujących do siebie elementów. Większość była krasnoludzkiej roboty, przy podziale łupów skupiał się szukaniu przedmiotów wykonanych przez jego pobratymców.

Był dość rozmowny, choć agresywny, porywczy, za choćby najmniejszą obrazę był gotów łeb urwać i do dupy wsadzić. Ale był też profesjonalistą, interes rzecz święta, niesnaski i insze poróżnienia nie mogły wpływać na robotę i to, ten tego, kim był w oczach innych.

Tak też czasami czuł się rozbity...



Działa huknęły, aż statek zatrzeszczał. Przy stanie tej łajby nie dziwota, ale jednak...

- Ha! - krzyknął - Widziałeś, Hildgrim, jak pierdolnęło? Niby gniew boży, ten tego, flagellum divinum, jak to fratrzy mawiają. Na beczkę solonych sztokfiszy, co ten popieprzeniec Dieter wyprawia?

"Portowa Nierządnica" zaczęła zbliżać się do "Błękitnej Mierzei". Zbyt szybko...

- Cholera... - wycedził przez zęby - Bombardy nie zdążą wystygnąć... ech. Zwijamy się, szczury morskie. Ta łódka sama się nie zaborduje. No, ruszać dupy gnilcowate zęzole! Ostatnim wyczyszczę pokład!

Porwał z ziemi garłacz, wziął róg z prochem, garść kul, gwoździ i innego złomu zalegającego pod pokładem.

Wchodząc po schodach ładował garłacz.

Wybiegł na pokład, pobiegł do lin z garłaczem w łapsku.

- Ja pierwszy - rzucił do reszty marynarzy - chyba, że chceta po ryju młotem.

Złapał linę i, rozhuśtawszy się, pomknął ku kupieckiemu trójmasztowcowi. Niby kula od korbacza.

Upadł na pokład, aż deski się wygięły. Wycelował z garłacza w ciżbę, w gnoi, którzy nie wiedzieli, że jak Bazrak Bolgan strzela z działa, to się zdycha. Raz na zawsze.

Garłacz wypalił, a ku załodze "Błękitnej mierzei" runął grad metalu.

Przerzucił garłacz przez ramię, wyjął zza pasa młot, tarczę. I zawołał ku załodze statku kupieckiego.

- No dobra tchórzliwe szczury lądowe - krzyknął - Kto nie boi się walczyć sam na sam z krasnoludem?

Ruszył do przodu, ku ewentualnemu przeciwnikowi.
 

Ostatnio edytowane przez Fyrskar : 05-01-2015 o 17:36.
Fyrskar jest offline