Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-12-2014, 05:09   #9
Warlock
Konto usunięte
 
Warlock's Avatar
 
Reputacja: 1 Warlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputację
Okolice Aklenhof, Reikland
5 Pflugzeit, 2526 K.I
Południe


Potężny huk z trzymanego przez krasnoluda garłacza posłał w stronę ciasno zbitej gromady marynarzy grad ostrych jak brzytwa odłamków, kładąc na twarde deski pokładu trzech z nich i dotkliwie raniąc resztę. Bazrak widząc rzeź, która była jego niechlubnym dziełem, ryknął śmiechem psychopaty na całe gardło, a następnie z młotem w dłoni i obietnicą szybkiej śmierci w oczach skoczył do przodu, ku jednemu z groźniej wyglądających przeciwników

Barczysty żeglarz w porę dostrzegł zbliżającego się pirata i uskoczył w bok przed jego szaleńczą szarszą. Wykonując zamach całym ciałem posłał ostrze miecza w stronę gardła przebiegającego obok krasnoluda, lecz ten bez trudu sparował cios i mijając go błyskawicznie przełożył broń z prawej do lewej dłoni, a następnie odpowiedział potężnym uderzeniem, które spadło prosto na bark wilka morskiego, wyraźnie zaskoczonego tym oszałamiająco szybkim manewrem.

Gruchot pękających kości i przepełniony agonią okrzyk marynarza był niczym muzyka dla uszu długobrodego pirata, który ponowił atak spodziewając się szybkiego zwycięstwa. Tym razem to on się jednak boleśnie przeliczył, gdy zaślepiony bólem żeglarz ciął mieczem na odlew i trafił krasnoluda w nogę - “przyozdabiając” ją o kolejną paskudnie wyglądającą szramę.

Bazrak zacisnął zęby, zdusił chęć krzyku i ruszył do kontrataku. Przez dłuższą chwilę bezskutecznie zasypywali się gradem ciosów, aż w końcu doświadczonemu w karczemnych burdach piratowi udało się przedrzeć przez żelazną obronę marynarza i zadać kończące uderzenie. Młot nadleciał szerokim łukiem w stronę głowy umięśnionego mężczyzny i pomimo, że ten wystawił miecz w obronie to nie udało mu się zatrzymać nadlatującej żelaznej głowicy, która dosłownie roztrzaskała jego łeb na drobne kawałeczki - zalewając twarz krasnoluda fontanną krwi i drobnymi odłamkami tkanki mózgowej.

Zwalisty żeglarz z głuchym łoskotem padł prosto na twarde dechy pokładu Błękitnej Mierzei, ścięty młotem Bazraka z drwalską finezją.




- B-b-b-bierz co chcesz! - Zająknął się otyły kupiec z wielkim wąsem, po czym sięgnął tłustymi paluchami za pazuchę, wyciągnął z niej pobrzękującą sakiewkę i rzucił nią w stronę sięgającego mu pasa pirata. Jak na utuczonego wieprza był on wyjątkowo strachliwy...

Hildigrimowi zabłysły oczy na widok sakiewki, jednak niepokojący dźwięk dotarł jego uszu. Ktoś się zbliżał. Niziołek odsunął się nieco od drzwi i wyciągną w ich stronę garłacz, po czym rzucił do przerażonego kupca:

- Jak chcesz żyć, to nie pozwól bym ja zginął! Bo oboje na tym źle skończymy! – Krzyknął, po czym jak na zawołanie, w drzwiach stanął nieprzyjemny mężczyzna w białym fartuchu i tasakiem w ręku. Najwyraźniej obejmował to samo zacne stanowisko co Hildigrim. Żałował, że spotkali się w takiej sytuacji. Nie mogli nawet powymieniać się przepisami kulinarnymi.

Niziołek pociągnął za spust i… nic. Zero huku, zero dymu, zero odrzutu. Broń nie wypaliła. Skąd ten przeklęty kapitan wytrzasnął taką tandetę?
Hildigrim rzucił znaczące spojrzenie kupcowi.
- Zatrzymaj go, a powiem wam, co macie zrobić aby przeżyć!

Spasiony kupiec cały pocił się ze strachu i po chwili pod jego nogami pojawiła się niewielka kałuża o żółtym zabarwieniu i nieprzyjemnym zapachu. Był tak przerażony, że język sam zaczął mu się plątać, a skryta pod fałdami tłuszczu szczęka drżała z nerwów.
Twarz mężczyzny, najpierw koloru purpury, stała się trupioblada i chwilę później tłuścioch niebezpiecznie zachwiał się, stracił przytomność i wyrżnął jak długi prosto pod stopy pirata.

~ Ja to mam szczęście… - przeszło Hildigrimowi przez myśl, po czym sięgnął po wiszącą u jego boku drewnianą maczugę. Bo gdy dyplomacja zawodzi, przemoc staje się jedynym właściwym rozwiązaniem...

Stojący naprzeciw niego kucharz okrętowy sprawiał wrażenie groźnego przeciwnika, lecz w walce okazał się równie niezdarny co jego zwierzchnik - zaatakował jako pierwszy, wymachując przy tym groźnie wyglądającym tasakiem jak pijany rolnik sierpem, ale niziołek bez trudu zrobił unik przed tym niezdarnym atakiem i przemykając pod jego bokiem, podciął kucharzowi nogi. Mężczyzna w fartuchu runął prosto na kupca, przygniatając go własnym cielskiem, ale zanim zdążył się podnieść, poczuł na swoich plecach przytwierdzający go do podłoża but Hildigrima. Ułamek sekundy później potężny wybuch bólu z tyłu głowy pozbawił go przytomności…


Gdy bawidamek Nicolas w towarzystwie urodziwej Aisabel i reszty prostackich piratów wylądowali na pokładzie Błękitnej Mierzei, właściwie nie było już po czym sprzątać. Przeklęty krasnolud zdążył wybić prawie wszystkich zanim reszta załogi zdążyła się porządnie zabawić.
Ostała przy życiu trójka żeglarzy postanowiła walczyć do samego końca - żaden z nich nie potrafił pływać, a piraci Dashauera nie byli znani z litości. Utworzyli niewielki krąg tuż przy lewej burcie statku, groźnie przy tym wymachując szablami i rzucając oszczerstwa w stronę otaczających ich intruzów. Nie stanowili jednak większego wyzwania dla blisko tuzina zaprawionych w bojach rzecznych banitów, którzy rzucili się na nich jak stado wygłodniałych wilków na padlinę.

Pierwszy z członków załogi Błękitnej Mierzei wypadł za burtę po tym jak nóż rzucony przez Aisabel wbił się mu w płat czołowy, a pozostałą dwójkę pochlastała na równe plasterki reszta piratów, którymi niczym orkiestrowy dyrygent przewodził bosman Nicolas.

Ostatni na pokład Błękitnej Mierzei wkroczył sternik Mathias Shiffmann, który kompletnie zignorował rzeź i świszczące wokół głowy ołowiane kule. Ruszył prosto pod pokład, a to co tam zobaczył wprawiło go w niemałe osłupienie.
Niziołek ze znudzoną miną opierał się o belkę nośną, a tuż obok niego leżał na ziemi właściciel Błękitnej Mierzei przygnieciony przez martwe truchło jakiegoś faceta w białym fartuchu, który najwyraźniej zaliczył czymś twardym wyjątkowo silny cios prosto w potylicę. Jego łysa głowa była z tyłu rozwalona na dwie części, a z pęknięcia w czaszce wylewała się na dechy podpokładu galaretowana maź.

Hildigrim widząc zdziwione spojrzenie sternika przeciągnął się ospale i wzruszył ramionami jakby była to jakaś drobnostka. Tym bardziej utwierdziło to Mathiasa w przekonaniu, że nie należy oceniać innych po wyglądzie...

***

Przypominający spasionego wieprza kupiec wierzgał się i wiercił na wszystkie strony próbując wydostać się spod cielska okrętowego kucharza, ale był tak gruby, że nawet bez dodatkowego balastu na plecach miałby trudności ze wstaniem. Sapał i dyszał jak stary parowóz przy każdym coraz bardziej ospałym ruchu, aż w końcu zmęczony dał za wygarną - głowa bezwładnie opadła na podłogę, rozłożył szeroko ręce i zaczął oddychać ciężko niczym astmatyk walczący o ostatni łyk powietrza.

Na jego tłuściutkich paluchach obaj piraci spostrzegli połyskujące złote pierścienie. Szybka wymiana chciwych spojrzeń raczej nie zwiastowała tego, że mają zamiar grzecznie się nimi między sobą podzielić…

 
__________________
[URL="www.lastinn.info/sesje-rpg-dnd/18553-pfrpg-legacy-of-fire-i.html"][B]Legacy of Fire:[/B][/URL] 26.10.2019

Ostatnio edytowane przez Warlock : 14-04-2016 o 01:00.
Warlock jest offline