Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-12-2014, 23:45   #2
Cai
 
Cai's Avatar
 
Reputacja: 1 Cai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputację
Scully i Зола

(Dźwięk maszyny do pisania, wybija kolejne litery): Kilka dni wcześniej...

Bezchmurna noc. Most przy 275 wibrował wprawiany w drżenie ciężarem przejeżdżających pojazdów. Wampirzyca zbliżała się od strony Riverside Park, unosząc nad nurtem Missouri, stopiona z nadbrzeżną mgłą. Oddana jednej z tych podróży z położonym planem. Tylko miejsce docelowe było jak zawsze ustalone - kolejny świt. Jej uwagę przyciągnął ruch przy podporze. Kształt, dokładnie dwa, związane w dobrze znanym układzie. Dawniej, pewnie wywołałby w niej agresję. Zmieniła się, do tej pory nie mogła wyjść z podziwu jak bardzo. Teraz chciała tylko porozmawiać, z kimkolwiek, o czymkolwiek. Rozmowa pozwalała uporządkować myśli, tego jej było trzeba.
Czekała. Bezdomny, wypuszczony z objęć nieznajomego, stał na chwiejnych nogach pomiędzy granicą jawy i snu. Pojawiła się za jego plecami. Nie pozwoliła mu na powrót świadomości. Przerwała przytomność mężczyzny oszczędnym uderzeniem w tył głowy.

Przyłapany in flagranti szeroko otworzył usta. Jego ociekające krwią kły cofnęły się do naturalnych rozmiarów. Wygląd nieznajomego napawał odrazą nawet kogoś, kto podtrzymywał swoje nie-życie krwią innych. Nosił skórzany płaszcz, ciężkie buciory i zabłocony kapelusz z szerokim rondem. Ciekawski szczur wystawił pyszczek z głębokiej kieszeni.
- Doug, chyba daliśmy ciała - nieznajomy mówił do szczura, chociaż czerwone oczy miał wlepione w kobietę. - Dzięki, za... No wiesz - wskazał na odrzuconą nieopodal gałąź. - Jestem w mieście od niedawna i jeszcze nie do końca chwytam co i jak. Mam nadzieję, że nie naruszyłem twojej domeny, pani ...?

- Domeny... - Uśmiechnęła się z przekąsem. Ulubione słowo rosyjskojęzycznego mężczyzny o aparycji goryla, zaraz przed "ubije jak psa" i "będziesz błagać o śmierć, шлюха!" Kto by pomyślał. Umrzyki tak lubią reguły. Strefy wpływów, ograniczanie konfliktów, utrzymanie egzystencji. Ruda pominęła pytanie o personalia.
- Нет, не мое, но uważaj, tu najpierw biją, później będą gadać. Как z kim jeszcze zostanie. - Przyjrzała się dokładniej stojącemu przed nią Nosferatu, faktycznie był paskudny. Na tyle, że przez moment pożałowała decyzji o rozpoczęciu rozmowy. Zapragnęła wymazać go sprzed oczu. Mogła spróbować ogniem... lub alkoholem.

Wyciągnęła butelkę whiskey. Wyprowadzona z baru wskutek nieodpartej, wewnętrznej potrzeby. Odkręciła nakrętkę i zbliżyła gwint do ust. Trwała tak dłuższą chwilę, ostatecznie zadowalając się samym zapachem. Westchnęła krótkim "ale to wszystko popierdolone" i ostrożnie postawiła półlitrówkę przed bezdomnym.
- Na ból głowy. - W jej głosie brzmiała nuta zazdrości, spowodowana brakiem możliwości doprowadzenia się do podobnego stanu kompletnego upojenia. - Честно? Słaby wybór. Mało ugrasz. Car każe leżeć nisko. Что, ty marzysz o zamachu? - Rzuciła nieświadoma wydarzeń, które miały nadejść, a których wizja wydała się co najmniej zabawna.

Nosferatu wsłuchiwał się w niezrozumiałą dla niego mieszankę jakiegoś wschodnioeuropejskiego języka (pewnie rosyjskiego) i angielskiego. Wszystko okraszone paskudnym, zbyt miękkim akcentem. Uniósł flaszkę chwytając ją dwoma palcami i skrzywił się z niesmakiem. Wyglądało to dość upiornie i groteskowo (cały Scully!).
- Kiedyś ozłociłbym za taki dar. Teraz muszę podziękować. Wiesz, kłopoty żołądkowe. Tak czy inaczej, dzięki!
Rozejrzał się w koło - pod ich nogami leżał oszołomiony mężczyzna, lecz krył ich ruchliwy most. Z łatwością chwycił bezdomnego, posadowił go opierając o mur i tak zostawił. Kiedy facet się ocknie, będzie miał królewskiego kaca.

Szczur przebywający w kieszeni pisnął żałośnie i znów wychylił pyszczek.
- Cicho tam - Nosferatu wepchnął go z powrotem.
- Scully Juergens. Co masz na myśli mówiąc o "zamachu"? - zmrużył oczy.

- Kłopoty żołądkowe. - Powtórzyła. - Не говори, ja z Rosyji, mnie boli podwójnie. - Zlustrowała szczura ukrytego w kieszeni wampira. Każdy robi co może by zapchać pustkę. Ciekawe, czy zwierz ma coś interesującego do powiedzenia? Ciekawe, czy mózg mu na to pozwala? Prędzej Czacha sam ze sobą gada. Projektuje głos na gryzonia. Imię Scully nijak jej nie pasowało do aparycji Nosferatu, w myślach ochrzciła go череп, czachą. Trwała w milczeniu nim nagle uniosła głowę, jakby sobie o czymś przypomniała.

- Zamach, powiedziałam zamach? - Z niedowierzaniem przesłoniła usta palcami o zatopionych w czarnym lakierze paznokciach. Rozejrzała wokół, udając nerwowość. - Bredzę jak Anarchista, szukający товарищи broni..? Muszę się lepiej maskować. - Ostatnie zdanie wygłosiła bardzo konspiracyjnym szeptem. Na powrót spoważniała. - Tyle, что tej władzy nie sposób kochać. Doigrają się собаки. - Przeszła się tam i nazad, w końcu oparła plecami o ścianę zabazgraną szpetnym graffiti. - Вы увидите, ty Nosferatu. Tutaj Nosferatu są tu traktowani jakby specjalniej... jakby który za dzieciaka wszedł do carskiej wanny i bliżej się poznał z jego bladym tyłkiem.

Scully strzelił palcami i kończąc ten ruch wymierzył w jej stronę palec: - I doskonale się składa! Będę mógł im pokazać, że prawdziwe perełki wygrzebuje się z śmietników, a nawet bardziej cuchnących dziur - uniósł dumnie podbródek i obnażył kły.
- Co do kąpieli - nie praktykuję od dawna, nie licząc rynsztoków - zarechotał. - Tyły mam więc raczej zabezpieczone - puścił jej oko. - Mniemam, Towarzyszko, że miasto pęka w szwach od ruskich?

- Rzuć kamieniem, na pewno jakiegoś trafisz. - Drapała się po rudej czuprynie, próbując posegregować skład miejscowej Rodziny. - Много Krzykaczy. Wielcyj panowie o niemieckich, włoskich i radzieckich nazwiskach. Taka малая Europa. Jest i Polak. Rozbija się z motorowym gangiem. Ten jest казак. Ostatnią perełkę zaczepił na łańcuch i ciągnął po asfalcie do oskórowania. - Zrobiła pauzę. - Tak, więc ten... witamy w mieście. - Przyłożyła dłoń do ust, naśladując dźwięk urodzinowej trąbki, po którym nastąpiło - Badaaah! - Wybuch bomby z confetti.
 
Cai jest offline