Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-12-2014, 22:42   #12
TomBurgle
 
Reputacja: 1 TomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputację
15 października 1962, Omaha

Nerwowe kroki rozlegały się raz po raz po najmniejszej sali Elizjum; Morgan Förnster, Powiernik Elizjum, nieregularnie przechadzał się po lożach. I niemalże kipiał z frustracji.
Ze wszystkich sił chciał być w tej chwili na dole, w tym malutkim pokoju w studio nagraniowym, razem z Marchingiem, Estreicherem i pozostałymi gośćmi. Pomimo dzielących rozmówców różnic, dyskusja zawsze była żywa, pełna bon motów i taktowna; zupełnie inaczej niż z ważnymi wampirami. Jane dbała o gości, jej mąż prezentował Adzie świeżo zakupione nagranie Arethy Franklin. Słowem, najlepsze chwile Elizjum.
Mimo tego, nie mógł się pokazać wśród nich w takim stanie; po prostu nie uchodziło. Wciąż nie uspokoił się po nagłych odwiedzinach Yvaine w mieście; jego "zmarła" narzeczona po ośmiu latach jak gdyby nigdy nic w paradowała do fundacji z listem od ich wspólnego stwórcy. I odjechała w ciągu godziny. Drażnił go każdy głośniejszy dźwięk, irytowały dowody bezmyślności które zmuszały go do ciągłego czuwania. Nawet głód był ostrzejszy. Nie chcąc uchybić swoją niedyspozycją gościom, musiał zrejterować z piwnic. Mimo późnej godziny, na korytarzach wciąż panował szum: nadchodzący wielkimi krokami koncert wymagał przygotowań. A nie mógł opuścić budynku kiedy wciąż mogło się okazać że będzie musiał wziąć negocjacje w swoje ręce. Więc krążył.
Przynajmniej Breeze zamknęła się z tą jazgotliwą filipinką w studio i nagrywają. W wyciszonym pomieszczeniu.


22 października 1962, Omaha

Tuż za drzwiami fundacji, Morgan powitał nadchodzącego Eryka; jak widać on także został wezwany. Cóż innego wyrwałoby go z jego laboratorium tak szybko po zmroku? Nagłe wezwanie przez księcia który usilnie ignorował cały ich klan przez ostatnie lata jest kiepską wróżbą. Wezwanie całego klanu na raz jest jeszcze gorszą. Choć, szczęśliwym zrządzeniem losu, w mieście była para Lasombra; jeżeli ktoś miałby być kozłem ofiarnym lub ofiarą do bicia, byli znacznie wygodniejsi niż członkowie piramidy. Gdyby nie fakt że starszy z nich był cudownym kompanem na długie noce w elizjum i znacznie lepszym człowiekiem niż większość członków rządzącej koterii, byłaby to perfekcyjna sytuacja. A tak zostawał niesmak.

Na historię opowiedzianą przez Alistera zareagował niedowierzaniem. Niezależnie od ich charakterów, zamordowani byli aktywnymi, potężnymi wampirami. A zostali zniszczeni jednej nocy, w swoich schronieniach i do tego przez jednego wampira? W dodatku przez Gerarda, jedynego wśród nich z iskrą empatii. Chwilę za późno przemknął wzrokiem po twarzach zebranych, szukając wskazówek co robić dalej.

Propozycja Eryka była logiczna: linie telefoniczne można zepsuć, wojskową łączność znacznie trudniej. I zawsze zostawała magia krwi, to cudowne panaceum. Pokiwał więc energicznie głową aprobując pomysł.

Kiedy Adam zgodził się na propozycję ghula, Morgan zmartwiał. Jego wizja świata w której poprzednia ekipa tworzyła choć iluzje przestrzegania protokołu właśnie została rozbita w pył. Nie żeby uważał Estreichera za złego kandydata; przeciwnie, to jeden z najmniej podejrzanych wśród zebranych. Obok dwóch Brujah. Należało więc szybko dookreślić jego pozycję po tej niedźwiedziej przysłudze.
- Czy ktoś oprócz klanów Nosferatu i Tremere oraz pana Midnight'a chciałby wyrazić aprobatę dla wniosku o objęcie przez znanego wam i obecnego tutaj pana Adama Estreichera urzędu regenta naszego rejonu na czas kryzysu związanego z morderstwem księcia i jego bliskich? - zapytał głośno i wyraźnie przełamując niezręczną ciszę która zapadła po przeciwległej do Eryka stronie sali. I bacznie obserwując reakcje.

Przy okazji małego zamieszania kiedy zebrani gotowali się do wyjścia w kierunku kwater byłego skryby Förnster zbliżył się do Nosferatu. Przeklinając w duchu złośliwą przekorę która kazała Sculliemu przynieść na spotkanie przekrojową próbkę miejskich odpadków(co nawet przy zrezygnowaniu z wampirzych zmysłów było niemiłym doświadczeniem) zagadnął
- "W każdym konflikcie pierwsi giną Nosferatu". A przynajmniej tak mówi przysłowie -
Niemalże bezwiednie ustawił się pomiędzy Czeroskim, Midnightem i Juergensem; o ile wątpił żeby zostawiono ich przy życiu gdyby stanowili zagrożenie, to w trójkę powinni być choć powodem do zastanowienia się dla każdego napastnika.
 
__________________
W styczniu '22 zakończyłem korzystanie z tego forum - dzięki!

Ostatnio edytowane przez TomBurgle : 18-12-2014 o 23:02.
TomBurgle jest offline