Niecodziennym widokiem było zobaczyć Jean-Claude'a w pomieszczeniu innym niż salon. Zazwyczaj siedział on w pokoju dziennnym, przy kominku w swoim głębokim czerwonym fotelu. Dla większości gości, a nawet części pracowników był jak jeden z mebli, czasem tylko przemykał w ciszy do stajni. Jedynie nieliczni jak Blaise, Orsana i do niedawna Stary wiedzieli czym w karczmie zajmuje się Jean-Claude. Mówiąc krótko, zaopatrzeniem. To, że Jean-Claude opuścił swój fotel wskazywało na powagę sytuacji w jakiej się znaleźli.
- Śmierć starego niczego nie zmienia. Zajmujmy się tym co do tej pory robiliśmy, z tą różnicą, że teraz zamiast pytać się starego ustalajmy to między sobą. Jest nas trójka, więc wprowadźmy prawo większości.- Jean-Claude powiedział z silnym lokalnym akcentem, a hełm który miał na twarzy nadał jego słowom metaliczny pogłos gdy mówił. Jak zawsze.-
Nagle do kuchni wpadła młoda.
- Musicie tam pójść!- Krzyknęła. Jeden rzut okiem na jej twarz i Jean-Claude wiedział, że nie jest dobrze.
- Chłopaki Burgosa biorą się za łby z tymi z „Jaskólki”, od Leandro. Tamci chyba tylko po to przyszli, bo mają pałki i…- Jean-Claude podszedł do dziewczyny i próbując ją uspokoić powiedział.- Spokojnie. Zaraz się tym zajmiemy. Usiądź i napij się rumianku.- Po czym założył kastet na prawą dłoń.
- Blaise.- Jean-Claude zwrócił się do wspólnika wskazując na tasak wbity w deskę do krojenia.
- Mogę prosić do tańca?-