Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-12-2014, 15:23   #3
Asmodian
 
Asmodian's Avatar
 
Reputacja: 1 Asmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputację
Kolejny dzień w zapadłej dziurze jaką było Breen. Nie, aby narzekał, co to to nie. W sumie przyjemna robota polegająca na pomocy "Staremu" w utrzymaniu porządku w i tak przyzwoitej knajpie pozwalała na chwilę zapomnieć o problemach które z reguły szybko go znajdowały. Breen mogłoby nawet być przyjemnym miejscem jednak zbyt przypominało mu jego rodzinne zadupie by mógł o tym poważniej pomyśleć. W sumie zaczynał się jakoś ustawiać. Póki stary przyzwoicie płacił i zapewniał wikt i opierunek, a lokal obfitował w rozrywki. Czasem burda, czasem trzeba było komuś indywidualnie spuścił łomot, a czasem zdarzyły się jakieś ładne cycki przyjemnie grzejące rozpadające się łóżko. Towarzystwo też było przyjemne. Jean-Claude, chyba pomagier starego był w porządku. Doglądał wszystkiego i pilnował, by każdy dostał na czas żarcie, trunek albo miłe towarzystwo. Był uprzejmy, co w tej branży było rzadkie - większość pomagierów szefa miało nasrane we łbie, i w gębie. Jean-Claude był inny, i to się zauważało. Orsana....cóż, rudzielec miał najlepsze cycki w całym tym zadupiu i w zasadzie Blaise lubił patrzeć na nią, kiedy uwijała się między stolikami, od czasu do czasu waląc po gębie jakiegoś natręta. Miała swoje zasady i byłaby pewnie niezłą kobietą, gdyby Blaise oczywiście szukał takowej. Może dlatego nigdy nie próbował "zaproponować" jej pięterka, choć wielokrotnie kusiło go sprawdzić, co miałby wtedy podrapane.
Jednak sielanka, jak każda nie trwała długo i "Stary" dokonał - chyba ze starości, bo rzadko się widziało kogoś kto nie zmarł od zarazy, czy żelaza.
Co ciekawe, Jean-Claud miał ciekawy pomysł na spadek po "Starym", proponując mu i uroczemu rudzielcowi spółkę. I jakoś to poszło - gospoda prosperowała dalej. Blaise siedział właśnie w kuchni nad posiłkiem składającym się z wieprzowej, pieczonej nogi, sera Brinoix, pachnącej pajdy czarnego chleba, zakrapianej butelczyną cienkiego, ale całkiem ładnie wchodzącego w gardło wina z Bordeaux i zapowiadało się, że dzień nie będzie zbyt męczący.
I właśnie kiedy zaczynał kończyć drugą szklaneczkę Czerwonego Łazarza z Brodeaux za spokój duszy Starego gdy do kuchni wpadła młoda z rabanem.
- Musicie tam pójść!- Krzyknęła. Jeden rzut okiem na jej twarz i Jean-Claude wiedział, że nie jest dobrze.- Chłopaki Burgosa biorą się za łby z tymi z „Jaskólki”, od Leandro. Tamci chyba tylko po to przyszli, bo mają pałki i…-

Burgos. Opasły wieprz myślący, że całe miasteczko należy do niego. Może i ma rację, ale Blaisa denerwowały jego maniery i styl, w jakim wymuszał posłuch. Dawno doradzał "Staremu" inne rozwiązanie, ale albo miał skrupuły, albo nie stać go było.

- Blaise- Jean-Claude zwrócił się do wspólnika wskazując na tasak wbity w deskę do krojenia.- Mogę prosić do tańca?-

- Możesz - Blaise dopił szklaneczkę po czym poprawił pas z bronią, po czym chwycił wskazany przez Jean-Clauda tasak.
 

Ostatnio edytowane przez Asmodian : 22-12-2014 o 17:17.
Asmodian jest offline