Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-12-2014, 03:46   #24
Tyaestyra
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
Aaah...

Brzuszek wypełniony ciepłym i niezgorszym jadłem sprawiał, że Eshte nie tylko była niezmiernie uradowana, ale także jakoś zepchnęła w niepamięć istnienie prostackiego karczmarza.

Słońce zdążyło już zajść, kiedy wyszła na powietrze z budynku, a ciemności wczesnej nocy leniwie wślizgiwały się pomiędzy uliczki miasta. Nie sprawiło to, że gwar zrobił się wiele mniejszy, o nie. Idąc przed siebie elfka co i rusz musiała lawirować pomiędzy kręcącymi się jeszcze ludźmi, podziwiającymi nadal prężnie występujących artystów ulicznych. Dopiero teraz ukazywał się prawdziwy urok połykaczy i tancerzy ognia, magiczne fajerwerki bardziej zachwycały na tle atramentowego nieba, a i ballady bardów wydawały się teraz.. bardziej mistyczne. Nic dziwnego, że mieszkańcom i gościom z zewnątrz ciężko było zebrać się do snu.






Najedzony Skel'kel drzemał na jej ramionach, mrucząc cicho przez sen z równego zadowolenia co i ona. Chyba nawet był teraz odrobinę cięższy, ale i to była niewielka różnica. Zdawało się, że nic nie mogło zmącić spokoju i szczęścia otaczającego tę dziwaczną dwójkę. No właśnie, tylko się zdawało.

Tak samo jak o karczmarzu, tak samo Eshte udało się zapomnieć o śledzącym ją wcześniej obdartusie. Sądziła, że zostawi ją w spokoju po tym jak przesiedziała swoje w karczmie, gdzie wszak sam nie mógł wejść bez groźby zostania wyrzuconym na pysk za próg. Powinien się tym zniechęcić, poszukać sobie innej ofiary do dręczenia. Ale nie. W pewnym momencie jej błogi spacerek został zmącony znajomym już widokiem dostrzegalnym kątem oka. Miała tego dosyć, a na dodatek ani myślała prowadzić go prosto do swego wozu. Któż wiedział co takiego chodziło mu po głowie i jakim był degeneratem. Musiała temu zaradzić już teraz.

Nie dając po sobie poznać, że była świadoma tych wędrujących za sobą oczu, kuglarka jeszcze przez dłuższy czas lawirowała pomiędzy nocnymi spacerowiczami. Pozornie rozkoszowała się chłodem i wieczornym nastrojem miasta, lecz tak naprawdę to poszukiwała odpowiedniego miejsca na konfrontację. Objawiło się ono w bocznej, ciemnej uliczce, pozawalanej niepotrzebnymi nikomu gratami, które z okazji wielkiego ślubu należało zepchnąć gdzieś, tak jak chowa się śmieci pod dywan. Idealna pułapka.

Skręciła w tamtą stronę, przy czym nie zmieniła nawet rytmu swych sprężystych kroków, aby ta zmiana kierunku wydawała się jak najbardziej zaplanowana wcześniej. Tam to skry magii zaczęły przeskakiwać w jej krwi, aż urzeczywistniły się w postaci jej własnej iluzji stojącej u przeciwnego wyjścia z ponurej uliczki. Zaś prawdziwa Eshte ukryła się zwinnie za stosem pobliskich skrzyń.

Wyrostek który ją śledził miał najwyżej siedemnaście wiosen, wąs ledwie zarysowany pod nosem i czarną czuprynę. Chudy obszarpaniec w łatanych gaciach i tatowej, bo zbyt dużej, kapocie. Szczupły zwinny szczurek i niewątpliwie dumny ze swych umiejętności. Zbyt dumny, by zorientować się z kim ma do czynienia.

Wszedł prosto w pułapkę elfki, czujnie co prawda rozglądając się na boki. Podkradł tak do połowy uliczki i przyczaił w bezpiecznej odległości od iluzji. Miał z tyłu za paskiem szeroki i długi nóż. Ale ręce trzymał z dala od niego, zamiast tego zajął się obserwowaniem iluzji kuglarki, z której to prawdziwej natury chyba nie zdawał sobie sprawy.

Elfka ze swego ukrycia obserwowała młodzika będącego tak niedaleko niej, że mogłaby na niego wyskoczyć i od razu zacząć wypytywać. Ale nie, jeszcze nie.
Ściągnęła ze swej szyi nieco rozleniwionego liska i po tym jak sobie ziewnął prezentując ząbki w pełnej krasie, wskazała mu dzieciaka, a raczej jego bardzo konkretną część ciała – nogę. Zakręciła palcem wskazującym w powietrzu, dając pieszczoszkowi jasny obraz tego jak ma się owinąć wokół niej. Następnie puściła go na ziemię, by mógł jej plan wprowadzić w życie, gdy ona tylko uśmiechała się kwaśno pod nosem.

Młodzian nie zauważył zbliżającego się zagrożenia… aż było za późno. Futrzasty pieszczoch podkradł się do celu i zaczął nagle owijać się wokół jego nagiej łydki. Młodociany rzezimieszek zareagował na do głośnym wrzaskiem zaskoczenie i podskakując na drugiej nodze próbował strząsnąć Skel’kela z pierwszej zupełnie zapominając o iluzyjnej Eshte.

Siedząca w kucki chichotała sobie bezgłośnie, gdy do jej długich uszu dolatywały odgłosy tej straszliwej walki pomiędzy młodzikiem i jakże krwiożerczym liskiem. To powinno nauczyć dzieciaka żeby więcej nie bawić się w śledzenie jej.
Podniosła się nieśpiesznie, bo i nie chciała tak szybko przerywać Skel'kelowi, który najwyraźniej miał trochę rozrywki w byciu takim postrachem nocy. Ale już wyprostowana ruszyła w kierunku rzucającego się chłopaczka, cicho stawiając kroki i uważając, by w ciemnościach przypadkiem nie nadepnąć na nic bliżej nieokreślonego. Zbliżając się do niego z zamiarem pochwycenia mocno za jedną z tych szaleńczo machających rąk, zapytała złowieszczym tonem, nie bawiąc się w zbędne uprzejmości – Zgubiłeś swoją mamusię?

Nie udało się jej to. Wystraszony jej pojawieniem się tuż obok, dzieciak po prostu przewrócił się na bruk. I z słabo maskowanym zaskoczeniem próbował pyskować. - Może… a tobie co do tego?! Lubisz napadać ludzi w uliczkach?
I strząsnąć Skel’kela z nogi.

Nie przejęła się zbytnio swym niepowodzeniem w schwytaniu go. Opuściła rękę, po czym korzystając z jego dość żenującej pozycji w jakiej się znalazł, wykonała przed siebie jeszcze kilka kroczków. Aż bezceremonialnie mogła stanąć bardzo blisko i jeszcze pochylić się nad złapanym w potrzask młodzianem.
-Jest noc. A czyżbyś nie zauważył moich długich uszu? -mruknęła bez choćby cienia uśmiechu na ustach, który mógłby wskazywać na żartobliwą naturę jej słów. Patrzyła też na niego w sposób.. w jaki całkiem niedawno przyglądała się podanemu sobie posiłkowi w karczmie -Potrzebuję ludzkiej krwi do zaspokojenia mojego głodu. A jakaż będzie lepsza, niż ta należąca do dzieciaczka śledzącego mnie przez cały dzień?
-Tylko spróbuj elfia wiedźmo… w mieście jest dość zakonników Peruna i krasnoludzkich łowców odmieńców, by twoje odcięte uszy zawisły na miejskiej bramie. Tylko spróbuj… wampirzyco.
- burknął gniewnie dzieciak próbując udawać chojraka, mimo dość krępującego swego położenia.- Daj im powód do złapania i ubicia ciebie.

Kuglarka w odpowiedzi uśmiechnęła się, delikatnie i kocio. I wcale nie był to miły widok, szczególnie dla kogoś wydającego się być prawie na jej łasce. Kocia w nim była przede wszystkim kpina i przemądrzałość, jaka często się pojawiała na pyszczkach tych futrzaków nierozumiejących dwunogów.

-Przybyłam do miasta z zakonnikami i noszę w sakwie monety otrzymane od nich, a jeden z tych krępych brodaczy obiecał mi swą pomoc, kiedy tylko będę jej potrzebowała.. -zawiesiła swój głos, by chłopaczek sam mógł dojść do jakiegoś wniosku dotyczącego elfki i wyraźnej protekcji, którą z jakiegoś powodu została objęta przez samych rycerzyków. Nie musiał wiedzieć, że to nie do końca była prawda i Eshte raczej nie miała co liczyć na ratunek ze strony białowłosego lub czarownika, nazbyt zajętego zapewne odwiedzinami tutejszych zamtuzów.

Pstryknęła palcami i jej iluzja z cichym pyknięciem rozpłynęła się w cieniutkie smużki dymu, po czym wróciła do dręczenia chłopaczka -Wolisz sprawdzić swoje szczęście tutaj, w tej ciemnej uliczce gdzie nikt Cię nie usłyszy, czy powiesz mi dlaczego łaziłeś za mną?
- No boooo booo... jesteś taka no… ładniutka i w ogóle. Chyba wiesz po co mężczyźni chodzą za kobietami, co?
- rozgadał się złodziejaszek, podczas gdy znudzony byciem ignorowanym fajkowy lis spełzł z jego łydki. “Mężczyzna” z ledwie posiewem zarostu nad górną wargą uśmiechnął się niemrawo, choć pewnie sądził iż uśmiecha się lubieżnie.- A nuż by mi się udało nooo… bym zobaczył twoje cycki, czy coś? W końcu chyba warto prawda?
Był przerażony, ale na tyle sprytny by udawać że nie jest. Zapewne wyrósł na ulicy, gdzie bycie twardzielem ratowało. No i kłamał. Kiepsko i bezczelnie.

-CO?! - wręcz ryknęła elfka, co zawsze było zadziwiające, iż potrafiło wydobyć się z usteczek tak drobnej ciałem istoty. Fiołkowe włosy przybrały pomarańczowe odcienia, aż buchnęły falującymi językami ognia rozświetlającymi cienie nocy.

Pochylona chwyciła mocno chłopaczka za poły kapoty na klatce piersiowej, by go podnieść ku swym rozpalonym oczom. Oczywiście, zaledwie odrobinę, bo chociaż nie był narzekać na nadmiar jedzenia, to i ona nie miała zbyt dużej siły. Dlatego głównie go wyszarpała, a Skel'kel wdrapał się zwinnie na ramię Eshte i wyszczerzył się chytrze do młodego zboczeńca, gdy ta wściekle wyrzucała z siebie pytania -A to mało burdelowych elfów wałęsa się po mieście? Mało z nich żyje z pokazywania cycków? Myślałeś, że nagle zacznę się rozbierać? Za kogo Ty mnie masz, dzieciaku?

Gdzieś w swej złości pomyślała, że właściwie to mogłaby czuć się.. zadowolona z tego, że w otoczeniu tych wszystkich zaokrąglonych czarodziejek i nadmiernie cycatych elfek, to właśnie na nią padło zainteresowanie młodziana. Ale ten moment trwał bardzo krótko.

- Ale one każą sobie słono płacić… a ciebie planowałem podejrzeć za darmo.- odparł szybko młodzian mając nadzieję podsycić jej gniew, bo i ten gniew wykorzystać zamierzał.
Dzieciak uznał, że jest okazja by uciec i… wysunął się z za dużej kapoty, by najpierw na czworaka, a potem na dwóch nogach zacząć uciekać od niebezpiecznej i wściekłej elfki.
Jego celem było wyjście z ciemnej i pustej uliczki, jego zamiarem było napotkanie innych ludzi. Bo już głośno wrzeszczał. - Pomocy! Napadnięto mnie! Dobrzy ludzie… ratujcie!

Kuglarka cmoknęła z irytacja, a jej futrzasty pieszczoch nawet powtórzył cicho ten odgłos. Albo przynajmniej próbował.
Zapewne mogłaby zawrócić i po prostu sobie pójść w przeciwnym kierunku, ale jakoś niezbyt jej się podobała myśl, że ten dzieciak będzie biegał po mieście i ogłaszał takie oszczerstwa na jej temat. Wprawdzie nie była przekonana czyją stronę wzięliby „dobrzy ludzie”, ulicznego złodziejaszka czy.. cóż, elfki-nie-z-zamtuza, lecz jakoś nie chciała sprawdzać tym razem swojego szczęścia.

Zgasła więc i ruszyła za chłopaczkiem. Wyciągnęła w jego kierunku rękę, ale przecież był zbyt daleko, żeby mogła go pochwycić. Magia znowu zaiskrzyła się w jej krwi, a niedaleko wyjścia z uliczki pojawiły się jej trzy iluzje. Szczerzące swoje zęby w krnąbrnym uśmiechu, z rękami wyciągniętymi tak jak ona, i zupełnie nieruchome. Same w sobie nie były w stanie zatrzymać kogokolwiek, ale Eshte planowała je rozsadzić w gęsty dym. W końcu miała teraz do czynienia z byle dzieciaczkiem, nie kolejnymi szkieletami wrogiego czarownika.
W dodatku z ulicznikiem, który nie znał się w ogóle na magicznych sztuczkach. I wziął iluzje za bardzo realne istoty.

-Napa… - krzyk zamarł przez chwilę w jego ustach. Dłoń drżąc sięgnęła po nóż, ale widać było że nożownik z niego marny. Co najwyżej rzezimieszek. Dzieciak zatrzymał się zaskoczony, nie wiedząc jeszcze co czynić. A choć chwycił za broń, to nie był skory do jej użycia.

-No, no. Nie chcesz chyba zrobić sobie krzywdy? -mruknęła elfka, tym razem już starając się o łagodniejsze brzmienie swego głosu. Z ręką uniesioną i palcami złożonymi do ewentualnego pstryknięcia, w razie gdyby chłopaczek rzucił się dalej do ucieczki przez jej iluzje, szła powoli w jego stronę.
-Nikt się Tobą tam nie zainteresuje, bo wielcy panowie i damy są ponad zwykłych uliczników -gorycz odbiła się w jej słowach, choć nie tyle dotycząca samego dzieciaka, co tych nosów kupców i szlachty zadarty wysoko, by nie widzieć niczego znajdującego się poniżej nich -A ja nie potrzebuję, byś mi straszył moją jutrzejszą widownię. Przestań więc wrzeszczeć, jakbym Cię ze skóry obdzierała.

- Ale straż miejska… chętnie porachuje skórę odmieńcowi. A ja jestem chłopakiem Czarnego Bjorna. A z gangiem Czarnego Bjorna się nie zadziera.
- rozgadał się “bandyta” wyraźnie starając się być groźniejszym niż jest w rzeczywistości. Niemniej marnie mu to wychodziło. Co prawda Eshte nie słyszała o gangu Czarnego Bjorna, to jednak wątpiła by ten chudy rzezimieszek był jego członkiem. Albo w ogóle członkiem czegokolwiek poza kradnącej warzywa ze straganów bandy uliczników.
-Poza tym… nie wiem czemu mnie atakujesz kobieto. Gapienie się na ładny zadek nie jest jeszcze zabronione. Powinnaś się cieszyć, że komuś się podobasz.- burknął nerwowo zaciskając palce na nożu, którego nie potrafił właściwie używać.

Brew elfce drgnęła groźnie, tak samo jak i kącik ust, które próbowały się wykrzywić w ponurym grymasie. Ale zostały powstrzymane przez samą Eshte, która ani myślała dać się znowu wyprowadzić z równowagi temu byle łachmycie. W końcu nie był nawet w połowie tak denerwujący jak Thanekryst, a wbrew swoim słowom, był także o wiele za młody, o wiele za niski i o wiele zbyt żylasty, by miała czuć się dumna z jego zainteresowania swoim tyłkiem.

-A ten Twój Czarny Bjorn wie, że marnujesz cały dzień uganiając się za cyckami odmieńca, zamiast zająć się czymś pożytecznym? Czy może to właśnie jakiś gang nieletnich i nieopierzonych podglądaczy jest? -zapytała kpiąco, ani trochę się nie przejmując trzymanym przez chłopaczka nożem.
- Nooo... eee… mam trochę czasu dla siebie. Jestem bardzo ważnym członkiem gangu.- zaczął się plątać w zeznaniach młodzian.- Powinnaś być… no… dumna, że tak ważny członek półświatka zwrócił na ciebie uwagę.
-Oooooh.. to trzeba tak było mówić od razu, o Wielki Panie Półświatka!
-odparła Eshte zmieniając gwałtownie swe nastawienie, tym razem popadając w istny zachwyt po słowach chłopaczka. Tylko pozornie, naturalnie, i nawykłe do kobiecych zmian nastrojów ucho z łatwością wychwyciłoby tę nutkę kpiny skaczącą po jej języku.
-Gdybym wiedziała wcześniej z kim mam do czynienia, to wystarczyłoby jedno Twe słówko, a mógłbyś sobie podotykać i pooglądać moje cycki z każdej strony. Że nie wspomnę już o innych przyjemnościach, o których... -zniżyła swój głos do mrukliwego szeptu -..nie wypada mówić tak głośno..
-No to teraz wiesz…
- mruknął niepewnie młodzieniaszek nie dając się jednak nabrać na tą pozorną słodycz. Nie po tym co przeżył przed chwilą. - Więc ci wybaczam agresję. A teraz… muszę już iść, więc zabierz swoje duszki i udaj się swoją drogą.

Na te słowa, tak łaskawe wszak w ustach niezwykle ważnej persony mogącej decydować o jej życiu i śmierci, elfka pochyliła się w pokłonie. Niezbyt głębokim, a także zbyt teatralnym, nawet jak na nią, aby ktoś mający za sobą choćby liźnięcie zasad dobrego wychowania, mógł wziąć go za prawdziwy okaz szacunku. Nie pomagał też temu fakt, iż jej bliźniaczki u wyjścia uliczki wykonały identyczny ruch w tym samym momencie co ona.
Wyprostowała się następnie, ręką machnęła nonszalancko niczym pan na swe pachołki, a iluzje rozpłynęły się w mgiełkę znikającą powoli w powietrzu.

-Ależ oczywiście. Nie mam śmiałość odbierać Jaśnie Panu więcej z jego cennego czasu – rzekła na pożegnanie, niezmiennie tym samym przesłodzonym tonem, któremu jedynie głuchy dałby się oczarować.

Jej palce czochrały pieszczotliwie Skel'kela za jednym z uszek, gdy tak obserwowała oddalającego się chłopaczka. Wzruszyła lekko ramionami, kiedy lisek pomiędzy pomrukami przyjemności wpił w nią swe oczka, jak dwa bursztynowe paciorki błyszczące w ciemnościach niewypowiedzianym pytaniem. Może lata samotnych podróży odbijały się teraz na niej w postaci kojarzenia gestów zwierząt z ludzkimi reakcjami? Nie pierwszy raz przecież. Siedząc na wozie potrafiła toczyć długie dyskusje z Małym Bridem'. A może wręcz przeciwnie, i teraz po prostu rozumiała je lepiej niż jakikolwiek miastowy długouch?

Pewnym było, iż nie wiedziała co mu odpowiedzieć na to dziwaczne spotkanie, i wzruszenie ramionami najlepiej je podsumowywało. Dzieciaczek kłamał, ale skoro tak, to jaki naprawdę miał cel w śledzeniu jej, i to przez cały dzień? To pytanie pozostawało teraz bez odpowiedzi. A i myśli Eshte zbyt szybko zaczęły krążyć ku miękkim kocom czekającym w wozie na utulenie jej do snu, aby dłużej miała przejmować się jakimś małym kłamcą. I zboczeńcem.
 

Ostatnio edytowane przez Tyaestyra : 26-12-2014 o 05:59.
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem