Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-12-2014, 19:31   #2
Brilchan
 
Brilchan's Avatar
 
Reputacja: 1 Brilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputację
Samuel siedział zmartwiony w przedziale pociągu pędzącego do Nowego Xarxes. Pierwszym powodem był stan zdrowia Stanisława Nowickiego. Chłopak, któremu obiecał, że zadba o jego zdrowie został zarażony wyjątkowo złośliwym pasożytem, który w normalnych okolicznościach doprowadziłby do bardzo bolesnej śmierci.

Na szczęście mieli dość niezwykłe znajomości, pierwszym rozwiązaniem, jakie przyszło mu do głowy było wykorzystanie kamienia filozoficznego w tym celu udali się do Mustanga, aby wyjaśnić mu sytuacje i uzyskać pozwolenie na wykorzystanie artefaktu. Generał zamiast tego zaproponował, że skontaktuje ich ze sławetnym Doktorem Marco, który ukrywał się w Nowym Xarxes akurat w to miejsce gdzie Szkapa chciał ich wcześniej wysłać...

Jednak porzucił wszelkie wątpliwości, gdy Panna Ścieżka podziękowała mu za piękne kwiaty. Byli w związku odkąd to Syn Ziemi odstraszył kilka Białych Lilii, które bardzo chciały poderwać niczego nieświadomą bibliotekarkę byli na kilku randkach, które miały służyć, jako odstraszacz na kochające inaczej Xingiki a mieszaniec miał nadzieje, że z czasem fikcji stanie się rzeczywistością wszystko byłoby dobrze gdyby nie to, że do kwiatów był dołączony aforyzm, który upodobał sobie pewien skośniki skurczybyk, który nie życzył im najlepiej.

Tak, więc Samuel zapakował do pociągu wszystkich bliskich, jacy przyszli mu na myśl żeby w pustynnym mieście na spokojnie rozważyć, jakie zagrożenie może stwarzać rządny zemsty książę...

Z zamyślenia wyrwały go krzyki zdenerwowanej kuzynki Sao:



-Wy barbarzyńcy! Małą Mimi dręczą!- Wspomniała udomowioną białą tygrysicę, która musiała jechać w klatce ustawionej w luku bagażowym.

-Milcz kobieto, takie są przepisy. Tu jest Amertis i barbarzyństwem jest trzymanie zwierząt w przedziale z ludźmi. Nie mówiąc o uniknięciu paniki. Inaczej skończy się tak jak w dniu jak cię poznaliśmy- wycedził Stefan
-, Bo ty byś wszystkich wybuchał, a Mimi nikogo bez powodu nie ugryzła. To nie XiaoMay
-Xiao May jest malutka i świetnie udaje wypchaną. Dużo macie w Xing takich fajnych mini- niedźwiedzi? Spytał Stefan

- Kuzyneczko wiesz, że ja kocham Mimi tak samo jak ty, ale ludzie by się bardzo bali, masz racje to barbarzyńcy i nic nie rozumieją, ale nakarmiłem Mimuś ziółkami, więc sobie spokojnie śpi a jak tylko dojedziemy to ją obudzę a dzięki Danchemii dodam trochę energii i będzie szczęśliwym kotkiem - Samuel próbował załagodzić sytuacje.

-Mało mi palca nie upierdzieliła
- darła się Sao. - Ja widziałam tylko moją Xia Mei. Ale większych trochę na ziemiach mego klanu jest - odpowiedziała May
-, Ale jak ją porwą, albo coś zrobią - była przerażona.

-Jak się do tej pory nie dała porwać, to teraz pewnie też nie... Bo jak mądry zwierzak... Czyli dużo jest tam takich małych niedźwiedzi
. -Stefan, to jest kot... Chyba... -Gadasz jakbyś nie widział niedźwiedzia. Widziałem z siedem z bliska. I to wygląda jak niedźwiedź. Bardzo mały... I w czarno białe łaty... Ale to niedźwiedź…

- Znaczy się nie takich małych... Właściwie to całkiem dużych - powiedziała May - Ona jest kurduplowata jak ty, bo nie je mięsa jak ty - Sao wyjęła z torby Kiełbasę od Nowickich - Jedz, bo nie urośniesz!

-A, czyli, że jedyna w swoim rodzaju, jedno na tysiąc? Dobry omen, że panience się coś takiego trafiło. A miód zje? - potem dał Sao po łapie- A pytanie o pozwolenie? Gdzie proszę?!

- Nie wiem, nie dawałam mu go nigdy - rzekła May - Nie pozwalasz mi nawet nakarmić siostry? Sam, a po co... Sam, kto popilnuje, Mimi?

- W sumie ja mogę pójść będzie można tam spokojnie pomedytować a trzeba zerknąć, bo jeszcze ktoś się połasi na cenne futro, chyba, że ty chcesz? Wtedy byś się tak nie denerwowała?

-Nie zostawiaj mnie z nimi samego...
- Wycedził Stasiek łapiąc mieszańca za ramię.

- Idę, Mimi potrzebuje kogoś, kto ją naprawdę kocha... Ale wrócę Stefan! - zaniepokojona ruszyła w kierunku wyjścia.

- Ja ją też kocham, ale muszę zostać przy pacjencie
- Krzyknął za nią lekarz.

-Nie będę tęsknił- młodszy Nowicki się nawet nie obejrzał. -Jakim pacjentem? Stasiek kopnął Samuela w nogę.

- Z tobą pacanie! - Mieszaniec trzepnął Staśka w tył głowy.

-, Jakim? Al. wygląda zdrowo... Choć jakiś blady jest - zapytała Sao.

-To, co? Chcecie miodu na wzmocnienie? Wszyscy zdrowi. Przynajmniej na ciele, więc, o co chodzi? -Młodszy Nowicki wiercił oczami Samuela. Potem spojrzał na May -Chan Skinął głową: - Czy mamy czegoś nie mówić Edwardowi?

- Al. ostatnio źle sypia. Ciągle się budzi - powiedziała May - Staś chory? To pewno przez te chemie Stefana! Zawołało Sao.

- Chyba twoją kuchnię. Przy mnie nic mu nie było... A żarliśmy koty i psy
- To jak chcecie panie Samuelu, to pójdę z panem! - Stasiek szarpnął Samuela. - A oni sobie wyjaśnią

Samuel tylko pokręcił głową zniechęcony podejściem Stasia, ale obowiązywał go kodeks lekarski - Panie Alphonse może chciałby Pan mieszankę ziół nasennych - Spytał zmartwiony obawiał się, że jest winny koszmarom blondyna przez swój eksperyment z braterstwem krwi, który przywołał traumatyczne wspomnienia.

- Ale mi nic nie jest. To tylko stres - rzekł Alfonse poczerwieniały nagle.

- To może Waleriany na uspokojenie?


- Daj potem Staśkowi. Kretyn ostatnio łazi w nocy. Może mleko z miodem? Dobre na spokojny sen -ledwo spojrzał na brata.

- Moja kuchnia jest zdrowa. Moja prabacia ma sto cztery lata i nadal ćwiczy jogę. A Stach musi pić teraz żółć byka z krwią klaczy i mlekiem ryżowym dobre na wszystko
 
Brilchan jest offline