Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-01-2015, 18:16   #9
Guren
 
Guren's Avatar
 
Reputacja: 1 Guren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputację
-A nie możemy bez zbędnego kombinowania i po prostu szukać gagatka co zmajstrował dzieciaka Ravenównej, a Sao jako koło ratunkowe udaje jego narzeczoną?! Zdaj się raz na coś z tym, że jednak masz cyc... Jesteś dziewczyną!
-Śmiem wątpić, żeby to wiele pomogło w aktualnej sytuacji... Albo kogoś nie naraziło -
westchnął Stanisław
- Że nie uwierzą nam na słowo? Och daj spokój! Nie rozmiar się liczy!
-Czyj rozmiar?!
-No Saowych cyc... klatki pier... no drugorzędnych cech płciowych. Sugerujesz, że nic tam nie widać, kiedy widać? Mimo wszystko... widać...

- Bo ja trenuje - rzekła Sao patrząc na swoją klatkę piersiową. To samo zrobiła May.
- Nie bój nic, panienka już się ładnie kształtuje -Stefan chciał położyć rękę na ramieniu May, ale zmienił zdanie - A po drugie panienka ma to czego nie ma Sao. Urok osobisty, intelekt i dobrą osobowość. Szkoda, że zajęta - w dramatycznym geście przyłożył palce do czoła.
-Ależ panie Stefanie - zawołała May poczerwieniała. Alfonse zrobił srogą minę:
- Czy takie zachowanie jest u was normalne Popatrzył na Stacha
- I stąd biorą się białe lilje! - dodała Sao - [i] Lepiej uważaj Alphonse, bo jej też obrzydzi męski rodzaj [/i
- Ja ten no... - Stasiek się plątał. Nie znajdując rozwiązania dał bratu kuksańca - Ledwo przekroczyłeś 15-stkę i już takie... takie rzeczy wydziwiasz
Stefan odpowiedział kopniakiem w łydkę: - Hipokryta.... - potem spojrzał na May - Czy mógłbym z panienką pomówić na osobności? Na korytarzu? Zanim sprawy zajdą za daleko. Albo dobra pan Alphonse też może iść, ale nie więcej... osób
- Coo? absolutnie skonfundowana May rozglądała się na boki w poszukiwaniu ratunku
- Może pójdźmy, bo coś chyba trzeba wyjaśnić - dodał Al
- To idziemy... - młodszy Nowicki powstrzymał starszego nogą. Przeszedł parę kroków od przedziału na korytarzu, rozejrzał się a potem skłonił w geście podpatrzonym u Xingijczyków:

- Ja bardzo, bardzo przepraszam jeśli to wypadło dziwnie... Ale mam problem z Sao, który nie wiem jak inaczej rozwiązać... I proszę uwzględnić, że jestem synem rolnika z Piastii, więc nie ogarniam tych no... dworskich ceremoniałów z Xing. U nas sprawy stawia się raczej jasno- flaszka, albo w pysk
- zakochałeś się w Sao - zawołała z zachwytem May
- Można było się tego domyślić - Al poklepał go po plecach
- Ja? Nie! Nie ma mowy, nie mój typ. W ogóle to nawet mnie do tej pory nie przeprosiła za tygrysa, chociaż tyle nam to narobiło problemów! W ogóle nie ogarniam tej... kobiety... zapewnił gorliwie - [i] To... Stanisław robi maślane oczy. Ma za sobą z Piastii dość... skomplikowany związek i pewnie nie ma co już się dłużej o to szarpać, tylko iść dalej. J I cóż skoro Sao też jak dla mnie robi do niego maślane oczy...A jednocześnie wyjeżdża z tymi białymi liliami... Ale pani May twierdzi, że pierwsze słyszy o tym... A młodsze rodzeństwo to z reguły nie docenione źródło informacji. To sprawa jest dziwna, czyż nie? -
- Wiesz Stefan, ja mam dużo rodzeństwa i nie wiem wszystkiego o wszystkich. Lepiej znam kuzynki i kuzynów bo wychowywałam się u ciotki – zamyśliła się - No do zaręczyn potrzeba paktu ojca pana młodego i matki panny młodej. Ustala się podarki i na ile lat mają być rozłożone [/i
- Tia słyszałem ile was jest ... Może nie wybiegajmy aż tak daleko do ślubu... Choć u nas podobnie na ślubach, mówi się na to "posag". W każdym razie panienka i tak ma większe szanse na dojście do prawdy ode mnie. W zasadzie największe z nas... Zwłaszcza, że Sao uparła się odpowiadać na wszystko tylko na "Nie". Dlatego nie wiem, czy mam pomóc mojemu idiocie... ekhem... Stanisławowi. Czy odwlekać go od tego pomysłu, bo nic nie wyjdzie. Ma zdecydowanie za miękkie serce...
- U nas to zabiera się dziewczynę do lasu i rozmawia o wszystkim, tylko o nie miłości. Wpatruje się w gwiazdy i potem nagle wyznaje się miłość. Czasem trwa to trzy dni powiedziała May tonem uczonego.
Al. wyjrzał przez okno: - Z lasem może być problem - odparł młodszy alchemik
- Pustynia też jest dobra - rzekła May
- U nas podobnie... W każdym razie sprawa wygląda tak- ja badam grunt u Staśka, a panienka u Sao. Jeśli panienka uznaje, że są hmmm.... sprzyjające warunki, to my ich jakoś dyskretnie popchniemy. Ja Staśka, panienka Sao.
W sensie czy jest sens ich zaprowadzamy do lasu, albo chociaż do baru. Rozumiecie?
Młoda danchemiczka promieniała
- Nikt mnie nie prosił o pomoc w swataniu
- Hej Stafano! - zawołała Leslie była ubrana w różową kokardkę z falbankami, a włosy miała wytrefione, i na dodatek na głowie miała wstążkę - [i ] Odprowadzasz Xingijskie dziecko do mamy? A ten duży to brat tej od profesora?

- Jak dobrze wiedzieć, że panna May rozumie. Leslie, mia belle... wyglądasz jakoś inaczej.... niewinniej i młodziej
- Nie niewinnie tylko jak mała gówniara - powiedziała leslie
- Powiało chłodem rzekł Alphonse
- Mam szesnaście lat - rzekła May z oburzeniem Leslie podeszła, przyłożyła dłoń do głowy May a drugą do swojej
- Góra dwanaście - odparła i mrugnęła do ala
-Ano aż dziw bierze, że jesteście siostrami z Sao. Nawet jeśli przyrodnimi. W każdym razie mam nadzieję, że sobie wyjaśniliśmy nieporozumienia. Zwłaszcza, że ledwo własne sobie wyjaśniliście... Z góry dziękuje za pomoc panienki May. Tylko niech panienka nie rozpowiada o moich porywach miękkiego serca. Muszę dbać o reputacje...
Rozumiem, że znacie już Leslie Armstrong. Długo przebywającą w szkołach za granicą wnuczkę Philipa Gargantona Armstronga

- E tak jakby z drugiej ręki - powiedział Alphonse
- Nie jestem dwunastolatką a to mój chłopak - May zagroziła, a xiao zaczęła warczeć
- To En punible - rzekła Leslie - Co to za kot?
- Leslie! - rozległ się krzyk z sąsiedniego przedziału.
- Z kim jedziesz? -Stefan przywarł do ściany i z ręką za spodnie po Nightwinga.
- Z twoim rudym kompanionem i moją głupią ciotką oraz taką okularnicą i burżujką - z przedziału wyszła Kobieta w pięknej, ale niepasującej Sukni - Co znowu narozrabiałaś? I czy się przedstawiłaś - To Stefano, chłopak z ferajny
- "Stefano" to przezwisko, bo Milord zawsze twierdził, że moje imię z chrztu jest komiczne. Bo przywodzi mu na myśl batony "Pawełki". Paweł Damięcki. Jak mniemam jest panna kuzynką panienki Leslie? - Stefan przeszedł do swojej oficjalnej roli i nie mniej oficjalnej postawy.
- Niestety, moja siostra piętnaście lat temu... to skomplikowane - rzekła uśmiechając się do Stefana - Ty też jedzieś do Los Xerxes? Z bratem? I konowałem "
- Kopę lat panie Vilmundzie. Nie spodziewałem się pana tutaj. Ano jadę z nimi i ze znajomymi. W tym z tą białowłosą, co już sie poznałyście [/]
- Ta wredną? Ma tu tygrysa - zapytała nieufnie
- Leslie, kto brałby do pociągu Tygrysa
- Tamta by wzięła - mruknęła leslie Z przydziału wybiegła Winry

- Cześć Al. Cześć May - uścisnęła się z May i Aphonsem
- Witam Panie...
- Paolo dokończyła Leslie
- Dawno się nie widziałyśmy od Briggs - zmieniła temat Xingijka
- Chciała i to bardzo, ale jej to wyperswadowaliśmy. I nadal płacze, że jak można trzymać oddzielnie tygrysa. Witam mistrzynię Rockbell -powiedział Nowicki zastanawiając się czy wiać, czy też to za niegrzeczne - Panie Vilmundzie, czy pozwoli pan na chwilę?

-Tak ? - Midgardczyk podszedł do młodego.
- Może lepiej byłoby to omówić jak dojedziemy do Xerxes w jakimś barze, ale... Cóż... Starszy powiedział, że chyba będzie się musiał ożenić
- Gratulacje ? - zapytał Vilmund zdezorientowany słowami młodego.
- Nie spyta pan nawet z kim i dlaczego?
- No właśnie się zastanawiam raczej nie spieszyło mu się do ożenku z tego co pamiętam.
- Powiedzmy, że to raczej nakaz od tych trojaczków spokrewnionych z panią Rizą. Nakaz ratowania honoru córki Ravena, bo ojciec jej dziecka gdzieś zniknął.
I nie wiem czy nawet znalezienie i przyprowadzenie właściwego "majsterkowicza" wystarczy. Trojaczki gadały, że spalono nasze rodzinne gospodarstwo, a... nie wiem jak to określić... Szczęście w nieszczęściu? Ale chyba pozna pan mojego Tatkę i resztę famili... Zmierzają do Amertis...
- To chyba dobrze, raczej nie ma sposobu by mu się urwać ?
-Urwać Tatce, czy Staśkowi?
- Trojaczkom... a raczej wiadomo komu...
-Wątpie, żeby moja rodzinka dała sobie łatwo zrobić krzywdę. Ja o tym świadczę, pan mnie zna, więc to wiele mówi o mojej rodzinie, nie?- Stefan klepnął się w klatę.
W każdym razie motyw przewodni najbliższego spotkania to będzie jak się z tego wykaraskać... Bo nawet jeśli nie Grumman i cała reszta, to Tatko i tak mnie zabije... Ślub, albo rozwód starszego, w ogóle nawet połowa tego bajzlu to by wystarczyła odpowiedzialnemu rodzicowi, aby osiwieć. Tatko i tak jest już siwy, ale rozumie pan... Na pewno nie zapomniał, że uciekłem z domu, ale jak się dowie o starszym...
Już sama Sao by starczyła, żeby rozpętało się w domu piekło. Stasiek i tak zawsze był pupilkiem taty, więc by się wykaraskał. Ale teraz trojaczki się wtrąciły. Jak dojdzie jednak do ślubu z Ravenówną, a potem pierwszy rozwód w rodzinie.... Jakoś to zwalą, że to też moja wina... Jakieś słowa otuchy dla biednego dziecka, panie Vilmund?

- To twoja wina ? - rzucił uśmiechając się złośliwie po czym dodał - Chyba dramatyzujesz twój ojciec musi mieć jakąś granicę tolerancji dla wybryków twojego brata.-Dla niego ma. Wszyscy mają bardzo wysoką... Ja jestem ten co wdał się w stryja- kombinatora i w dziadka zrzędę
- Rozmasował sobie kark: - Sęk w tym, że tolerancja na wybryki Staśka jest dużo wyższa niż na moje. Ja dostałem lanie za rozłożenie budzika na części, a miałem wtedy 5 lat. Staśkowi tylko kazali posprzątać spaloną alchemią szopę. A 2 lata temu chociaż byłem cały czas z ludźmi i daleko od wydarzeń, to gdy wysadziło piec Kowala petardami, to nikt nie domniemał mojej niewinności tylko kazali przepraszać na kolanach za coś czego nie zrobiłem. Bo jak nic w moim stylu. I dostałem lanie pasem. Tylko stryjek się za mnie wstawił. - westchnął - Aż współczuję Szkapie. Nawet nie ma jasnych dowodów, a ma przerąbane u własnej żony... [/I
- No tego ostatniego się nie spodziewałem, myślałem ze go nie znosisz. Niestety jedyna osoba która by mogła by tą sprawę wyjaśnić to Olivier a raczej wątpię czy ja lub ty byś przeżył zadanie jej tego pytania. - popatrzył na młodego i dodał - A z tym kowalem to doszliście potem kto naprawdę był winny ?
- Nie, nikogo nie obchodziła prawda. Zwłaszcza, że facet mnie nie lubi za to, że próbowałem ze stryjem zrobić koledze Staśka protezę na miejsce urwanej nogi. Kowal zrobił odlew nogi od której Jędrek się wywalił i złamał bark. Stryjek powiedział, że trzeba to potraktować jak część kukły i potem ze mną składał coś w stronę protezy. Po kilkunastu próbach daliśmy radę zrobić ze mną taką co trochę pod naciskiem się zginała. Marnizna w porównaniu z Amestrajskimi, ale tak nie obciążało ciała i mógł swobodnie kustykać. Nikt też nic nie powiedział jak Kowal przy wszystkich ją rozwalił... Było, że ]my się ze stryjem wtrącamy bez hm... uprawnień... Jędrek przez niego za to znowu złamał bark. I Kowal nawet nie przeprosił, że zrobił mu krzywdę
- Czyli zarozumiały debil.
- Tia, ale i tak jedyny kowal we wsi.... Rodzice chcieli mnie do niego oddać do terminowania, żeby był pożytek z tego mojego masteklepienia. Dużo prosili, ale Kowal się nie zgadzał. Też nie chciałem, ale nie mam nic do gadania... Po tamtym incydencie to odciął mi rodzinę od swoich usług. Na szczęście dla rodziny to stryjek kiedyś pracował w stadninie to umie podkuć konia. Z tatą też coś tam masteklepieć umieją
Kowale z pozostałych wiosek i miasteczka też się naszego boją narazić, więc też nas odcięli...

- Chyba trochę z tematu zboczyliśmy...
- Tia... W każdym razie... Nie wiem, czy Szkapa ma akurat Leslie na sumieniu, ale póki co bez dowodów jest niewinny.... Ale na jego miejscu bym przeanalizował wszystkie pomroczności jasne i nadużycie alkoholu, czy nie ma szans na innego bękarta. Bo jeśli nawet Leslie nie jego, a potem by się wydało, że jednak jakiegoś ma... Stryjek po jednej nocce z nadużyciem grzybków - halucynek zrobił mojego kuzyna Mirka, a teraz tkwi w małżeństwie ze stryjenką Helą. Dziurę w pamięci ma z tej nocy, ale Mirek niewątpliwie jego. Aż żal, że jeszcze nie popełnili ze stryjenką. pierwszego w rodzinie rozwodu. Osobno są w porządku, ale razem.... Już lepszy rozwód... W każdym razie trzeba myśleć co z tym ślubem. A w pociągu jest jeszcze Wąglik z Priscillą jakby chciał ich pan zobaczyć.
- Coś się wykombinuje, oby Grumman i trojaczki nie próbowali niczego więcej... bo wtedy dowiedzą się jak takie szantaże kończą się w Midrardzie. Poza tym jeszcze raz szantażuje was że zrobi coś waszej rodzinie którą próbowali złapać ale im się nie udało i teraz ich szukają ale jakoś im nie wychodzi... Tak ?
-Powiedzieli, że spaliło gospodarstwo, więc moja rodzina tutaj zmierza. Nigdy nie podawaliśmy adresu w Piastii, ale jeśli doszedł gdzie jest mała, przygraniczna wioska to Grumman ma jakieś dojścia u Szarych lub Wiesi. To brzmi jakby miał ich na celowniku, albo mu na razie uciekli. W każdym razie moja rodzina nie z tych co się łatwo dają złapać.
- Czyli poza groźbą udało im się popisać swoją niekompetencją ?
-Oby...Może nas tylko straszyć, albo jeszcze nie wie, że ktoś z jego ludzi leży pod jaworem po ciosie siekierą w łeb. Najlepiej tym zielonym, pamiątką po Potopie Midgardzkim. Z tuzin alchemików nim wybito
- Cóż jak on jest tak "uprzejmy" to my możemy się odpłacić tą samą metodą w ostateczności znaczy się. Choć wtedy by go zapewne krew zalała...
-Ano pożyjemy zobaczymy panie Vilmund. Dzięki
-potarł nos śmiejąc się
 
Guren jest offline