Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-01-2015, 09:01   #7
Evil_Maniak
 
Evil_Maniak's Avatar
 
Reputacja: 1 Evil_Maniak ma wspaniałą reputacjęEvil_Maniak ma wspaniałą reputacjęEvil_Maniak ma wspaniałą reputacjęEvil_Maniak ma wspaniałą reputacjęEvil_Maniak ma wspaniałą reputacjęEvil_Maniak ma wspaniałą reputacjęEvil_Maniak ma wspaniałą reputacjęEvil_Maniak ma wspaniałą reputacjęEvil_Maniak ma wspaniałą reputacjęEvil_Maniak ma wspaniałą reputacjęEvil_Maniak ma wspaniałą reputację
Edmund jeszcze nigdy nie był w takim przybytku. Zgodnie z jego wiedzą zajazdy dzielą się na dwa rodzaje. Jedna połowa to miejsca gdzie można dobrze zjeść, druga to miejsca gdzie można wypić i dostać po mordzie. Do pierwszego rodzaju nie chadzał, ponieważ nie było go stać. Drugi też omijał szerokim łukiem, ponieważ lubił swoją mordę. Jednak ten lokal łączył w jakiś dziwny sposób obydwa rodzaje, czuć tutaj było wspaniały zapach smażonego mięsa i krwisty smród pięści w nos.


- Drogi Jakubie, przynieś nam siedem piw, o ile oczywiście to nie problem. - rzucił zachęcająco Edward zdejmując poły swojego płaszcza i przerzucając go przez pobliskie krzesło.

- I rzeknij nam, co to w kuchni się gotuje. - Yorri zerknął na towarzyszy. - Nie wiem jak wy, ale ja dość głodny jestem.

Oberżysta wytarł ręce w zawieszony u pasa ścierak. - Pewnie grzane świnki chcą? - rzucił z uśmiechem patrząc na Edmunda. - Żona kapustę gotuje z mięsem. Prawie gotowe. Jest też wczorajsza kasza.

- Ja również, Yorri. Ja również. - powiedział Winkel ściągając płaszcz, wieszając go przez krzesło i siadając. - Oberżysto, poproszę jedno grzane, trochę kaszy, a jak już będzie gotowa kapusta to też mniejszą porcję. - dodał patrząc w stronę gospodarza Bert.

- Kapusta z mięsem brzmi zachęcająco. - powiedział Edmund rozglądając się po sali.

Oberżysta kiwnął głową patrząc po reszcie.

- No to poproszę kapustę i mięso… a piwa chętnie bym się napił - oznajmił Yorri. - O ile żadnymi indegirenicy… tfu… wodą by chrzczona nie była.

- Że co? Wodą szczane? Nie u mnie - odburknął.

- Sratatata… - mruknął pod nosem Yorri, za cicho, by ktoś go usłyszał. - Każdy tak mówi.

- Kasza, mięso, kapusta... To się dobrze słyszy - powiedział Jost. - I piwa kapka.

- Kasza z mięsem, jak najbardziej. Ale do picia tylko napar z ziół - podkreślił Eryk chwilę po tym jak dyskretnie powitał wpatrzonego weń łowcę czarownic znakiem spadającej komety, i usadowił się na miejscu.

- Co macie najmocniejsze. Podwójnie. - zamówił Arno.

Ponury Sigmaryta z drugiego końca sali, dostrzegł gest Eryka i nieznacznym ruchem nadgarstka wzniósł dwa palce, wskazujący i środkowy, w widełkach skierowane do góry. Karczmarz dostrzegł również i zgaszonym spojrzeniem powiódł do stolika Łowcy Czarownic zerkając ukradkiem na trójkę zbrojnych. Potem przyjąwszy już wszystkie zamówienia od Stirlandczyków, oberżysta na odchodne zapytał wszystkich:

- Zostaniecie u nas na noc zapewne? Jeden pokój jest, wspólny. Prywatne zajęte wszystkie, ale za dopłatą się znajdzie i osobne łóżko. - puścił oko do Gowdie.

- Dla mnie wspólna sala aż nadto wygodna - machnął niedbale ręką Sigmaryta, i na samo wspomnienie warunków świątynnych, uśmiechnął się. - Ale nie mogę mówić za moich towarzyszy.

- Oczywiście wspólna sala jest lepsza niż spanie pod gołym niebem - powiedział Jost. Co nie było wcale tak oczywistą prawdą.

- Nie oponuję - Yorri zaczął wiercić się na krześle, szukając sakiewki. - I naprzeciwko wspólnej izby nic nie mam. Prawdopodobnie i zapewne. Ino, jak który wszy, bądź też pchły, ma, to prosiłbym, co by uprzedzić wcześniej.

Edmund odchrząknął na tyle głośno, aby inni bywalcy karczmy także usłyszeli. - Skoro wiemy już co jemy i gdzie śpimy, chciałbym cię jeszcze Jakubie o coś spytać zanim przyniesiesz jadło. Jako karczmarz musisz słyszeć to i owo. Co wiesz o Czarnej Strzale?

- Tyle co wszyscy w okolicy. - odpowiedział Jakub. - Czyli nic w zasadzie. - wzruszył ramionami. - Banda to rzezimieszków szlaki trzepiąca. Jedni gadają, że bogatych grabią, a biednym dają. Inni, że wyjątków nie robią nikomu. Pewnym jest, że czarnych strzał używają. I że listem gończym oblepiona okolica. Na naszym rynku też wisi. - wskazał palcem przez okno. - Tam - wskazał słup z ogłoszeniami niedaleko szafotu.Gdy wzrok karczmarza zatrzymał się na wisielcu, gadatliwy mężczyzna przygasił się. - Też na Czarne Strzały polujecie? - zapytał westchnąwszy.

- Na nikogo nie polujemy, jedynie chcemy wiedzieć kogo unikać. Wydajesz się strapiony. Czy ten na szubienicy ma coś z nimi wspólnego? - spytał Edmund.

Jakub spuścił wzrok. Pochylił się nad stołem przecierając blat choć był tylko zachlapany trunkiem. - Nie sądzę. - Posłał ukradkowego żurawia ku łowcy czarownic. - To Peter. Nasz rzeźnik... nekromanta... - szepnął i zrobił minę jakby mu z tego powodu było wstyd. Najbliżej siedzący miejscowi, nadstawiający ucha, jakby odruchowo obrócili głowy ku stolikowi sigmaryckiego rycerza, na moment, bo nikt nie chciał czuć na sobie spojrzenia łowcy. W karczmie zrobiło się na tą chwile ciszej i markotniej.

Edmund odchrząknął ponownie, gardło swędziało go najwyraźniej dość intensywnie. - Przynieś Jakubie nasze trunki i jedzenie, widzę, że moi towarzysze już z głodu wytrzymać nie mogą. - Wzrokiem pełnym błagania spojrzał po grupie, pragnął, aby ktoś mu pomógł przerwać ciszę.

Karczmarz posępnie kiwnął głową i poszedł do kuchni.

- No to czas najwyższy lepiej się poznać. - powiedział Winkel do swojej stolikowej braci. - Yorri, jeśli można spytać w twojej rodzinie taki wzrost jest dziedziczny? Jesteś chyba najwyższym krasnoludem jakiego widziałem! - dodał Bert reagując na zew Edmunda.

Yorri uśmiechnął się. - Bywają wyżsi. Ale prawda, wysoki jestem. Po dziadziu, ojcu matki ma to. Dziadzio ma w sobie krew Starych Dębów z Zhufbaru. Nieco rozcieńczoną, prawda, ale jednak. Założyciel owego klanu, co to jako Starą Dąb zapamiętany został, miał podobnoż, wystaw sobie, ponad pięć i pół stopy! A przynajmniej… tak mawiają. Inny mój przodek miał podobno dwie stopy… ino, że tu, ten tego, o inne wymiary chodzi… rozumiesz chyba kolego szanowny?

Edmund zaśmiał się szczerze i jednocześnie puścił oko do Berta.

- Nigdy nie widziałem krasnoluda wysokiego na pięć i pół stopy. Nawet o takim nie słyszałem. - zdziwił się Bert. - Dwie stopy w wymiarach poziomych jak rozumiem? - zapytał Winkel odmierzając na swojej ręce. - Straszne! Oby nasza nowa przyjaciółka nie popadła z Tobą w miłowanie, bo… - zaśmiał się Winkel. - Chociaż to by nie była najdziwniejsza para jaką w życiu widziałem… - zaczął gawędziarz aby zgrabnie przejść do jednej ze swoich popisowych opowieści.



Edmund słuchając opowieści Berta o poprzednich przygodach swojej drużyny rósł w przekonanie, że to właśnie ich szukał cały czas. Zwierzoludzie, ogry, śledztwa, o czymś takim marzył od samego początku, a nie wyrywaniu sakiewek z rąk przerażonych podróżników. Jedząc coś co najprawdopodobniej było świńskim tyłkiem mógł się tylko uśmiechać, ponieważ jak to mawiała jego matka „Jak pies je to nie szczeka”. Jednak część jego mózgu analizowała nowych kompanów, w końcu to właśnie z nimi los go związał, przynajmniej na jakiś czas.

Gowdie przez praktycznie całą podróż szczebiotała o jakichś niestworzonych sytuacjach z jej życia, przyprawiając Edmunda o ból głowy, a teraz nieco przygaszona podbierała kapustę z talerza krasnoluda, gdy ten nie patrzył. Skubana musi coś ukrywać, dziewczęta jej pokroju nie chodzą same po lesie. Winkel też bardzo dużo gadał, ale Edmund był zauroczony jego opowieściami, które nie wzniecały bólu głowy. Krasnoludy jak to krasnoludy, odstawały od reszty. Yorri dużo gadał i dużo chciał wiedzieć, Edmund nie miał jeszcze przyjemności rozmowy z kimś kto był szczerze zainteresowany jak działają stawidła i w jaki sposób nawadniają pola. Natomiast Arno wzbudzał w Edmundzie niepokój, nie faktem, że mówił tak jak Edmund tańczył, bezskładnie, ale przypominał nieco trollowego zabójcę z legend, przy takim nie wolno się rozluźnić. Sigmaryta Eryk wprowadzał swoją postacią swoisty spokój, najwyraźniej obecność osób świeckich ma taki wpływ. Najbardziej jednak zainteresował Edmunda Jost, typowy łowca, pragmatyczny i stateczny. Może będzie w stanie nauczyć Edmunda kilku nowych sztuczek?

Edmund wrócił myślami do stołu i zaśmiał się z opowieści Berta.
 

Ostatnio edytowane przez Evil_Maniak : 13-01-2015 o 09:40.
Evil_Maniak jest offline