Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-01-2015, 05:22   #10
Campo Viejo
Northman
 
Campo Viejo's Avatar
 
Reputacja: 1 Campo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputację







Spanie w suchym łóżku, z dachem nad głową było zawsze miła odmianą dla leśnego obozu, obowiązków wart, nocnego chłodu, wszechogarniających odgłosów dzikiej kniei nocnych drapieżników oraz mało przyjemnych insektów.

Wspólna sala była częstym i naturalnym elementem imperialnych karczm i zajazdów tak jak niezliczone, puste gościnne pokoje w domach szlachty. Najbiedniejsi podróżnicy lub po prostu wszyscy, którym miejsca zabrakło w prywatnych kwaterach, mogli liczyć albo na wspólna izbę lub co najmniej miejsce w stodole, szopie czy stajni.

Pod Trzema Tańczącymi Smokami pomieszczenie z łożami oddzielone było od sali biesiadnej z barem czarną kotarą. Po trudach podróż, ululany trunkiem podróżnik, rzadko kiedy narzekał na karczemny hałas, nawet gdyby wcześniej od reszty spać się położył. Kiedy w końcu ostatni opojom języki drętwiały w gębach, a głowy ciążyły do blatów, karczmarz mógł wreszcie udać się na spoczynek. W zajeździe zapanowała nocna cisza, w którą zaliczyć należało również co najmniej chrapanie oraz, co objawiło się niespodziewanie tym z lekkim snem czujnego zająca, monologi gestykulującej Gowdie, dyskutującej żywo i niewybrednie z kimś w Krainie Snów.

Kapłan Morra, łowca czarownic oraz jak się okazało ich klislevski ochroniarz, Igor Wielki, bo wielkim był i najbardziej z tej trójki zresztą wygadanym - oni wszyscy mieli prywatne pokoje. Najlepsze, owe, które Jakub trzymał na specjalne okazji dla co znamienitszych gości lub strażników dróg. Pozostałe dwa zajmowali khazadzi zdążający do Altdorfu z sobie znanymi interesami. Krasnoludy nie poświęcały otoczeniu zbyt wielkiej uwagi, choć udając się na górę do swych kwater, przechodząc obok stołu Stirlandczyków, każdy z nich na swój sposób inaczej acz jednakowo zarazem, spojrzał na Arno i Jorriego życząc dobrej nocy.

Bert jak zwykle nawijał wszystkim, którzy słuchać chcieli czy nie chcieli, makaron na uszy i z tego gawędziarstwa dorobił się nawet pół tuzina srebrników i jednej korony, którą rzucił rosły Kislevita. Zbrojny sam się ostał, bo gdy tylko Winkel zaczął roztaczać po karczmie swe opowieści, łowca czarownic wstał od stołu i poszedł schodami na górę. W ślad za nim chwilę potem kapłan Morra dwa słowa z cudzoziemskim ochroniarzem zamieniwszy.
Potem Bert próbował zasięgnąć nowin ciągnąc miejscowych za języki niczym gospodrzowa za wymiona. Jako, że o Czarną Strzałę pytał, to i tyle tylko sie dowiedział, że nagrodę za nim wyznaczył szlachcic o kilka dni drogi stąd mieszkający. O samej bandzie albo nikt nic nie wiedział, lub język umyślnie za zębami trzymał. Powtarzające się w plotkach było, że nikt nie wiedział, że dziuplę banda miała. Z wypytywania o herszta, tak przekonywająco Winkel pytał o rzekomą kobietę przewodzącą bandytom, że nim wszyscy rozejść sie na spoczynek zdążyli, powszechnym przekonaniem zainteresowanych zostało, że Czarnymi Strzałami hersztuje niewiasta. Mimochodem Winekl dowiedział się jeszcze, że w Weissdrachen również mieszka stan szlachecki, choć nie ten ród, który nagrodę wyznaczył za głowę Czarnej Strzały. W szczegóły nie wchodząc był, to podobno jeden tylko szlachcic w zasadzie, kawaler. W miasteczku poważaniem cieszył się również kapłan przy świątyni Sigmara a „Pod Smokami”, jak potocznie skracali tamtejsi, była jedyną karczmą w promieniu dnia drogi w każdą stronę. O Czarnych Strzałach miejscowi jednak od niechcenia mówili, i przed snem Bert zrozumiał, że ci ludzie obecnie większe zmartwienia mieli na głowie niż byle banici, choćby i tacy co od lat w okolicy grasowali, niczym wilki w lesie, z którymi gospodarze żyć się nauczyli. Nagroda jednak i chęć tropu pochwycenia silniejszym była, aby mógł to młody gawędziarz to z początku roztropnie rozeznać.








W izbie wspólnej, prócz siedmiu znajomych, nocowało również dwóch, zalanych w belę wędrowców, co wyglądali na traperów, drwali, ludzi na chleb zarabiających w lesie. Jedno łoże z dwóch rzędów wciąż pustym było i ono ogradzało Stirlandczyków od nabąblowanych leśników. Reszta bywalców weissdracheńskiego przybytku musiała być miejscowymi, na których czekały nagrzane wyrka lub do pocałowania sypialniane klamki.

Sen przyszedł wszystkim, wcześniej czy później, co zależało od ilości wypitego alkoholu, rodzaju spożytego jadła, zmęczenia podróżą oraz zmartwień na głowie tych lubiących długo rozważać przed snem o kolejnym dniu minionym w Starym Świecie. Każdemu śnić coś się mogło tej nocy, choć nikt tego pamiętać nie mógł. Nikt oprócz Josta.

W koszmarze ciemność ogarniała Schlachtera, nieprzenikniona niczym zarzucony na głowę czarny wór. Mrok wypełniony szczelnie ciszą, od której zaczynały boleć uszy, zdawał się naciskać z każdej strony na nieświadomego śnienia człowieka. A potem, Jost odczuł obecność potężnej siły, co pochwyciła go w żelaznym uścisku chwytu, od którego nie było uwolnienia. Szarpał się i opierał niewidzialnej mocy co ciągnęła go w głąb ciemności. W końcu opadł z sił porwany wbrew sobie i czuł, że przez chwilę unosił się w powietrzu, przestrzeni i... obudził się z szeroko otwartymi oczyma. Dysząc siedział w łóżku zerwany z poduszki siennika. Czuł się słaby, lekko oszołomiony i miał zawroty głowy. Ciało zdawało się być dziwnie zdrętwiałym. Za oknem słońce dopiero wschodziło i nie zdążyło jeszcze rozproszyć całkowicie nocy. Karczma pogrążona była we śnie i ciszy, tak samo jak całe Weissdrachen przed przebudzeniem do codziennych obowiązków. Okno lekko uchylone wietrzyło kiszące się wyziewy z biesiadników, ich onuc i kalesonów.

Bauer, na sąsiedniku wyrku, leżał na boku z twarzą zwróconą do Schlachtera. Nowicjusz przebudzony trudnym do opisania odczuciem, otworzył oczy. Nie spodziewał się widoku, który zastał na dzień dobry i nie zdołał opanować krzyku zdumienia i grozy.

- Na Sigmara!

Bert zerwał się z posłania jak oparzony a Arno wzniósł głowę z otwartym jednym zaspanym okiem porannego kaca. Szczygiełek odruchowo sięgnęła po sztylet. Reszta spała w najlepsze, przy czym Edmund beztrosko wtórował jednemu z obcych leśników w chrapaniu na dwa głosy.

Oto nad posłaniem śpiącego Josta unosił się jego... sobowtór?... z różnicą taką, że Schlachter w posłaniu rozebrany był do koszuli, a ten drugi odziany był w szaty podróżne i objuczony ekwipunkiem Biberhofianina, choć klamoty śpiącego leżały przy wyrku tam, gdzie je przed spaniem syn rzeźnika zostawił.




Bertem wstrząsnęło równie mocno co Erykiem. Mało nie zemdlał. Nawet Gowdie, która nie znała wcześniej Josta i nić sympatii dopiero się zawiązywała między nowo poznanymi towarzyszami podróży, przeżyła szok i nieprzyjemny dreszcz strachu przebiegł po plecach. Hammerfist chyba pierwszy raz w dorosłym życiu zląkł się tak bardzo, lecz również szybko z tego stanu się otrząsnął.

A Jost? On pierwszy zdał sobie sprawę, że zaczyna dryfować i że nie ma kontroli nad ciałem, tym, które leży nieruchome tuż obok. Czy może być coś bardziej przerażającego dla śmiertelnika niż oglądanie własnej osoby, lecz nie w tafli wodnego odbicia, szybie czy też wizerunku prawdziwego lustra, lecz jako siebie samego z poza swego ciała?

- Kurwa, co jest? – Bauer wykrztusił z zaschniętego gardła patrząc tak samo zszokowany na przyjaciela jak on na niego.
- No, kurwa, nie wiem... – odpowiedział Schlachter bezradnie rozkładając ręce.

Dopiero po dokładnym przyjrzeniu się stojącemu przy łóżku Schlachterowi, a raczej unoszącemu się dwa palce nad deskami karczmy, zdumieni Stirlandczycy dostrzegli, że ich druh, choć na pierwszy rzut oka niczym się od niech nie różnił, był jednak tak jakby... przezroczysty... A ten, jakby z krwi i kości, nieruchomy jak wykuta z kamienia statua śpiącego Chłopca z Biberhof.




 
__________________
"Lust for Life" Iggy Pop
'S'all good, man Jimmy McGill

Ostatnio edytowane przez Campo Viejo : 13-01-2015 o 16:14. Powód: niektóre literówki
Campo Viejo jest offline