Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-03-2007, 09:04   #9
Tahu-tahu
 
Reputacja: 1 Tahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumny
Brenna wyznanie współlokatorki powitała cichym, prawie niedosłyszalnym westchnieniem. Cóż... to by było na tyle jeśli chodzi o bycie zostawioną w spokoju.
Mimo, że potrzebowała czasu na ułożenie w głowie skrawków wspomnień i powrót do równowagi - była też 'starszą siostrą'. Przez lata życia w domku na wrzosowiskach zachowania takie jak przytulanie, poklepywanie po pleckach, wycieranie osmarkanych nosów i zakrwawionych kolan stały się dla niej odruchami. Ta tutaj - Mary - przywodziła zresztą na myśl Brennie małą Allison, która wróciła do domu z płaczym po tym jak stary Toby zaglądał jej pod spódnicę koło gospody... no cóż, wtedy załatwić tą sprawę poszedł Tatko. I Lubieżnego Tobiasza nie widziano później przynajmniej przez kilka miesięcy. Biedna mała. Nie dość, że napastnik był chyba bardziej natarczywy - to jeszcze nie było żadnego Tatka do pomocy

Odrzucenie od siebie myśli kołujących wokół momentu aresztowania tym razem było łatwiejsze - ramiona Brenny objęły szlochającą Mary.
- Nie płacz. Dobrze zrobiłaś. Gdyby nie to, kto wie ile jeszcze dziewcząt - może nawet dzieci - skrzywdziłby. Wiem, nigdy o tym nie zapomnisz - ale postaraj się myśleć o tym jako przysłudze dla ludzkości. Z czasem wspomnienia zblakną...

Trzaski płynące z głośnika zastały je wciąż objęte, siedzące w ciszy na łóżku. Mary pomału uspokajała się, Brenna zaś całą siłę woli przeznaczyła na powrót do rzeczywistości. Tu jednak nie będę miała zbyt wielu chwil na spokojne rozmyślania. - paradoksalnie zamieszkanie ze słabszą koleżanką postawiło dziewczynę nogi - jeśli oczywiście można używać tej przenośni w odniesieniu do stanu umysłu. Nadal potrzebowała czasu na ułożenie sobie wspomnień we właściwych miejscach - ale postanowiła znaleźć go przed zaśnięciem, codziennie nie więcej niż godzinę. Stworzenie sobie zasad i trzymanie się ich może być jedyną szansą na zachowanie zdrowych zmysłów... - ta ironiczna myśl o własnym losie była oznaką powrotu do formy.

Brenna wstała - podniosła również Mary. Trzymając ją za ramiona i patrząc w oczy powiedziała dobitnie:
- Nie jesteśmy na pensji dla panienek - ani na pikniku. To obóz karny i musisz trzymać fason. Wytrzyj twarz, przebierz się, wyprostuj - i idziemy na stołówkę. Będziemy trzymać się razem - ale pamiętaj, nie daj nikomu poznać swojej słabości. Jeśli raz to zauważą - po tobie. - mówiąc to zaczęła się już przebierać w przygotowane ubranie - Nie musisz odzywać się do nikogo, ale jak ktoś cię zaczepi - odszczekaj się. Z twarzy zetrzyj oprócz łez wszystkie oznaki emocji, na początek powinno wystarczyć. Jeśli ktoś będzie na Ciebie patrzyć - wytrzymaj spojrzenie. W żadnym wypadku nie wolno Ci się wycofywać
Po skończeniu tej przemowy Brenna była już gotowa do wyjścia - czekała jeszcze na Mary, która lekko trzęsącymi się rękami zapinała koszulę. Wyraz jej twarzy nie wróżył najlepiej...
- Posłuchaj. Ja ci zawsze pomogę, możesz mi wszystko powiedzieć - ale tam - wskazała na zamknięte jeszcze drzwi - tam masz być twarda do cholery!
Tego, czego nie sprawiły tłumaczenia dokonał podniesiony głos o rozkaującym tonie. Kiedy w pół minuty później drzwi otworzył tłusty strażnik - zastał dwie gotowe do wyjścia dziewczyny o nienagannym ubiorze i twarzach bez wyrazu. Gdyby był bystrym obserwatorem - a nie był - zauważyłby zaczerwienione jeszcze lekko oczy jednej z nich. Ta cała dzieciarnia jednak obchodziła go mniej niż końskie gówno na dziedzińcu.

W drodze na stołówkę Brenna dokładnie obserwowała współosadzonych - co za banda dzieciaków. Przepychali się między sobą, pluli na boki, dziewczyny wypinały co tam miały pod mundurkami sprowokowane do tego przez tłoczących się w korytarzach wyrostków... Na pierwszy rzut oka - ordynarna banda kretynów. Nie można jednak zapomnieć, że za coś tu się znaleźli

Jakby w odpowiedzi na tą jej myśl - korzystając z nieuwagi strażnika - podszedł do nich wysoki, pryszczaty chłopak o tępym wyrazie wodnistych oczu. Jego ręka zacisnęła się na ramieniu Mary
- Co lalka, gdzie mieszkasz? Elegancki ciuszek... - jego spojrzenie zatrzymało się trochę poniżej obojczyka dziewczyny.
Brenna zareagowała błyskawicznie - jej dłoń powędrowała do przetłuszczonych włosów intruza, żeby mocnym pociągnięciem za nie zmusić go do zwrócenia wzroku na siebie. Później poradziłaby już sobie z łatwością...
okazało się to całkiem zbędne.
Włosów wyrostka nie było już tam, gdzie sięgnęła - nad skulonym wpół chłopakiem pochylała się Mary, kończąc dobitnym szeptem jakąś groźbę. Do Brenny dotarło tylko słowo 'ścisnę'...

W chwile później były już wmieszane w tłum tłoczący się w drzwiach stołówki.
- Miałaś rację. Po tym, co zrobiłam nie boję się tych dzieciaków.
Brenna ze zdumieniem stwierdziła, że zamiast podopiecznej ma w Mary partnerkę.

Ramię w ramię przeszły stołówkową salę, rozglądając się na boki w poszukiwaniu odpowiedniego miejsca. Siadły w odosobnionym kącie sali, obok ładnej, piegowatej dziewczyny która wyglądała na spokojną.
 
__________________
"All that we see or seem is but a dream within a dream." E.A.Poe
Odskrzydlenie.

Ostatnio edytowane przez Tahu-tahu : 28-03-2007 o 07:23.
Tahu-tahu jest offline