Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-01-2015, 21:53   #301
Gob1in
 
Gob1in's Avatar
 
Reputacja: 1 Gob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputację
Obszedł wieś dookoła, jednak nigdzie nie zauważył śladów dwójki mężczyzn, za którymi podążał. Wszystko wskazywało na to, że znaleźli schronienie u gospodarzy. Nierozsądnym byłoby dobijanie się do chat i wypytywanie o poszukiwanych - bądź co bądź było ich dwóch, a do tego jeden z nich mógł parać się czarnoksięską sztuką. To, że nie wsparli plugawą magią swoich równie plugawych pomocników jeszcze niczego nie dowodziło.

Postanowił przeczekać do świtu na skraju lasu otaczającego sioło. Podekscytowanie towarzyszące mu w chwilach, gdy bliski był dopadnięcia tropionej wytrwale zwierzyny nie pozwoliło mu zasnąć, chociaż zdawał sobie sprawę ze zmęczenia. Walka i żmudne przedzieranie się przez niegościnny krajobraz skutecznie pozbawiały sił, a szemrzący nieopodal strumyk nakłaniał do snu. Poczucie obowiązku i bliskości celu pozwoliły jednak zwyciężyć znużenie.

Z zamyślenia wyrwały go odgłosy budzącego się osiedla. W jego stronę targając ze sobą wielki dzban zmierzała ognistowłosa dziewczynka, wyraźnie naburmuszona z powodu domowych obowiązków, które musiała wykonać tak wcześnie rano. Leniwie stawiająca kroki wychudzona chabeta z mozołem ciągnęła skrzypiący niemiłosiernie wóz w stronę wsi. Siedzący na koźle woźnica drzemał i nie powinien zauważyć pojawienia się Mortensena.

Gdy tylko dziewczynka zaczerpnęła wodę ze strumienia, Søren wyszedł zza drzewa:
- Nie ruszaj się i odłóż dzban. Tylko powoli, żeby go nie spłoszyć. - Zagadał, starając się nadać głosowi przyjazny ton.
- Kim jesteś? Kogo nie spłoszyć? - dziewczynka najpierw drgnęła, jakby chciała uciec, jednak jej ciekawość wzięła górę nad rozsądkiem.
- Widzisz go? Siedzi na gałęzi. O tam, na tamtym drzewie. Ten szary ptak z połyskującymi na zielono piórami na końcu skrzydeł. Teraz przeskoczył na inną gałąź. Widzisz? To miodowód. Jeśli będziesz zachowywać się spokojnie, to może zaprowadzić cię do najbliższego gniazda pszczół pełnego miodu. Tylko nie zapomnij zostawić mu trochę, bo już nigdy nie będzie chciał ci pomóc. Zapamiętasz? Mówią też, że czasem prowadzi do skarbu ukrytego gdzieś w okolicy, ale to spotyka tylko tych, którzy mają czyste serce i nigdy nie krzywdzili leśnych zwierząt bez potrzeby. Patrz, co znalazłem w jednej z takich kryjówek. - Tu pokazał jej złotą monetę. - Może ukrył ją jakiś rabuś, albo chciwy kupiec, żeby nie płacić podatków? - zastanawiał się na głos.

Gdy dziewczynka skupiła się wyłącznie na obserwowaniu skaczącego po gałęziach ptaka, myśliwy zaczął wypytywać:
- Byli ostatnio jacyś obcy we wsi? Dwóch mężczyzn... - opisał dwójkę widzianą ostatnio przy powalonym drzewie.
- Nie. Chyba. Ja nic nie wiem, bo dopiero wstałam. Ja lubię pospać, a tu matula do roboty goni od samiuśkiego rana i jeszcze ścierką bije. Mówi, że jak się nie wezmę do roboty, to pośle mnie do domu hrabiego von Ludenhoff. A on... a on... - zamilkła czymś wystraszona.
- Co z tym waszym hrabią? - zainteresował się Søren - Chyba dzieci nie zjada, co? - zaśmiał się.
- Nie, panie. - Odpowiedziała rudowłosa. - Ale ludzie różne rzeczy o nim mówią, że to dziwak i odmienną miłość lubi. I dlatego tak jakoś... strasznie. - Wyznała. - Muszę przynieść wody, zanim matula się zdenerwuje i naprawdę mnie pośle do hrabiego. Bywajcie. - Wzięła garniec i szybkim krokiem ruszyła z powrotem do wsi, co rusz oglądając się na korony drzew.

Mortensen postanowił popytać o poszukiwanych we wsi. W czasie rozmowy z dziewką wóz zajechał pod jedną z zagród i zatrzymał się. Brak skrzypienia wybudził woźnicę, ten przeciągnął się i ziewnął tak szeroko, że niemal spadł z kozła.
- Witajcie, gospodarzu. Wiedzieliście ostatnio jakich obcych we wsi? - Myśliwy zapytał bez ogródek.
- Nikogom nie widział. - Ten tylko odburknął i poszedł do chaty nie oglądając na Sørena. W progu pojawiła się niemłoda już, tęga kobiecina w zapasce i czepku.
- Odwiezłeś ich? - zapytała zrzędliwie.
- Ano.
- A jakiego szeląga nie dali?
- Nie.
- Przeklęte Ludenhoffy, pies ich trącał! Chodź na polewkę, obudzi cię. -
Baba zniknęła w środku, a woźnica poszedł za nią.

Przysłuchującemu się tej krótkiej rozmowie Mortensenowi serce zabiło mocniej. Czyżby to właśnie dwóch tropionych przez niego mężczyzn odwieziono do posiadłości? Czy hrabia von Ludenhoff był czarownikiem? A jeśli tak, to co teraz? Posiadłość hrabiego niewątpliwie jest strzeżona i samojeden pewnie nie zdoła potwierdzić, czy hrabia był jednym z parających się zakazanymi praktykami mężczyzn. Może jednak wypytać o drogę i obserwować posiadłość?
 
__________________
I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee...
Gob1in jest offline