Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-02-2015, 06:55   #2
Campo Viejo
Northman
 
Campo Viejo's Avatar
 
Reputacja: 1 Campo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputację







Irgun córka Inwgara cieszyła się na powrót do domu radością przyćmioną przez niepokój serca. Co zastanie dolinie? Jak Bitwa o Stary Bród wpłynęła na losy jej rodziny? Nie wiedziała wiele. Mieszańcy odparli atak najeźdźców z południa. Kim byli, czego chcieli? Wieści przyniesione do Esgaroth i Dalji mówiły o potomku Giriona, który prowadził armię złych ludzi. Został pogromiony przez siły Beorna, nic więcej. Tego samego dnia udało jej odpowiedzieć na ogłoszenie o pracę przy karawanie kupieckiej zmierzającej w jej rodzinne strony przez Mroczna Puszczę i został przyjęta do załogi ochrony. Jeszcze kilka lat temu, takie przedsięwzięcie byłoby z góry uznane za szalone i prawdopodobnie niemożliwe, lecz siedem lat po Bitwie Pięciu Armii, ludzie mieli śmiałość z większąbrawurą, jeśli nie nadzieją, zaglądać w oczy czarnego lasu.

Grupa podróżników zorganizowana przez kupca Gwinę z Kraju Zmierzchania, wyruszała z Esgaroth jasno malowaną łodzią przez Długie Bagna. Nastepnie spływem po wypływającej z Ereboru Rzece Bystrej, aż do Wioski Celduiny – osady na ważnym szlaku kupieckim. Krzyżowała się tam z rzeką Stara Krasnoludzka Droga, wiodąca z Żelaznych Wzgórz do Mrocznej Puszczy oraz Droga Winiarska biegnąca dalej wzdłuż Celduiny na południe do Kraju Zmierzchania.

Wyprawa składała się z Gwiny wciąż jeszcze młodej podróżniczki, dwóch krzepkich Dorwinionczyków Borlada i Uldora, którzy byli nie tylko jej pomocnikami, żeglarzami, ochroniarzami, ale również przyjaciółmi z rodzinnych stron, z którymi podobno pracowała od lat. Dodatkowo, oprócz Irgun córki Ingwara z Krainy Beorna, do zatrudnionej w Esgaroth ochrony został również Bofri syna Bofura z Samotnej Góry.






Podróż mijała spokojnie, bez większych przeszkód i zagrożeń. Na Długich Bagnach minęli kamienny posąg wielkiego trola stojącego po kolana w rozlewisku. Irgun dowiedziała się od krasnoluda, że został oślepiony i raniony przez przez przyjaciół ambasadora Gloina dw lata temu. Uczestnicy misji ratowania zaginionych posłów Balina i Oina, podróżowali tędy i zmierzyli się z czyhającym w nocnej zasadzce brutalem na zawsze uwieczniając to zdarzenie statua wpisaną w krajobraz bagien.

W Wiosce Celduiny przeładowano beczki z winem z łodzi na grzbiety tuzina kuców i karawana ruszyła dalej Drogą Bystrej Rzeki na południe, wzdłuż wschodniej krawędzi Mrocznej Puszczy. Niewielu było tu mieszkańców, bo po śmierci Smauga większość żyjących pod lasem ludzi wróciła na północ do odbudowywanej Dalji i Miasta na Jeziorze. W przeciwieństwie do innych kupców, Gwina z Kraju Wina nie uważała Leśnych Ludzi z tych okolic za złodziei i bandytów i chętni z nimi handlowała. W podróży Irgun usłyszała przy obozowych ogniskach o tym, że prócz potomków dawnego królestwa Nortów i wygnańców z jej krainy, w tej okolicy w głębi Mrocznej Puszczy żyły niewielkie plemiona dzikich ludzi. Nie wiadomo było czy to legenda czy prawda i trudno było zgadnąć kim był ten prymitywny lud o nieznanej mowie, być może skorumpowanymi przez Cień dziećmi północy, które dawno temu szukały w lesie schronienia przed Wielką Plagą oraz najeźdźcami ze Wschodu okupującymi te ziemie przez setki lat. Irgun słuchała opowieści Gwiny z zaciekawieniem. Czy gdyby nie opieka Radagasta Burego nad kuzynami z doliny Anduiny, Leśni Ludzie również obróciliby się w cień swego ludu?

Tego roku karawana zawitała do Wschodniej Zatoki. Było to miejsce niemal całkowicie pozbawione drzew choć wielkim półkolem, jak okiem sięgnąć, wgryzało się w Mroczną Puszczę. Starożytni Nortowie kładli topory pod drzewa mrocznej kniei, chcąc pozbyć się związanych z nim zagrożeń. Swoje miasta zakładali na ufortyfikowanych wzgórzach a nie pod osłoną drzew, gdyż nie było w nich sentymentu dla odmienionego przez Wzgórze Ciemnej Magii lasu. Przez wiele lat ta taktyka zdawała się sprawdzać. Nekromanta jednak miał inny plan dla rosnących w siłę Ludzi Północy. Najpierw przyszła wraz z mroźną zimą zaraza tak ogromna, że często z każdej dziesiątki ludzi stłoczonych w wielkich domach, przeżył jeden, jeśli w ogóle. W następnych latach Ludzie ze Wschodu dokończyli dzieła rzuconego na kolana królestwa podbijając osłabionych Nortów. Zdziesiątkowani mieszkańcy tych ziem rozproszyli się po Dzikich Krajach. Niektórzy udali się na Północ ku Samotnej Górze, inni na południe, odeszli w zapomnienie kończąc dominację rdzennych Rhovanionczyków nad krainą swych przodków.

Ziemia we Wschodniej Zatoce zawsze była żyzna i rodziła obfite plony niemal zawsze w swej historii przyciągając coraz to nowych mieszkańców, którzy mieli dwa wyboru. Służyć Nekromancie lub z nim walczyć. Obecnie coraz więcej osadników napływało w te ziemie i mała społeczność przywitała ich serdecznie z otwartymi ramionami życzliwej gościnności. Rolnikom i myśliwym, którzy byli kuzynami Leśnych Ludzi, przewodził Ceawin Szczodry, młody Jarl, pełen nadziei w powodzenie i lepszą przyszłość dla swego ludu. Na zielonym wzgórzu, otoczonym jak okiem sięgnąć polami uprawnymi i pastwiskami, wznosiła się akurat potężna palisada szerokim łukiem otaczająca kilkanaście budynków. Wielki Dom wznosił się dopiero szkieletem rusztowania. Optymizm bił z tych ludzi, otwartych na przyjezdnych. Irgun przy wieczerzy zdała sobie sprawę, że wpadła w oko Waleranowi Młodemu, potężnemu drwalowi o twarzy łagodnej i przyjaznej, niczym elfiej, mimo, przepasania czarną skórzaną opaską na lewym oku.






Gwina wiele zadowolona była z dwudniowego pobytu we Wschodniej Zatoce a kiedy wyruszyli w drogę, już tylko dziewięć kuców objuczonych towarem przeprawić się miało przez las. Ceawin zaproponował karawanie przewodnika, na co dorwinioński kupiec przystał chętnie. Przed nimi stała Mroczna Puszcza w tak zwanym Zwężeniu Lasu. Żaden kupiec dotychczas nie przekroczyły na drugą stronę, choć była to najkrótsza droga do doliny Anduiny. Bliskość Dol Guldur była wystarczającym powodem za czasów panowania Nekromanty. Testamentem dawnych Nortów był przerzedzony las, przez korony drzew którego, blade promienie jesiennych dni przebijały się bez problemów, dając przynajmniej naturalne światło podczas skróconego porą roku dnia w lesie słynącym z wiecznego mroku. Między drzewami wisiał jednak ten sam Cień. Watahy wilków przemierzały knieję, pająki oraz... podobno duchy Nortów.

W ten oto sposób karawana powiększyła się o Walerana Młodego. Leśnik dwukrotnie już przekroczył Mroczną Puszczę w ostatnim roku i przeżył by o tym opowiedzieć. Zdawać by się mogło, że Gwina ryzykuje bardzo dużo i zapewne tak było, bo czyż warte jest przecieranie szlaku dla kilkunastu beczek wina? Bofri w drodze często opowiadał o niedostępnej Starej Krasnoludzkiej Drodze i nie krył się ze swymi powodami przekroczenia lasu. Kartografa interesowała Men-i-Naugrim i jej fortyfikacje bliżej doliny Anduiny. Irgun miała również doskonałą motywację, choć nic nie zmieniało faktu, że przybędzie do domu i tak spóźniona, zapewne z pierwszym opadem śniegów.






Pięć Strumieni leżało na granicy ziem Beorningów i Vinglundingów. Naturalną barierą obdzielająca środkową od górnej części doliny był las zwany Elfim. Dlaczego Elfi Las? Ano dlatego, że ta knieja zdawała się być nieskażona Cieniem Mrocznej Puszczy, choć z nią sąsiadowała ciągnąc się od Bramy Lasu, szerokim pasem i mniej lub bardziej gęstymi zagajnikami aż do samej rzeki, gdzie podobno leśni mieszkańcy mieli niegdyś swe biesiadne polany. Mawiało się, że czasami stęsknione za doliną elfy, pod osłona drzew, lubiły odwiedzać rzekę i szeptać z przepływającą wodą Anduiny. Las miał mniej skręcone drzewa, dzienne światło nie zatrzymywało się na koronach drzew i mieszkały tam nieskażone zwierzęta. Wielkie wiewiórki były wciąż ognisto rude w przeciwieństwie do ich czarnych kuzynów z Mrocznej Puszczy a ogromne króle wciąż szare. Między drzewami nie było rozwieszonej pajęczyny, drewno z zielonego pasa starych drzew, choćby i mokre czy w najmroźniejsze zimy, nadawało się świetnie na opał i podobno starczało na dłużej.

Wioseczka hodowców koni stała na wzgórzu pod Efim Lasem, w okolicy którego krzyżowały się liczne strugi potoków źródła mające w okolicy, a które później łączyły się w Małą Rzeczkę wpadającą do Wielkiej Rzeki. Bobry tworzyły na niej małe rozlewiska, a dwadzieścia mila dalej, w jej dalszym, opadającym na południowy zachód miedzy wzgórkami biegu, stała Wschodnia Karczma, właścicielami której były Mądre Dzieci. Rodzina Hobbitów zza Gór Mglistych, osiadła w tej pięknej okolicy kilka lat temu a wspólnikiem był podobno przyjaciel Beorna, niejaki Bilbo Baggins.

Mieszkańcy Pięciu Strumieni nie lubili Mrocznej Puszczy i omijali z daleka jej posępne drzewa, gdy tylko mogli. Sąsiedztwo Elfiego Lasu w zupełności wystarczyło na potrzeby budowy nowych domów, zagród czy zimowego opału. Ich topory nie wgryzały się w piękny las, nie karczowały sobie polan czy leśnych pastwisk, bo dolina żyzną była a zielone trawy ciągnęły się we wszystkich kierunkach przeskakując wzgórza, omijając zagajniki lasków.








Po Bitwie o Stary Bród, Beorn wygnał jeńców i zakazał powrotu, zwłaszcza na wschodni brzeg doliny oznajmiając im, że nie są mile widziani. Uciekinierów z pola potyczki nie ścigał, choć rozkaz dał swym patrolom, aby napotkanych odprawić do granic a większe bandy zbrojnych mieć na oku i informować go na bieżąco o ich poczynaniach.

Zima tego roku zapowiadała się przyjść wcześnie, zostać na długo i być srogą. Edda była częstym gościem na zachodnim brzegu rzeki, w połowie drogi między Starym Brodem a Wilczym Lasem. Miała tam sekretną kryjówkę, którą odkryła przypadkiem przed kilku laty, gdy spłoszony przez wilki koń wyrzucił ją z siodła a ona uciekając do rzeki przypadkiem skryła się w podziemnej norze. Przypadkiem, bo wpadła przez przykryty śniegiem kamienny otwór, co jak sie okazało później, musiał być kiedyś sporym kominem. W pierwszej chwili myślała, że pogrzebała się w starym i o niskim sklepieniu grobowcu, o czym pouczył ją w ciemnościach ból wyrżniętej o drewniany strop głowy. Rozpaliwszy ogień zdumiała się widząc częściowo zawalony, opuszczony dom. Surowy, prosty choć fikuśnie urządzony, bo sufit ze ścian przechodził półkolami a drzwi również były okrągłe. Nie dosyć dziwaczności podziemnych mieszkańców, był również rozmiar ich domostwa. Wszystko było małe, za małe dla dorosłych ludzi. Nie wiedziała jak wyglądał kranoludzki dom, ale przecież ten lud żył w górach i drążył skały a nie kopał wyłożone drewnem ziemianki. Podpory, kolumny i ściany wciąż trzymały ziemię lecz tynk kruszył się, pękał, korzenie przebijały sie do środka i tylko jedno skrzydło tej zaniedbanej nory poddało się ziemi na zawsze pogrzebane. Kiedy znalazła drzwi na zewnątrz, przeczekawszy niebezpieczeństwo, musiała odkopać się przez kilka stóp ziemi i kamieni i drugie tyle śniegu, aby po wygrzebaniu się zobaczyć, z pomiędzy czarnych pałek tataraków, Anduinę.






Zimą 2947 roku Łotrzyca przybywała do Nory z mięsem od łowczyni, miodowymi plackami od włóczniarki oraz opałem z Elfiego Lasu, który nie miał sobie równych w okolicy, od siebie. Zostawała, ani na krótko, ani długo, ot tyle ile chciała lub musiała w towarzystwie rannego Rohirima, którego ukryła w podziemnym gniazdku mogąc w końcu wygadać się w jej starym i jak się okazało, w porównaniu do małomównego woja, połamanym częściowo języku Éothéodów, zniekształconym naleciałościami wspólnej mowy Nortów.
Połamana noga goiła się powoli a mężczyzna wybrał zostać i słuchać Eddy gdy snuła opowieści niczym prządka nawijająca nić znajomości na krosno, sama nie widząc co z tego wyjdzie.

Z nastaniem coraz większego mrozu, co heroicznie próbował skuć Anduinę, język Eothaina pomału topniał. Mówił, że pochodził z południa, z ludu Władców Koni i na tym w zasadzie koczyły się wspomnienia. Pośród jeńców, najeźdźców z armii Waltera Krwawego, byli Leofringowie, również jeźdźcy, urodzeni w siodłach, lecz on nie był jednym z nich. Dawni krewni to byli Eorla, którzy zostali w dolinie, nie opuszczając ku nowej ojczyźnie, darowanej przez Kamienne Miasto z południa, zwane Gondorem. Nazwa tego miasta, znana była tylko nielicznym pośród mieszkańców doliny a Eddzie, tylko dlatego, że powiedział jej o tym kiedyś Erhenhelm. Kilkakrotnie słyszała o hodowcach koni zza Wilczego Lasu, których nigdy do sprzed Bitwy o Bród nie spotkała, lecz nie wiedziała, że ma z nimi wspólne korzenie Éothéodów.

Od Rohirima dowiedziała się tylko, o tych Leofringach spośród ludu Krwawego, że była to nomadyczna kohorta około tuzina rodzin, która dosyć miała niebezpiecznych pustkowi i ruin ich miasta. Rok przed Bitwą Pięciu Armii, orki ze Wzgórza Ciemnych Mocy zaatakowały ich kamienne miasto, na skalnych wzgórzach przy Górach Mglistych u progu Doliny Ciemnych Strumieni przed zaczarowanym Złotym Lasem. Wygnańcami być mogli ze swego plemienia, które strzeże wiernie i zazdrośnie Leofringowego Brodu, tak samo jak Beorningowie Starego, ale on nie wiedział na pewno i dopytywał.

O sobie wcale mówić nie chciał i widać szanował prawo każdego do nowego życia. Pewnego razu tylko gdy trawiony gorączką przez zapalenie płuc, wspomniał o kim, kogo nazwał bratem. Zapytany jednak potem przez Łotrzycę o szczegóły, nachmurzył się jak gradowa chmura po czym skamieniał niczym trol, gdy słoneczna tarcza wyjrzała zza linii horyzontu. Im lepiej sie czuł, tym więcej wspominał, że planuje zamieszkać pośród Leofringów i nawet w środku zimy chciał tam iść, ale daleko w śniegu nie zabrnął. Cudem znaleziony w śniegowej zaspie, gdy jeszcze był ciepły przez Eddę. Na Święto Jul szedł, dowiedziała się potem, bo podobno do ruin starego miasta, wybudowanego przez krasnoludzkich inżynierów bardzo dawno temu, zjeżdżało się całe plemię tamtejszych Leofringów z tej okazji. Jak na Władcę Koni z Rohanu dużo wiedział o tyn ludzie, pomyślała Edda karmiąc gorącym rosołem słabego mężczyznę. Musiała z nim wtedy zostać dwa tygodnie zanim wygrzebał się z chorych piersi i nie bała się, że jego suchotniczy kaszel zwabi wszystkie basiory i orki z gór i Wilczego Lasu.
Próbował wstawać i chodzić, lecz póki co kulał zaciskając zęby, a na to Łotrzyca nie miała już ziółek, których od matki wyciągnęła od jesieni tyle, że Eadnes mogłaby pomyśleć, że córka robi jej na boku za konkurencję.



 
__________________
"Lust for Life" Iggy Pop
'S'all good, man Jimmy McGill

Ostatnio edytowane przez Campo Viejo : 09-02-2015 o 19:37.
Campo Viejo jest offline