Wątek: Narrenturm
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-02-2015, 21:41   #8
Eleishar
 
Reputacja: 1 Eleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputację
25. Wollentag
Wszystko szło tak jak iść powinno. Powoli gonił zwierzoludzi i uszczuplał systematycznie ich liczbę. Nie było to proste zajęcie, ale dawało dużą satysfakcję. Czuł że już niedługo przetrzebi tę zgraję na tyle, by długo nikomu nie zagrozili...
-A z każdą zabitą bestią, jestem coraz bliżej celu... - mruknął czując drżenie, które napełniało go zawsze gdy zbliżał się do beastmenów. Chciał znów utoczyć krwi pomiotom Chaosu, wyjął strzałę i naciągnął łuk...


1 Wellentag
Nareszcie! Gąszcz się skończył i koń wyskoczył na otwartą przestrzeń. Bystre oczy elfa, choć wzrok ćmiło mu już ze zmęczenia zauważył że większość ludzi zgromadzonych przy ruinie zaczęła chować się wewnątrz.
-Chyba nie przede mną się schowali? Na krwawy miecz Khaine'a ja to mam szczęście... tych krótkouchów pewnie też coś ściga... - zaklął pod nosem i dalej gnał, zwierzoludzie raczej nie zamierzali czekać aż nabierze dystansu.
Pozycje ludzi i czyżby krasnoludów? "Parszywe szczęście" wskazywały że są gotowi w każdej chwili posłać zbliżającego się jeźdźa do piachu małą salwą pocisków. Gdy zbliżył się niemal na zasięg strzału zwolnił.
-Nie strzelać! - krzyknął resztką sił w płucach i podjechał mając nadzieję że nie oberwie bełtem, po czym zgramolił się z konia i podszedł trzymając ręce w górze, na znak braku złych zamiarów, gdyby wywiązała się walka i tak nie miałby szans jeden przeciwko ośmiu.
-Parszywy los nas ze sobą zetknął ludzie... Moim tropem podąża sfora zwierzoludzi, od paru dni próbuję ich zgubić i jestem tym niesamowicie zmęczony. Przemokłem, zmarzłem i od kilku dni nic w ustach nie miałem... - powiedział zmęczonym głosem - A ci zielonoskórzy których zdołałem wypatrzyć, jak zgaduję ścigają was. Szczęście nie sprzyja najwidoczniej żadnemu z nas.
Robiąc pauzę przyjrzał się zbieraninie, która najwidoczniej broniła uchodźców. Dwa krasnoludy, chyba Kislevita i czterech żołnierzy, do tego jakiś młodzik, choć wyglądający podejrzanie, więc poświęcił dłuższy moment by się mu przyjrzeć.
-Dajcie mi chwilę odpocząć i spróbuję was wspomóc, lepsze to niż czekać na śmierć. - powiedział po chwili. Zaprowadził konia w stronę w miarę bezpiecznego miejsca, wyciągnął kilka kęsów prowiantu i zapasowe strzały. Miał przeczucie że bardzo mu się przydadzą, po chwili namysłu zarzucił też na siebie płaszcz, z ubrania zapasowego, to powinno go rozgrzać choć trochę. Postanowił poszukać sobie jakiegoś wyższego punktu w pozostałościach karczmy, dzięki temu będzie miał lepszą pozycję do strzału.
 
Eleishar jest offline