Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-02-2015, 18:46   #2
Fiath
 
Fiath's Avatar
 
Reputacja: 1 Fiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputację
Bienvenido Pango

Pango, czy raczej pan mały grubas, zaczął przyglądać się dziewczynie od niechcenia. Faktycznie był mały. Miał dużą, białą głowę z dużymi, podkrążonymi czarnym futrem oczyma. Jego uszy i tłów też był czarne. Ogonek jeszcze miał biały. Przynajmniej teraz.
Odłożył na bok swoją, powiedziałby kto zbyt dużą gitarę, dostosowaną do osób dorosłych, i więcej, zamerdał w ustach liściem bambusa i wyciągnął łapska do nieznanej zabawki, przypominajacej bardziej jakąś kreaturę. W głębi duszy miał nadzieję, że to nie jest faktycznie jakiś zdechły zwierzak. Ostatnie co chciał robić, to uczyć dzieci, że martwe zwierzaki są martwe na stałe. Choć w tej całej boskiej piramidzie, to cholera go wie czy śmiertelność jest prawdą.
Wziął nieznane coś, podniósł je nad głowę i zaczął oglądać, ściskać, zastanawiać się z czego to może być zrobione...i co może o tym wiedzieć.
Większa część zabawki stworzona była z jakiejś glutowatej miłej w dotyku materii. Była ona dość sprężysta, a opuszczona zabawka odbijała si ę niczym piłeczka. Jednak od spodu dało się zagłębić ręce w materii by dostać się do małej, zakręconej czterema śrubkami puszki, ukrytej w centrum zabawki.
Dziewczynka obserwowała zaciekawiona poczynania Pandy. - Jak by Pan ciągle nie jadł tych listków to nie byłby Pan gruby. -zauważyła odkrywczo.
- Jakbyś dbała o swoje zabawki, to by działały. - odparł, niespecjalnie przejęty. Lubił swoją tuszę. Był fajny, okrągły. Z spokojem wyjął pudełko i zaczął pazurem rozkręcać jego klapę.
- Dbam o nie! -oburzyła się dziewczynka. - Zawsze dużo przytulam Pana glucia a mama mówi, że nic więcej zabawką nie potrzeba. Ale Pan mimo że malutki jest już za stary na zabawki. Przynajmniej tak mama mówiła. - dodał dzieciak machając nóżkami w powietrzu gdy wskoczyła na murek.
Pango dostał się do środka puszki bez większych problemów. W środku znajdowała się dość gruba sprężyna i kilka zasilanych małymi zbiornikiem Shinso ściągaczy i kół zębatych. Zapewne główna rolą zabawki było pocieszne trzęsienie galaretą, oraz miarowe odbijanie się, gdy zrzuciło się ją z odpowiedniej wyokości. Jednak właśnie takiego upadku nie wytrzymało jedno z kółek, które najzwyczajniej w świecie pękło, co było przyczyną niesprawności Pana Glucia.
- Ja znam twoją mamę? - spytał Pango, zeskakując z murku i powolnym krokiem idąc z pudełkiem do maszyny. Nie nosił w kieszeniach zębatek, ale, może będzie miał coś na stanie w mieszkaniu.
Dziewczynka dreptała za nim zamyślona. - Hymmm… no naprawiał nam Pan chyba kiedyś lodówkę. -zauważyła. W sumie misiek naprawiał tu dużo rzeczy dużej ilości osób… jakoś wszystko co tanie miało tendencje do psucia się. Kiedy zbliżył się do mieszkania, oczy malucha zaświeciły się. - Ummm… moge też tam? -zapytała kręcąc nogą po ziemi i zerkając na wejście wyraźnie zaciekawiona wnętrzem.
- Pewnie. Jutro mi go będziesz polerować. - Odpowiedział Pango, wdrapując się do wejścia. - Bo przecież nie masz pieniędzy na zapłatę. - dodał, zrzędliwie. Zaparł się, otworzył płaz do środka i spokojnie tam wskoczył.
Wnętrze, jak na maszynę tego typu było dość obszerne. Duża jej część była automatyczna, więc poza siedzeniem pilota, czy też kierowcy wszystko było przeznaczone do użytku. Przez co w środku znalazły się trzy wygodne i drogie kanapy z świata Pango, dość już leciwe, okrągły stolik pomiędzy nimi i masa półek, schowków i toreb na podłodze. Gdzieś za tylnią kanapą była nawet zamrażarka.
Pango wlazł w przednią część, schylił się pod krzesłem i otworzył klapę do schowka na części zapasowe. Były zębatki. Większość ogromna. No ale i po dłuższym gmeraniu mniejsza się znalazła. Pango wymienił zepstuą, na wszelki wypadek wypełnił zbiorniki shinsoo własną energią i zaczął zakręcać pudełko, aby wstawić je spowrotem w gluta. Zabawka szybko powinna stać się funkcjonalna.
- Umm i już będzie działał? zapytała dziewczynka odbierając od miśka zabawkę i wtulając ją w siebie z uśmiechem.
-Powinien. - przytaknęła panda. - Jeżeli nie będzie, to mi powiedz. I uważaj na niego. Nie zrzucaj go zbyt często, od tego się zepsuł. A teraz sio. - nakazł, samemu również kierując się w stronę drabiny wyjściowej. Zostawił gitarę na dworzu i miał na niej pograć. Trzeba więc było tam wrócić.
- Dziękuje! -stwierdziła dziewczynka i przytuliła mocno Pande. - Nie mam pieniędzy, ale jak grubasek chce to mam cukierka. -stwierdziła wyjmując z kieszeni sukienki jakiegoś pomiętego żelka. Pango musiał jej trochę pomóc z wyjściem z machiny, bowiem jej zabawka skutecznie utrudniała wchodzenie po drabinie. - A tego..emm...no...moglibyśmy się z innymi trochę pobawić na tym? -zapytała wskazując dwie najbardziej odstające części domu Pango, druga dłonia dalej celując w niego żelkiem.
- Nie. Te są niebezpieczne. Spadniesz, połamiesz sobie głowę, umrzesz a ja będę płacił odszkodowania. - skrzywił się Pango. - Jutro przyjdziesz i pomożesz mi go czyścić. Tak zapłacisz. - stwierdził, nie odbierając żelka i spokojnie rzując sobie swój listek. - Jutro, żebyś miała czas powiedzieć matce, czemu cię do wieczora nie będzie.
- Umh...no dobrze no... - stwierdziła trochę naburmuszona, ale wpakowanie zelka do ust szybko jej poprawiło humor. - To do jutra Panie Grubasku! -dodała, przytulając go jeszcze raz, i tachając nad głową glucia, ruszyła w stronę rówieśników, którzy od razu się rzucili by wypytać ją o wszystko, co widziała w środku.
Pango wzruszył ramionami. Zamknął wejście i wrócił po swoją gitarę, aby zająć się nuceniem hiszpańskich tonów. Nie miał dzisiaj wiele do roboty. Choć powinien ruszyć w końcu tyłek z tego piętra. Będzie musiał z nim o tym zagadać...Czwarte wcale nie było takie specjalne. Zatrzymał się tutaj, bo miasto. Ostatecznie jednak miasto beznadziejne. Każdy może się tutaj dostać, na samym szczęściu. Nie ma tu nic wielkiego, tylko wielka bujda, że jest sens się zatrzymać.
Nie wiedział, ile pięter do kolejnej porządnej infrastruktury, ale przydałoby się wejść gdzieś wyżej.
Po pewnym czasie spędzonym na brzdękaniu na instrumencie, Pango usłyszał znajomy głos.
- Zawsze się zastanawiam jak ty możesz być tak nieproduktywny. -lekko warkliwy i gardłowy, ale jednak przyjaźnie nastawiony.



Wilczur… czyli osobnik który był hybrydą człowieka i wilka i wybrał sobie takież to oryginalne imię. Jego ramiona stanowiły stalowe substytuty, z czego w lewym zamiast dłoni miał wielefunkcyjne lufy - mogły służyć do ostrzału wroga, jak i do przytrzymywania śrubokrętów. Jego strój składający się z spodni bojówek oraz ciężkich butów, w połączeniu z okularami o pociemnianych szkłach przywodził na myśl jakiś tani futurystyczny film.
Mężczyzna wskoczył na murek i uginając kolana, przykucnął na stopach obok miśka.
- Nie wiem czy słyszałeś ale otworzyli rejestrację do testu. - stwierdził jak to zazwyczaj robił - wprost.
- Dobrze. Zapisujemy się. Przynajmniej ja. - stwierdził, nie przestają grać. - To miasto jest zbyt nisko. Nie ma jakości. Zwyczajnie za łatwo jest tutaj wejść. - pochwalił się swoją opinią. - A ty, panie produktywny, co takiego wyprawiałeś? - spytał.
- A masz wolne 200 tysięcy? -mruknął wilk. - Bo tyle sobie liczą za samą rejestrację, na każdą osobę w drużynie która się rejestruje. - wilk skrzywił się. - Ja byłem zaciągnąc języka i poszukać jakiejś roboty, by szybko te 200 kafli zdobyć.
- To datek na boga, czy ktoś sobie jaja robi? - spytał, nieco oburzony. - Bez kurwa przesady, ale to on to gówno postawił. Pomyślałby kto, że nikomu nie sprzedawał schodów na górę. - zauważył.
- To ponoć pierwsza część testu… wiesz ogarnąć sobie środki, albo czekać kolejne 2 miesiące. Nigdy wcześniej testy nie były tak drogie. -westchnął poprawiając okulary.
- “mam pokazać że mnie stać”? Czyli co, pomacham przed nosem i są moje, czy mam zapłacić? - spytał, oburzony. - Gówno nie test, jakiś ranker zwęszył sobie sposób na zarobek, ot co.
- Pewnie ta...ale chce ci się tu siedzieć jeszcze tyle czasu by potem się okazało, że kolejny chce zarobić? -warknął wilk. - Trzeba ogarnąć sponsora, robotę...albo nie wiem, rozwalic jakiś bank.
- Jeżeli haracz za rejestrację jest legalny, to napad na bank ci nie wyjdzie. A ostatnie czego chcę, to być dziwką jakiejś korporacji na następnym piętrze. Trza lepszą robotę niż naprawianie gratów. Masz dzisiejszą gazetę? - spytał Pango.
- Ano mam, lubię wiedzieć co się dzieje. -stwierdził Wilczur, podając pandzie zwinięta w rulonik Gazetę.
Pango odebrał rulonik, rozwinął go i zaczął uważnie przeglądać ogłoszenia o pracę. Listek w jego ustach latał z jednej strony na drugą. - Firma ochroniarska. Może być. Pytanie jakie stawki. Pewnie i tak będziemy musieli czekać do następnej rekrutacji, chowając oszczędności pod kanapą. - skrzywił się. - Zabiorę Marie. Nie ma lepszej opcji na bezpieczeństwo. Idziesz ze mną, czy ogarniesz sobie gdzieś nocleg? - spytał.
- Też trzeba mi kasy więc idę.. zresztą mam w sobie coś z psa - wiesz terorium i takie tam. A w twojej zabawce już sikałem. -stwierdził wzruszając ramionami.
 
Fiath jest offline