Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-02-2015, 18:48   #3
Deadpool
 
Deadpool's Avatar
 
Reputacja: 1 Deadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetny
"W tym Miejscu trza mieć miekkie serce, oczy w dupie i jaja ze stali"
Strife


- CH*J DUPA CYCKI FRYTKI! jebać tą grę - Strife niemal eksplodował z nerwów, ale zniżył głowę w jakiś tam sposób przyjmując porażkę. - Dobra. Wszystko dlatego że nie wziąłem Sub zero, bym cię rozwalił perfektem. Zresztą gdybym ja tyle w domu siedział co ty też bym tak wymiatał. - Wskazał na Linę oskarżycielsko palcem.
- A co co żresz te swoje zapiekanki dziadu! - krzyknęła rzucając w niego poduszką. - Byś się do roboty wziął! Ja chociaż coś zarabiam, a ty jak już coś zgarniesz to na gry wydajesz! -warknęła mając trochę racji. Wielu klientów Strife nie miał. A dokładniej to od czasu kiedy się tu pojawił jednego. Brakowało mu chyba renomy.
- Ciebie to ktoś porządnie wyruchać musi tak marudzisz. Ciesz się że nie ruch*m niczego do czego mam jakieś ochłapy szacunku. Co mam do żarcia wziąć? - Rząchnął się wstając z pufy, powoli zaczął się szykować do wyjścia. - A co do mej “pracy”, nie każdego stać na moje usługi. Coś jak takie VIP kurwisko. - Z tymi słowami zakładał już buty.
- Jakiś makaron z ostrym sosem i na jutro dwa energetyki. - stwierdziła, już grzebiąc w necie. - Dupa nie Vip jesteś. Taki facet niby, a kto musiał kibel ukradkiem do kanalizy podłączyć, by turystycznego nie było trzeba wypróżniać? Hę, no kto? Ja! Tymi ręcyma, o tymi! -dodała pokazując mu język. - Więc idź nie marudź, i lepiej żeby było smaczne, bo się twoi koledzy… o ile jakichś masz lol, dowiedzą jaki słaby jesteś.
- Ja… słaby? Ty gówniaro ja rozpierdalałem demony jak ty na gówno papu mówiłaś!! - Stanął w dumnej pozie wypowiadając te elokwentne słowa. - Poza tym jesteś strasznie okrutna. Wiesz co wyrasta z dzieci z których śmieją się inne dzieci? A z tym kiblem to po prostu wykonałaś część swoich obowiązków w tym HAH... “domu”. Idę i nie wiem kiedy wrócę. - Strife skończył się ubierać, a wyglądał wręcz idiotycznie nieprzystosowanie na wypad po zakupy.


Tak jakby do miksera wrzucić strój kostuchy, sił specjalnych i szczyptę skóry i wylać to na Strife’a. Poprawił maskę i rzucił jeszcze na odchodne.
- Nie ruszaj mojego bagiennego ziela póki nie wrócę. Potem zajaramy razem… bo wiesz, to nie tak ze innych znajomych masz odemnie. - Pokazał jej środkowy palec i trzasnął drzwiami. Gdy wylazł na zewnątrz zaciągnął się się smrodem spalin i innego szajsu unoszącego się w powietrzu. - No… to się bryknę moim rumakiem. - Podszedł do swojego elegancko zaparkowanego choppera i zasiadł na nim. Przyszykował się do startu i kopnął nóżkę… która odpadła. Niewzruszony przekręcił kluczyk w stacyjce. Coś zarzęziło i zgasło. Ponownie przekręcił kluczyk… nawet nie zarzęziło.
- Wiedziałem że coś ku*wa za tani był. - Podrapał się po głowie. Z siadł wiec z maszyny, która jako że nóżki nie miała upadłą na glebę rozsypała się na wszystkie części. Strife oparł dłonie na biodrach przyglądając się temu zjawisku dłuższą chwilę. Pech chciał że przechodził jeden z jego “sąsiadów” który nie omieszkał skomentować wydarzenia.
- Może popchnąć? HAHA! - Rzucił prześmiewczo.
- Ty lepiej ssasz kurwancie niż pchasz. - Strife poczęstował go ripostą i środkowym palcem.
Gdy zakończył sąsiedzką pogawędkę skrzyżował ręce na torsie i mruknął pod nosem.
- No… to się przejdę… na nogach. - Zaraz po tym ruszył do sklepu.
W dzielnicach mieszkalnych nie było wielu sklepów - jedynie małe punkty w których można było nabyć najpotrzebniejsze rzeczy. Główny handel skupiał się jednak w specjalnie przeznaczonych do tego sektorach, miejscach gdzie z supermarketu wyrastały kolejne większe centra handlowe. Strife przeszedł więc dwie przecznice, minął kilka robotów sprzedających gazety, by w końcu wejść do typowego osiedlowego. Na kasie mogły go tu zastać dwie osoby - wysoka i przypominająca lisa istota, albo grubas z wąsami. Dziś padło na tego drugiego. - O to ty młody, co będzie dzisiaj? -zapytał, wstając z plastikowego krzesełka i odrywając oczy od ekranu telewizora.
- Tej się zawidział jakiś makaron i ostry sos. Da coś kierownik w tym stylu i dw… jeden energetyk i piwko. - Rzucił rozmasowując kark.
- Czyli szykuje ci się kolejna romantyczna kolacja. -zarechotał grubas pakując wszystko do jednorazówki. - Słyszałeś, że otworzyli dziś rejestrację do testów? Ponoć najdroższa w historii tego piętra. -stwierdził cmokając ustami, gdy obliczał w zeszyciku ile zamówienie będzie kosztowało Strifa.
Strife ledwo powstrzymał się od powiedzenia “Nie tak drogie jak twoja Matka”.
- Nie, zresztą jestem biedny. Życie. - Wzruszył ramionami i stanął delikatnie na palcach by chociaż odrobinkę zerknąć do zeszycika. - Ile niby to bedzie kościć? W sensie ten zasrany test. - Dorzucił jakby od niechcenia.
- A nie powiedzieli w pudle… -stwierdził ruchem głowy wskazując na telewizor gdy rozmyślał nad skomplikowanym działaniem jakim było dodawanie. - Ale nie mało. Jak chcesz się wspinać, powinieneś się tam przejść. Akurat portale do testu sa darmowe. -zauważył, drapiąc się długopisem po łysince. - Dobra wychodzi mi, że to będzie albo dziesięć milionów, albo 400 kredytów, więc raczej to drugie. -stwierdził, gdy do Strife podleciał mały bot, do którego mógł się podłączyć w celu odliczenia środków.
Wyciągnął zza płaszcza swój ATS i podpiął go grzecznie do robota.
- To piwo z lodówki mam nadzieję? - Zapytał jakby to miało być w tym momencie jego największym zmartwieniem. - W sumie to dzięki za info z tymi testami. Może kierownik zobaczy mnie kiedyś w pudle jak rozpierdalam konkurencję na kawałki. HO HO. - Zaśmiał się jak idiota.
- Nie ma sprawy, wiem że chciałbyś się wyrwać wyżej. -stwierdził podając mu siatkę. - Ale powinieneś znaleźć robotę, bo inaczej ani się obejrzysz guma pęknie i skończysz tu z jakaś stara jędza na karku i dzieciakami w wózku. -dodał kierując się życiowym doświadczeniem.
- Broń Bogu! Ale jak już to tylko spie*dole trzy razy szybciej stąd EH?! - Puścił nie widoczne dla grubasa oczko i szturchnął ladę. - Bądź zdrów Kierowniku, nara. - Odłączył ATS i schował za płaszcz, zwinął po tym siatkę i opuścił sklep.
Stał teraz przed niemałym dylematem. Lina zrobi mu burdę o to piwo i tego był bardziej pewny niż następnego dnia. Rozwiązanie był prostsze niż (hah) myślał. Wracając do przyczepy po drodze wlazł w jakiś zaułek i tam oparty o ścianę pstryknięciem zerwał kapsel. - Gdzieś była całe moje życie? - Szepnął do butelki i zaczął łapczywie całą wlewać sobie do gardła.
Obrzydliwe i donośne beknięcie zwieńczyło tą jego małą uroczystość. Nasunął maskę z powrotem na twarz, kierując się na jedną z wielu bitew jakie dzisiaj stoczy. Stojąc już przed drzwiami przypomniało mu się że nie wyrzucił śmieci. “+1 do przypału” Rzucił w duchu. Z wypiętą piersią, uniesionym czołem i lekkim drżeniem wstąpił do środka.
Jego współlokatorka siedziała jak zwykle po turecku na stosie poduch i wyginała palcami kontrolery pada. Nie odrywając wzroku od ekranu rzuciła do niego. - Coś długo ci to zajęło, kolejka była czy co? Zaleje mi makaron wodą i dawaj tu. No i wywal te śmieci bo inaczej ja Ciebie wywalę!
- Musiałem pobić trzech grubasów o ostatniego energetyka w sklepie. Grubasy lubią energetyki. - Przytaknął sobie samemu ściągając buty beż użycia rąk. Widząc że nadal Lina jest w błogiej nieświadomości jego malutkiego występku zrzucił z siebie płaszcz, maskę… w zasadzie to wszystko oprócz spodni. Miał już siadać na kanapie, ale zapomniał znowu o śmieciach. Z stękiem lenistwa, pofatygował się po śmieci i grzecznie wyszedł na zewnątrz. Wszystkie śmieci wyrzucił do pojemnika z napisem “szkło”, nie bardzo przejmując się sortowaniem. Właściwie na tej dzielnicy nikt się tym nie przejmował więc dlaczego on miał?
Wrócił do przyczepy i zaczął rozładowywać zakupy. - Proszę Żono. Świństwo w butelce raz! - Rzucił jej energetyka nawet nie patrząc w jej stronę, następnie nacisnął guzik na czajniczku elektrycznym. - To co... jaramy? - Rzekł z lekką nutką ekscytacji, a jego świecące złotym światłem oczęta, mierzyły Linę. Jej biust konkretnie.
- Nie… ty idziesz sobie uprasować koszulę i szukać roboty. I to dobrze płatnej. - rzuciła dziewczyna, ciskając w niego kawałkiem ubrania. - W sieci są już pierwsze informacje o teście. Potrzebujemy forsę Strife, jeżeli nie chcemy utknąć na tym wypizdowie. -stwierdziła kończąc walkę z jakimś bosem. - No ruchy kluchy!
- Ty się słyszysz? Ja… w koszuli… na rozmowie. Lina, chyba jarałaś bezemnie. - Rzucił oskarżycielsko zalewajac oba kubki wrzącą wodą. - Mówię ci, muszę jakieś ogłoszenia porozwieszać że załatwiam cudze problemy. Ludzie majo od za*bania problemów. Ostatnio chodziło o spuszczenie wpierdolu paru dresiarzom. Może mnie poleci komuś innemu? - Wrzucił do każdego kubka po “łyżko-widelcu” i zabrał oba podając jeden dziewczynie. - Nie wiem kuhwa jakiś senator córę zgubi u porywaczy czy chu* wi co. Nie ma rzeczy z którymi sobie nie poradzę skarbie. - Usiadł obok niej patrząc w ekran i wcinając makaron. Był tak bardzo ostry że aż kaszlnął. - O ku*wa co to jest… - Wzdrygnął się, lecz zajadał dalej… ponownie się wzdrygnął po następnym kęsie.
- Ta kur**wa i na pewno senator przyjdzie do tej śmierdzącej capem przyczepy. - prychnęła dziewczyna wciągając makaron, bez żadnej oznaki by był on ostry. - Brak ci renomy Strife, nie chce ci niszczyć marzeń o byciu badasem, ale najlepsze co dostaniesz to kilku dresów. A na tym nie zarobisz 200 tysięcy w przeciągu tygodnia. - mruknęła, widać koszty testu odebrały jej ochotę na żarty.
- Uuugh… NIE CHCE SIEDZIEĆ JAK JAKAŚ PIZDA W KOSZULI ZA BIURKIEM! - Wrzasnął tupiąc nogami o podłogę. - To mnie zabije… chcesz mnie zabić Lina? Tego chcesz ty marzanno!? - Nie wiadomo czy się zgrywał czy też nie, ale słyszalna rozpacz w jego głosie była bardzo silna. - O albo wiem, opie*dolę bank. - Wskazał na współlokatorkę sztućcem. - To jak wygrać na loterii tylko trzeba powystrzelać wszystkich świadków. Wykonalne co najlepsze! - Uniósł palec ku górze jakby przed chwilą dawał wykład na uczelni.
- A jak myślisz debilu ilu rankerów opłaca banki by pilnowały ich pieniędzy? Jeden bot strażniczy rozsmarowałby cie po ścianie jak ja w mortalu. - stwierdziła strzelając go podręczną poduszka w tył głowy. - Ja już gadałam z siostrą. -stwierdziła wciągając sporą porcje makaronu. - Opłaci mnie i załatwi jakaś drużynę nawet… ale żadnych z moich znajomków nie ma zamiar sponsorować. - dodała Lina, zerkając spod okularów na Strife. - Czytałeś chociaż gazetę? No nie wiem, zostań ochroniarzem, gliną, dziwką cokolwiek tam chcesz, tylko zarób coś!
- Jestem twoja dziwką dziubasku. Bierz mnie teraz i się z hajsu wysypuj. Tak cię przehulam ze w dobę wypierdolę z tego piętra. - Wymruczał niemal wychylając się w stronę Liny. - A tak serio… ile ten zasrany test kosztuję? - Zapytał wypijając resztkę “zupy”.
- Ty serio debil jesteś. -dała mu pstryczka w nos. - Już mówiłam… jest tydzień czasu, a potrzeba 200 tysięcy na łepetynę. To brzmi jak kpina, ale nie przeskoczysz tego na ładne oczka.
- AAAAA! Wiedziałem że cię jarają. - Zamrugał jak damulka, miast jednak wachlarzem, przysłonił usta kubkiem. - Szlag by to jebnął. Poka mnie prasę. Albo przeczytaj mi na głos. Nom przeczytaj mi nagłos. - Przytaknął rzucając kubek na inne siedzenie.
Lina rzuciła mu pada. - Do trzech wygranych, jak wygram to sam sobie czytasz i zmywasz naczynia. Jak nie no to na odwrót. -mruknęła, odpalając pierwsza lepszą bijatykę z pulpitu.
- Jak wybierzesz tego zajebanego, frajerskiego skorpiona to cię zgwałcę we śnie. - Ostrzegł. - Poza tym przyjmuję wyzwanie… - Otarł gębę z resztek posiłku i ustawił się w pozycji prawdziwego gracza.
- Luz. -stwierdziła lokując Raidena. Jakieś 5 minut później rzuciła w stronę Strife gumowe rękawiczki.
- Tylko dokładnie pozmywaj...ale tym razem poszło ci lepiej, nawet kilka razy mnie trafiłeś. -dodała jak gdyby na pocieszenie.
- Frajerski Raiden w pedalskim kapeluszu z kurewskimi teleportami. - Mamrotał pod nosem kierując się w stronę zlewu. - Dlaczego jeszcze nie kupiłaś zmywarki? Albo twoja siorka mogłaby ci zafundować jakąś. Apropopop… Twoja Siostra gdzie pracuje i czy jest może wolna? - Zapytał rozcięcząjac resztkę płynu do naczyń z wodą.
- Pewnie i wolna ale nie licz, że taka bezrobotna łamaga jak ty ja wyrwie. Zresztą siostra ogranicza swoje dofinasowania...do minimum. A pracuje...emmm chyba jest szefem w jakiejś firmie. Sama nie wiem. - dziewczyna rozwaliła się wygodniej na łóżku. - E-e...nie zapomniałeś o czymś? Ładnie najpierw poczytaj co ciekawego oferują w dziale zatrudnień.
Ręce mu opadły ale chcąc nie chcąc podszedł do zwiniętej w rulon dzisiejszej gazety która leżała zaraz przy wejściu.
- Pff… To na pewno nie… Ochroniarz może… naah, każą mi w garnitur wejść. Monster coś tam. Praca na produkcji to piekło…. A co to kuhwa jest?! - Podszedł do Liny i bez ceregieli położył się obok niej. - Co to je to takie… oczy jakieś i literki w kółko. Jakiś troll? - Wskazał palcem na artykuł.
Dziewczyna zerknęła z początku niezbyt zainteresowana, jednak specyfika ogłoszenia trochę ją ożywiła. - Raczej nie...wiesz za miejsce w gazecie się płaci. -stwierdziła zerkając jeszcze raz na kod znaków. - Pewnie jakoś zakodowali to ogłoszenie, czyli nie chcą byle kogo. -stwierdziła po chwili namysłu.
- Huh… gejnia jak pedał nic nie ma w tej gazecie. - Rzucił Linę prasą i wrócił nad zlew. Założył gumowe rękawiczki i naciągnął je jakby szykował się do badania prostaty. - Nie dasz rady tego rozkodować twoimi nerdowskimi super mocami? - Powiedział szorując jakiś talerz w bardzo niedbały sposób.
- Jak obiecasz, że nieważne co tam będzie to pójdziesz i dostaniesz tę robotę, to mogę się pobawić. -postawiła mu ultimatum, sprawnie wrzucając nad ramieniem Strife łyżkę do zlewu.
- Niech ci będzie diablico. - Wziął rzuconą przed chwilą łyżkę i ją tez zaczął mozolnie pucować.
 
__________________
"My common sense is tingling..."
Deadpool jest offline