"W tym Miejscu trza mieć miekkie serce, oczy w dupie i jaja ze stali"
Strife
-
CH*J DUPA CYCKI FRYTKI! jebać tą grę - Strife niemal eksplodował z nerwów, ale zniżył głowę w jakiś tam sposób przyjmując porażkę. -
Dobra. Wszystko dlatego że nie wziąłem Sub zero, bym cię rozwalił perfektem. Zresztą gdybym ja tyle w domu siedział co ty też bym tak wymiatał. - Wskazał na Linę oskarżycielsko palcem.
-
A co co żresz te swoje zapiekanki dziadu! - krzyknęła rzucając w niego poduszką. -
Byś się do roboty wziął! Ja chociaż coś zarabiam, a ty jak już coś zgarniesz to na gry wydajesz! -warknęła mając trochę racji. Wielu klientów Strife nie miał. A dokładniej to od czasu kiedy się tu pojawił jednego. Brakowało mu chyba renomy.
-
Ciebie to ktoś porządnie wyruchać musi tak marudzisz. Ciesz się że nie ruch*m niczego do czego mam jakieś ochłapy szacunku. Co mam do żarcia wziąć? - Rząchnął się wstając z pufy, powoli zaczął się szykować do wyjścia. -
A co do mej “pracy”, nie każdego stać na moje usługi. Coś jak takie VIP kurwisko. - Z tymi słowami zakładał już buty.
-
Jakiś makaron z ostrym sosem i na jutro dwa energetyki. - stwierdziła, już grzebiąc w necie. -
Dupa nie Vip jesteś. Taki facet niby, a kto musiał kibel ukradkiem do kanalizy podłączyć, by turystycznego nie było trzeba wypróżniać? Hę, no kto? Ja! Tymi ręcyma, o tymi! -dodała pokazując mu język. -
Więc idź nie marudź, i lepiej żeby było smaczne, bo się twoi koledzy… o ile jakichś masz lol, dowiedzą jaki słaby jesteś.
-
Ja… słaby? Ty gówniaro ja rozpierdalałem demony jak ty na gówno papu mówiłaś!! - Stanął w dumnej pozie wypowiadając te elokwentne słowa. -
Poza tym jesteś strasznie okrutna. Wiesz co wyrasta z dzieci z których śmieją się inne dzieci? A z tym kiblem to po prostu wykonałaś część swoich obowiązków w tym HAH... “domu”. Idę i nie wiem kiedy wrócę. - Strife skończył się ubierać, a wyglądał wręcz idiotycznie nieprzystosowanie na wypad po zakupy.
Tak jakby do miksera wrzucić strój kostuchy, sił specjalnych i szczyptę skóry i wylać to na Strife’a. Poprawił maskę i rzucił jeszcze na odchodne.
-
Nie ruszaj mojego bagiennego ziela póki nie wrócę. Potem zajaramy razem… bo wiesz, to nie tak ze innych znajomych masz odemnie. - Pokazał jej środkowy palec i trzasnął drzwiami. Gdy wylazł na zewnątrz zaciągnął się się smrodem spalin i innego szajsu unoszącego się w powietrzu. -
No… to się bryknę moim rumakiem. - Podszedł do swojego elegancko zaparkowanego choppera i zasiadł na nim. Przyszykował się do startu i kopnął nóżkę… która odpadła. Niewzruszony przekręcił kluczyk w stacyjce. Coś zarzęziło i zgasło. Ponownie przekręcił kluczyk… nawet nie zarzęziło.
-
Wiedziałem że coś ku*wa za tani był. - Podrapał się po głowie. Z siadł wiec z maszyny, która jako że nóżki nie miała upadłą na glebę rozsypała się na wszystkie części. Strife oparł dłonie na biodrach przyglądając się temu zjawisku dłuższą chwilę. Pech chciał że przechodził jeden z jego “sąsiadów” który nie omieszkał skomentować wydarzenia.
-
Może popchnąć? HAHA! - Rzucił prześmiewczo.
-
Ty lepiej ssasz kurwancie niż pchasz. - Strife poczęstował go ripostą i środkowym palcem.
Gdy zakończył sąsiedzką pogawędkę skrzyżował ręce na torsie i mruknął pod nosem.
-
No… to się przejdę… na nogach. - Zaraz po tym ruszył do sklepu.
W dzielnicach mieszkalnych nie było wielu sklepów - jedynie małe punkty w których można było nabyć najpotrzebniejsze rzeczy. Główny handel skupiał się jednak w specjalnie przeznaczonych do tego sektorach, miejscach gdzie z supermarketu wyrastały kolejne większe centra handlowe. Strife przeszedł więc dwie przecznice, minął kilka robotów sprzedających gazety, by w końcu wejść do typowego osiedlowego. Na kasie mogły go tu zastać dwie osoby - wysoka i przypominająca lisa istota, albo grubas z wąsami. Dziś padło na tego drugiego. -
O to ty młody, co będzie dzisiaj? -zapytał, wstając z plastikowego krzesełka i odrywając oczy od ekranu telewizora.
-
Tej się zawidział jakiś makaron i ostry sos. Da coś kierownik w tym stylu i dw… jeden energetyk i piwko. - Rzucił rozmasowując kark.
-
Czyli szykuje ci się kolejna romantyczna kolacja. -zarechotał grubas pakując wszystko do jednorazówki. -
Słyszałeś, że otworzyli dziś rejestrację do testów? Ponoć najdroższa w historii tego piętra. -stwierdził cmokając ustami, gdy obliczał w zeszyciku ile zamówienie będzie kosztowało Strifa.
Strife ledwo powstrzymał się od powiedzenia “Nie tak drogie jak twoja Matka”.
-
Nie, zresztą jestem biedny. Życie. - Wzruszył ramionami i stanął delikatnie na palcach by chociaż odrobinkę zerknąć do zeszycika. -
Ile niby to bedzie kościć? W sensie ten zasrany test. - Dorzucił jakby od niechcenia.
-
A nie powiedzieli w pudle… -stwierdził ruchem głowy wskazując na telewizor gdy rozmyślał nad skomplikowanym działaniem jakim było dodawanie. -
Ale nie mało. Jak chcesz się wspinać, powinieneś się tam przejść. Akurat portale do testu sa darmowe. -zauważył, drapiąc się długopisem po łysince. -
Dobra wychodzi mi, że to będzie albo dziesięć milionów, albo 400 kredytów, więc raczej to drugie. -stwierdził, gdy do Strife podleciał mały bot, do którego mógł się podłączyć w celu odliczenia środków.
Wyciągnął zza płaszcza swój ATS i podpiął go grzecznie do robota.
-
To piwo z lodówki mam nadzieję? - Zapytał jakby to miało być w tym momencie jego największym zmartwieniem. -
W sumie to dzięki za info z tymi testami. Może kierownik zobaczy mnie kiedyś w pudle jak rozpierdalam konkurencję na kawałki. HO HO. - Zaśmiał się jak idiota.
-
Nie ma sprawy, wiem że chciałbyś się wyrwać wyżej. -stwierdził podając mu siatkę. -
Ale powinieneś znaleźć robotę, bo inaczej ani się obejrzysz guma pęknie i skończysz tu z jakaś stara jędza na karku i dzieciakami w wózku. -dodał kierując się życiowym doświadczeniem.
-
Broń Bogu! Ale jak już to tylko spie*dole trzy razy szybciej stąd EH?! - Puścił nie widoczne dla grubasa oczko i szturchnął ladę. -
Bądź zdrów Kierowniku, nara. - Odłączył ATS i schował za płaszcz, zwinął po tym siatkę i opuścił sklep.
Stał teraz przed niemałym dylematem. Lina zrobi mu burdę o to piwo i tego był bardziej pewny niż następnego dnia. Rozwiązanie był prostsze niż (hah) myślał. Wracając do przyczepy po drodze wlazł w jakiś zaułek i tam oparty o ścianę pstryknięciem zerwał kapsel. -
Gdzieś była całe moje życie? - Szepnął do butelki i zaczął łapczywie całą wlewać sobie do gardła.
Obrzydliwe i donośne beknięcie zwieńczyło tą jego małą uroczystość. Nasunął maskę z powrotem na twarz, kierując się na jedną z wielu bitew jakie dzisiaj stoczy. Stojąc już przed drzwiami przypomniało mu się że nie wyrzucił śmieci. “+1 do przypału” Rzucił w duchu. Z wypiętą piersią, uniesionym czołem i lekkim drżeniem wstąpił do środka.
Jego współlokatorka siedziała jak zwykle po turecku na stosie poduch i wyginała palcami kontrolery pada. Nie odrywając wzroku od ekranu rzuciła do niego. -
Coś długo ci to zajęło, kolejka była czy co? Zaleje mi makaron wodą i dawaj tu. No i wywal te śmieci bo inaczej ja Ciebie wywalę!
-
Musiałem pobić trzech grubasów o ostatniego energetyka w sklepie. Grubasy lubią energetyki. - Przytaknął sobie samemu ściągając buty beż użycia rąk. Widząc że nadal Lina jest w błogiej nieświadomości jego malutkiego występku zrzucił z siebie płaszcz, maskę… w zasadzie to wszystko oprócz spodni. Miał już siadać na kanapie, ale zapomniał znowu o śmieciach. Z stękiem lenistwa, pofatygował się po śmieci i grzecznie wyszedł na zewnątrz. Wszystkie śmieci wyrzucił do pojemnika z napisem “szkło”, nie bardzo przejmując się sortowaniem. Właściwie na tej dzielnicy nikt się tym nie przejmował więc dlaczego on miał?
Wrócił do przyczepy i zaczął rozładowywać zakupy. -
Proszę Żono. Świństwo w butelce raz! - Rzucił jej energetyka nawet nie patrząc w jej stronę, następnie nacisnął guzik na czajniczku elektrycznym. -
To co... jaramy? - Rzekł z lekką nutką ekscytacji, a jego świecące złotym światłem oczęta, mierzyły Linę. Jej biust konkretnie.
-
Nie… ty idziesz sobie uprasować koszulę i szukać roboty. I to dobrze płatnej. - rzuciła dziewczyna, ciskając w niego kawałkiem ubrania. -
W sieci są już pierwsze informacje o teście. Potrzebujemy forsę Strife, jeżeli nie chcemy utknąć na tym wypizdowie. -stwierdziła kończąc walkę z jakimś bosem. -
No ruchy kluchy!
-
Ty się słyszysz? Ja… w koszuli… na rozmowie. Lina, chyba jarałaś bezemnie. - Rzucił oskarżycielsko zalewajac oba kubki wrzącą wodą. -
Mówię ci, muszę jakieś ogłoszenia porozwieszać że załatwiam cudze problemy. Ludzie majo od za*bania problemów. Ostatnio chodziło o spuszczenie wpierdolu paru dresiarzom. Może mnie poleci komuś innemu? - Wrzucił do każdego kubka po “łyżko-widelcu” i zabrał oba podając jeden dziewczynie. -
Nie wiem kuhwa jakiś senator córę zgubi u porywaczy czy chu* wi co. Nie ma rzeczy z którymi sobie nie poradzę skarbie. - Usiadł obok niej patrząc w ekran i wcinając makaron. Był tak bardzo ostry że aż kaszlnął. -
O ku*wa co to jest… - Wzdrygnął się, lecz zajadał dalej… ponownie się wzdrygnął po następnym kęsie.
-
Ta kur**wa i na pewno senator przyjdzie do tej śmierdzącej capem przyczepy. - prychnęła dziewczyna wciągając makaron, bez żadnej oznaki by był on ostry. -
Brak ci renomy Strife, nie chce ci niszczyć marzeń o byciu badasem, ale najlepsze co dostaniesz to kilku dresów. A na tym nie zarobisz 200 tysięcy w przeciągu tygodnia. - mruknęła, widać koszty testu odebrały jej ochotę na żarty.
-
Uuugh… NIE CHCE SIEDZIEĆ JAK JAKAŚ PIZDA W KOSZULI ZA BIURKIEM! - Wrzasnął tupiąc nogami o podłogę. -
To mnie zabije… chcesz mnie zabić Lina? Tego chcesz ty marzanno!? - Nie wiadomo czy się zgrywał czy też nie, ale słyszalna rozpacz w jego głosie była bardzo silna. -
O albo wiem, opie*dolę bank. - Wskazał na współlokatorkę sztućcem. -
To jak wygrać na loterii tylko trzeba powystrzelać wszystkich świadków. Wykonalne co najlepsze! - Uniósł palec ku górze jakby przed chwilą dawał wykład na uczelni.
-
A jak myślisz debilu ilu rankerów opłaca banki by pilnowały ich pieniędzy? Jeden bot strażniczy rozsmarowałby cie po ścianie jak ja w mortalu. - stwierdziła strzelając go podręczną poduszka w tył głowy. -
Ja już gadałam z siostrą. -stwierdziła wciągając sporą porcje makaronu. -
Opłaci mnie i załatwi jakaś drużynę nawet… ale żadnych z moich znajomków nie ma zamiar sponsorować. - dodała Lina, zerkając spod okularów na Strife. -
Czytałeś chociaż gazetę? No nie wiem, zostań ochroniarzem, gliną, dziwką cokolwiek tam chcesz, tylko zarób coś!
-
Jestem twoja dziwką dziubasku. Bierz mnie teraz i się z hajsu wysypuj. Tak cię przehulam ze w dobę wypierdolę z tego piętra. - Wymruczał niemal wychylając się w stronę Liny. -
A tak serio… ile ten zasrany test kosztuję? - Zapytał wypijając resztkę “zupy”.
-
Ty serio debil jesteś. -dała mu pstryczka w nos. -
Już mówiłam… jest tydzień czasu, a potrzeba 200 tysięcy na łepetynę. To brzmi jak kpina, ale nie przeskoczysz tego na ładne oczka.
-
AAAAA! Wiedziałem że cię jarają. - Zamrugał jak damulka, miast jednak wachlarzem, przysłonił usta kubkiem. -
Szlag by to jebnął. Poka mnie prasę. Albo przeczytaj mi na głos. Nom przeczytaj mi nagłos. - Przytaknął rzucając kubek na inne siedzenie.
Lina rzuciła mu pada. -
Do trzech wygranych, jak wygram to sam sobie czytasz i zmywasz naczynia. Jak nie no to na odwrót. -mruknęła, odpalając pierwsza lepszą bijatykę z pulpitu.
-
Jak wybierzesz tego zajebanego, frajerskiego skorpiona to cię zgwałcę we śnie. - Ostrzegł. -
Poza tym przyjmuję wyzwanie… - Otarł gębę z resztek posiłku i ustawił się w pozycji prawdziwego gracza.
-
Luz. -stwierdziła lokując Raidena. Jakieś 5 minut później rzuciła w stronę Strife gumowe rękawiczki.
-
Tylko dokładnie pozmywaj...ale tym razem poszło ci lepiej, nawet kilka razy mnie trafiłeś. -dodała jak gdyby na pocieszenie.
-
Frajerski Raiden w pedalskim kapeluszu z kurewskimi teleportami. - Mamrotał pod nosem kierując się w stronę zlewu. -
Dlaczego jeszcze nie kupiłaś zmywarki? Albo twoja siorka mogłaby ci zafundować jakąś. Apropopop… Twoja Siostra gdzie pracuje i czy jest może wolna? - Zapytał rozcięcząjac resztkę płynu do naczyń z wodą.
-
Pewnie i wolna ale nie licz, że taka bezrobotna łamaga jak ty ja wyrwie. Zresztą siostra ogranicza swoje dofinasowania...do minimum. A pracuje...emmm chyba jest szefem w jakiejś firmie. Sama nie wiem. - dziewczyna rozwaliła się wygodniej na łóżku. -
E-e...nie zapomniałeś o czymś? Ładnie najpierw poczytaj co ciekawego oferują w dziale zatrudnień.
Ręce mu opadły ale chcąc nie chcąc podszedł do zwiniętej w rulon dzisiejszej gazety która leżała zaraz przy wejściu.
-
Pff… To na pewno nie… Ochroniarz może… naah, każą mi w garnitur wejść. Monster coś tam. Praca na produkcji to piekło…. A co to kuhwa jest?! - Podszedł do Liny i bez ceregieli położył się obok niej. -
Co to je to takie… oczy jakieś i literki w kółko. Jakiś troll? - Wskazał palcem na artykuł.
Dziewczyna zerknęła z początku niezbyt zainteresowana, jednak specyfika ogłoszenia trochę ją ożywiła. -
Raczej nie...wiesz za miejsce w gazecie się płaci. -stwierdziła zerkając jeszcze raz na kod znaków. -
Pewnie jakoś zakodowali to ogłoszenie, czyli nie chcą byle kogo. -stwierdziła po chwili namysłu.
-
Huh… gejnia jak pedał nic nie ma w tej gazecie. - Rzucił Linę prasą i wrócił nad zlew. Założył gumowe rękawiczki i naciągnął je jakby szykował się do badania prostaty. -
Nie dasz rady tego rozkodować twoimi nerdowskimi super mocami? - Powiedział szorując jakiś talerz w bardzo niedbały sposób.
-
Jak obiecasz, że nieważne co tam będzie to pójdziesz i dostaniesz tę robotę, to mogę się pobawić. -postawiła mu ultimatum, sprawnie wrzucając nad ramieniem Strife łyżkę do zlewu.
-
Niech ci będzie diablico. - Wziął rzuconą przed chwilą łyżkę i ją tez zaczął mozolnie pucować.