Wątek: Narrenturm
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-02-2015, 02:59   #9
Noraku
 
Noraku's Avatar
 
Reputacja: 1 Noraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputację
1 Wellentag, czas Jahrdrung

Kolejny dzień nie przyniósł odmiany. Znowu bieg. Znowu paniczna ucieczka poganiana przez opętańcze ryki goniących ich potworów. Znowu słabsi ginęli zarzynani pod krzywymi ostrzami zielonych. Wiele z kobiet wymiotowało po drodze, wśród nich zaś Klara. Nie mogli sobie jednak pozwolić na chwile słabości, o ile nie chcieli wypoczywać całą wieczność. Dziewczyna przestała już nawet zwracać uwagę na kierunek czy porę dnia. Patrzyła tylko pod nogi by się nie przewrócić. Wątpiła by potem była w stanie wstać. Stefania ciągnięta za rękę truchtała obok ale puszczona samopas najpewniej by się zatrzymała. Torba ramieniu wżynała się niemiłosiernie. Płuca paliły się żywym ogniem. W gardle chrobotał ciężki oddech. Biegła jednak dalej, razem z tymi którzy nadali mieli na to siły. Reszta ginęła z tyłu wśród kolejnych rozpaczliwych wrzasków.

Orki najwyraźniej również znużyły się pogonią albo po prostu zadowoliły tym co napotkały na drodze. Uchodźcy zwolnili bieg. Mogli sobie na to pozwolić. Dalsza ucieczka w szaleńczym tempie spowodowała by jedynie to, że padli by nieżywy zanim dorwały by ich orki. Klara przegryzała kawałek suszonej wołowiny rozmasowując skurcze łydek. Stefania przykucnęła obok żując beznamiętnie swój przydział. Nie było tego dość by zaspokoić nawet wstępny głód. Spowodowało to jedynie większy skurcz żołądka oraz tęsknotę za stancją przyjaciela na obrzeżach Praag. Nie była może ona najbezpieczniejszym miejscem ale na pewno lepszym od tej głuszy. W międzyczasie słońce leniwie wyjrzało zza ciemnych chmur zwiastując piękniejszą pogodę. Omen ten nie poprawił jej humoru. Przestała wierzyć w takie znaki…

Kislevska przeszłość szybko się o nią upomniała. Znacznie szybciej niż mogła się tego spodziewać. Spotkanie paczki weteranów można było uznać za uśmiech losu, nawet jeżeli nie był na tyle szczęśliwy jak można się było spodziewać. Jednak samotny kozak przemierzający głuszę i szukający kogoś wśród uchodzących kobiet? To nie wyglądało dla niej dobrze. Na szczęście teraz nie przypominała tej samej postaci co w ogarniętym pożogą mieście. Miała doświadczenie w udawaniu młodzika, ba kilka lat studiów udawania. Jak dodać do tego znój podróży, męski podróżny strój, bród oraz znój na twarzy to nawet jej krewni mieli by kłopot w rozpoznaniu białogłowej. Pierwszy szok minął gdy postawny wąsacz minął ją bez mrugnięcia okiem. Zaciągnęła tylko grubą czapkę mocniej na czoło, skrzętnie ukrywając charakteryzujący ją kolor włosów i starała się unikać bliższego kontaktu z podejrzanym kozakiem. A nie było to proste.

Wkrótce wataha znowu dała o sobie znać. Znowu doszło do paniki tym razem jednak dużo lepiej sobie poradzili jako grupa. Trzymali się razem, w jednym tempie. Widać prawdę powiadali akademicy, że doświadczenie najlepszym z mentorów. Jakby tego było mało napotkali na swojej drodze dwóch brodatych krasnoludów, którzy zaprowadzili ich do opuszczonych ruin, prawdopodobnie po karczmie. Kiedyś była zapewne solidnie zbudowaną zagrodą mogącą pomieścić wielu gości z wozami oraz końmi. Wnosić to można było po tym, że nie rozpadła się jak inne tego rodzaju przybytki, które mijali po drodze. Jedyne wejścia znajdowały się z przodu i tyłu z czego to drugie najprawdopodobniej było wyjściem dla służby, gdyż przejście było mniejsze. Idealne miejsca dla do obrony, tak jak mówili khazadowie. Miała również zabudowaną piwnice, w której umieszczono kobiety i dzieci. Z przyzwyczajenia Klara miała już do nich dołączyć, ale powstrzymał ją weteran, Berg wręczając włócznie. Przez moment patrzyła na niego zdezorientowana. Krew nabiegła jej do uszu przez co nie słyszała co do niej się mówi, dopóki weteran nie potrząsnął nią za ramiona:
- Słyszysz co do ciebie mówię! Weź się w garść chłopczę! Nie pchaj się do walki. Ty musisz przeżyć, żeby nas połatać.
Kiwnęła tylko głową chociaż miała wrażenie, że żołądek zaraz wyskoczy jej z gardła razem z sercem i kilkoma metrami jelit. Nogi drżały lekko. Jak ona mogła wpakować się w coś takiego?
 
__________________
you will never walk alone
Noraku jest offline