Roger John Carlston Starał się zachowywać spokój. Na nikim mu tutaj specjalnie nie zależało, nie miał też żadnych wielkich celów- co więc mógł zyskać podczas takiego chaosu? Gdyby miał wrogów, wepchnąłby im niezauważenie nóż pod żebra, gdyby chciał uciekać- popędziłby za tą dziewczyną, która liczyła, że nikt nie zauważy jej ucieczki przez werandę... Ale mu na tym nie zależało- wiedział, ile musi odsiedzieć i miał już poważne plany co zrobić po wyroku. O tak, jego życie znowu będzie piękne...
Tak, okolice rzeczywiście wyglądały pięknie. Klimat Szkocji był cudowny, Roger z pewnością odwiedzi te okolice jeszcze co najmniej raz w życiu- lecz nie jako wychowanek tego ośrodka, a jako turysta. A może jednak warto by było... Nie, musi być twardy i zdecydowany. Zostanie tutaj i zobaczy, co się stanie. Jeżeli będzie chciał czmychnąć, z pewnością znajdzie się jeszcze jakaś okazja.
Z delikatnym uśmiechem zauważył, jak jakaś dziewczyna porwała "w tłum" jedną z uciekinierek, jak szeptały dziewczęta obok niego- jakąś Mary. No proszę, tak szybka przyjaźń czy może po prostu mamy w ośrodku bohaterkę, zawsze chętną do pomocy? Mimo wszystko taka postawa spodobała się Rogerowi. Przez chwilę jeszcze siedział, spoglądając z uśmiechem w kierunku cudem ocalonej Mary i jej odważnej przyjaciółki. Proszę, proszę...
A później mimowolnie szukał wzrokiem mazgajowatego współlokatora. Może i on potrzebuje pomocy...?
__________________ Kutak - to brzmi dumnie. |