Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-02-2015, 18:48   #8
Tropby
 
Reputacja: 1 Tropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skał
The Mad Scientist



Mężczyzna obrócił się na biurowym krześle, rzucając swej przełożonej wymowne spojrzenie. Jego potargane włosy, dziwny uśmieszek oraz kitel lekarski przy noszeniu którego upierał się niezależnie gdzie w danej chwili się znajdował natychmiast przywodziły na myśl stereotyp nie do końca rozgarniętego naukowca, który w najlepszym razie był tylko nieszkodliwym dziwakiem, zaś w najgorszym… wszystko o czym mówił było faktycznie prawdą.
- Ja nie dam rady? - zapytał jak gdyby z lekkim niedowierzaniem. - Nie po to naginałem kontinuum czasoprzestrzenne i dziesiątki razy doświadczyłem na własne oczy zagłady wszechświata, by ostatecznie poświęcić swoją ludzką egzystencję i stać się uosobieniem kreacji żeby teraz poddać się kilku bugom w nieskompilowanych programach. Bring it on! - zawołał, na koniec wystawiajac przed siebie otwartą dłoń, jak gdyby czekał aż kobieta wręczy mu stos papierów. Wiedział jednak że zadania które otrzymywał zawsze przychodziły do niego w formie elektronicznej.
- Tak myślałam… -uśmiechnęła się kobieta, a jak na zawołanie Henry usłyszał odpowiedni dźwięk na swej biurowej poczcie, sygnalizujący o przyjściu odpowiednich danych. - Jak już się z tym uporasz i roześlesz do klientów, podskocz do mojego gabinetu. Mam pewna sprawę. - dodała, opuszczając jego miejsce pracy.
Na całe szczęście naukowiec przygotował już odpowiednie makro, które znacznie uprościło mu zadanie. Mimo to edytowanie i usuwanie błędów wciąż zajęło mu sporo czasu, jednak zdążył uporać się z najpilniejszym zleceniami i przed końcem dnia zjawił się w gabinecie Luki.
- Więc cóż to za sprawa wymaga mojej uwagi? - zapytał z uśmiechem osoby która mimo tego że w ciągu ostatnich 48 godzin przespała zaledwie 3 wciąż pełna była zapału do pracy.
- Siadaj Henry...chcesz kawy? -zaczęła kobieta obserwując naukowca. Gdy jego tyłek dotknął w końcu średniowygodnego krzesła dla interesantów, Luka podjęła właściwy temat bez owijania w bawełnę. - Dziś otworzyli rejestrację do testu na piąte piętro, powiedz masz zamiar brać w nim udział?
Henry zamrugał kilkakrotnie, chyba po to by upewnić się że nie znajduje się w kofeinowej śpiączce. Na widok kawy grzecznie podziękował, po czym przez moment zastanawiał się nad tym co powiedziała mu różowowłosa przełożona.
- Myślę że dość już się tutaj nasiedziałem - stwierdził w końcu, gładząc się po swoim krótkim zaroście na brodzie. - Ponadto opracowałem już kilka wynalazków które chciałbym przetestować. A ty miałabyś coś przeciwko temu? Tą pracę i tak mogę wykonywać na każdym piętrze gdzie mają dostęp do sieci - dodał, wzruszając ramionami. - W najgorszym razie zginę biorąc udział w teście. Czy raczej zginąłbym gdybym był zwykłym regularnym.
- Wręcz przeciwni, liczę że weźmiesz w nim udział. -kobieta uśmiechnęła się promiennie. - Wstęp do testu kosztuje 200 tysięcy… to sporo, jako że ja ci płace to wiem, że możliwe że jeszcze tyle nie odłożyłeś. Dlatego chciała zaproponować ci pewien sponsoring… -dodała składając palce i zerkając na Henrego znad okularów, by ocenić jego reakcję.
Mężczyzna odchylił się do tyłu na krześle z pewnym siebie uśmiechem.



- Nie żebym potrzebował sponsoringu. Przecież wiesz do czego jestem zdolny - stwierdził i z zadowoleniem uniósł do góry dłoń i pstryknął palcami, zaś w powietrzu przed jego twarzą zalśniły numery przypominające kod komputerowy, między którymi uformowały się poligony w kształcie woreczka. Po chwili zaś sakwa nabrała koloru, a gdy jej formowanie zostało zakończone, ta opadła na wyciągniętą dłoń geniusza z głośnym brzękiem monet których kilka wypadło na dywan przez niezawiązany otwór. Następnie Henry podrzucił sakwę do góry, a gdy monety posypały się z niej, wszystkie zaczęły jedna po drugiej tracić kolory i na powrót zamieniać się w cyfrowe poligony, które szybko rozpłynęły się w powietrzu. - W końcu jestem istotą kreacji. Pieniądze to dla mnie żaden problem. Nie wiem czy już to mówiłem - mówił co najmniej dziesięć razy, pierwszy już przy rozmowie o pracę - ale jestem tutaj in cognito, tylko po to by nie zwracać na siebie uwagi reszty regularnych.
Było to dość ironiczne stwierdzenie, gdyż przeciętna osoba mogła odnieść wrażenie że Henry nie robi nic innego tylko zwraca na siebie uwagę. Jednak może i to było częścią jego gry? Bo w końcu kto uzna przeciętnie wyglądającego człowieka zachowującego się jak niespełna rozumu cierpiący na megalomanię maniak komputerowy za kogoś rzeczywiście groźnego, czy chociażby wartego uwagi? Stosowanie odwróconej psychologii z pewnością nie leżało poza zasięgiem umysłu geniusza o boskich zdolnościach. A może boga w ciele geniusza? Słuchając Henriego można było odnieść wrażenie że samemu często sobie zaprzecza, a jeszcze ciężej było się domyślić co rzeczywiście ma na myśli gdy z jego ust wylewał się pozorny bełkot przywodzący na myśl fana teorii spiskowych, który jest święcie przekonany że to o czym mówi jest najprawdziwszą prawdą.
- Ale skoro sama wystąpiłaś z taką ofertą… - dodał po chwili, pochylając się niespodziewanie do przodu na krześle by oprzeć łokcie na biurku, spleść dłonie pod brodą tak by zakrywały jego usta i zaczął lustrować kobietę konspiracyjnym spojrzeniem. - To nie zaszkodzi jeśli będę mógł zachować swoją przykrywkę nieco dłużej. Czy życzyłabyś sobie czegoś w zamian?
- Również wiesz, że w wieży istnieje sporo istot potrafiących coś kreować, dlatego waluta jest nienamacalna. -odparła z uśmiechem szefowa, ale porzuciła ten temat. - Owszem Henry, chcę. Jesteś dobry pracownikiem i zapewne jeżeli będziesz potrzebował dalej pracować to zaciągniesz się w naszej firmie na wyższych piętrach, ale nie o to chodzi. -stwierdziła odchylając się na krześle. - Test jest grupowy...chciałabym byś w zamian za zapłatę pomógł mojej siostrze przez niego przejść. Jest strasznie niesamodzielna a gdy siedzi na tym piętrze to żeruje na mnie….może wyżej nauczy się trochę samodzielności…
- Brzmi uczciwie - Henry pokiwał głową w skupieniu. - Jako latarnik moje zdolności i tak najlepiej sprawdzają się jako wsparcie grupy, więc nie miałbym nic przeciwko nawet bez twojego wsparcia. Lojalny partner to zawsze dużo lepsza sprawa niż sprzymierzanie się z regularnymi których nie znasz.
Geniusz z powrotem wyprostował się na krześle już z bardziej przyziemną miną.
- Wiadomo ile osób będą liczyć grupy i kiedy test ma się zacząć?
- Jest tydzień na zapisy...grupy mają liczyć od czterech do maksymalnie ośmiu osób. -stwierdziła, po czym naciskając guzik w odpowiedniku interkomu odezwała się do swojej sekretarki - Możesz go już wpuścić. - po tej scenie, wyjęła z szuflady biurka kartkę i coś na niej napisała. - To adres mojej siostry, podejdź tam po pracy ze swoim nowym wspólnikiem i przekażcie, że jesteście ode mnie. Postaram się znaleźć jeszcze jakiegoś łowcę. -dodała, gdy drzwi do gabinetu się otworzyły. - A oto i Pan Trevor. -ucieszyła się, gdy w drzwiach stanął nieznany Henremu osobnik.


Wyglądał na dość młodego człowieka, zaś usilnie zapuszczona krótka kozia bródka miała go chyba delikatnie postarzyć.Jego stój i styl można było skojarzyc z buntowniczym - spora ilość tatuaży pokrywała widoczne przedramiona, zaś w każdym uchu bujały się po dwie złote obręcze. Podobnie jak Henry był szczupłej budowy, dość słusznego wzrostu. Ubrany w żołtą koszulkę z uśmiechniętą buźką, dżinsy oraz czarną kurtkę, po której spływały jeszcze kropelkideszczu. Włosy ukrył zaś pod czapka przypominającą jajko słynnego Yoshiego z gier o hydrauliku. Uśmiechnął się do dwójki dość drapieżnie unosząc dłoń w powitalnym geście.
- Yo, ty pewnie jesteś Henry? - rzucił, opadając na krzesło obok naukowca.
Naukowiec przyjrzał się przybyszowi, mierząc go wzrokiem od stóp do głów. Chyba przypadł mu on do gustu, gdyż szybko odwzajemnił uśmiech.
- Elo - również przywitał się uniesioną dłonią, po czym podwinął rękaw kitla i spojrzał na wyświetlacz miniaturowego komputerka zamontowanego na jego lewym przedramieniu. - Właściwie to i tak za 15 minut kończę. Posprzątam więc tylko i będę się zwijał - rzucił do Luki, a spojrzał w oczy drugiemu regularnemu. - Trevor, tak? Shinsoo czy zwiadowca?
- Shinso, latareczko. -odparł wesoło. - To leć posprzątaj swój kącik a ja sobie z Panią szefową tutaj dogadam parę rzeczy. -dodał puszczając kobiecie oko. Ona zaś przytaknęła ruchem głowy. - Tak Henry, skoro nie masz przeciwskazań co do tej umowy, to chyba tyle tylko musieliśmy omówić. -stwierdziła.
- W takim razie spotykamy się przed wejściem - oznajmił geniusz, podnosząc się z krzesła. Wyprostował swój kitel i na moment pochylił się jeszcze by położyć dłoń na ramieniu swego nowego wspólnika i szepnąć mu na ucho dość nietypowe sformułowanie: - El psy congroo.
Mimo iż jego ATS był włączony, shinsoista nie usłyszał niczego co mogło być dla niego bardziej zrozumiałe. Zdanie to mogło być zarówno zagadką, sekretnym kodem, bądź hasłem które miało za zadanie coś sprawdzić. Po tych słowach zaś Henry rzucił Luce szeroki uśmiech i z zadowoloną miną opuścił jej gabinet.
 
Tropby jest offline