Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-02-2015, 13:18   #9
Nefarius
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Choć ze wszystkich sił starał się być opanowanym i skoncentrowanym wiedział, że to nie plac ćwiczeń, a gobliny to nie słomiane kukły czy jego rówieśnicy z drewnianym orężem. To już była prawdziwa walka. Manuel walczył nie raz w prawdziwych pojedynkach, czego dowodem była mapa blizn na jego ciele, jednak jego wcześniejsi przeciwnicy byli ludźmi. Istotami przewidywalnymi, kierującymi się taktyką czy konkretnym zamysłem. Tu zaś walka toczyła się z przeważającą siłą wroga. Gobliny powarkiwały i podskakiwały próbując zdekoncentrować młodzika. Mimo przewagi zachowywały bezpieczny dystans jakby chciały tylko odciągnąć go od orka.
-Waaaaagh!- zagrzmiało za jego plecami, lecz szermierz nie mógł na sekundę spuścić trójki pokurczy z oczu. Miał tylko nadzieję, że Diego z krzepkim khazadam poradzą sobie z orkowym siepaczem.

W końcu po chwili podchodów jeden z zielonoskórych zebrał się na odwagę i skoczył w przód zamierzając się na młodzieńca pordzewiałym, krótkim mieczem. Manuel jednak bez większych problemów sparował cios i odpłacił zielonoskóremu pozostawiając mu na piersi krwawiącą bruzdę. Goblin wypuścił z rąk miecz i chwiejąc się zrobił kilka kroków w tył by po chwili przewrócić się na plecy. Pozostałe na placu boju dwa gobliny stanęły jakby wryte w miejscu. Chyba nie spodziewały się, że mają do czynienia z kimś więcej niż zwykłym mieszczaninem, który kiedyś tam liznął odrobiny szkolenia walki wręcz.
Potyczka skończyła się dość szybko, albowiem dosłownie trzy uderzenia serca po tym jak szermierz powalił swego przeciwnika, gobliny w panice rozbiegły się próbując uciec w stronę kotłujących się ciągle pobratymców u bram budynku ratusza. Manuel wejrzał przez ramię i dostrzegł leżącego w błotnisto krwistej brei orka.

-Wartko! Do milicji!- krzyknął khazad nawet nie dając dwójce ludzi chwili na złapanie oddechu. Diego pomknął zaraz za nim i na końcu Manuel. Dystans dzielący ich do pola walki nie był zbyt wielki, to też szybko dotarli na miejsce, wspomagając broniących się ludzi. Krasnolud wraz z swym dwuręczniakiem wszedł jak do siebie, już na samym początku usuwając z gry przygarbionego goblina z drewnianą dzidą. Jego paskudna głowa za sprawą wielkiego miecza oddzieliła się od reszty ciała i upadła dobre dwa metry dalej. Obrońcy ratusza dostali wtedy jakby wiatry w żagle i cały walka w błyskawicznym tempie przybrała korzystnych obrotów. Manuel osobiście dźgnął swym mieczem jednego z oponentów w pierś eliminując go szybko z walki. Po kilku chwilach potyczka dobiegła końca.
-Coś tu mi nie grało.- zagrzmiał niski, gardłowy głos krasnoluda. Manuel wraz z Diego spojrzeli na khazada.
-Te gobliny nie uciekły. Walczyły do końca, a z czymś takim jeszcze nigdy się nie spotkałem...- rzucił chłodno rozglądając się po polu bitwy.

~***~

Chata Malvoina była skromnie urządzona. Zaraz po tym jak mężczyźni zwyciężyli z zielonoskórymi khazad zaprosił ich do siebie, by odpoczęli. Podczas gdy podróżnicy udali się za palisadę po wszystkie rzeczy, które zostawili w lesie on pomógł w dogaszaniu płonących chat. Na szczęście po ich stronie był deszcz, który miał największy udział w wprowadzaniu spokoju.
Jak się okazało, Malvoin syn Hurona, był kowalem, który lata podróżował po świecie jako awanturnik aż w końcu trafił do Sibuorne, gdzie zastąpił starego już kowala Alfreda. Jego kunszt oraz umiejętności zostały szybko docenione przez mieszkańców, którzy zapewnili pięknobrodemu lokum oraz stałą pracę w postaci ciągłych zleceń.
-Co tu robicie?- spytał unosząc lekko brew.
-Podróżujemy na wschodnie kresy Imperium gospodarzu.- odrzekł Diego oglądając niewielką ranę na swym udzie -Szukamy krewnych mojego kompana.- dodał po chwili. Khazad skinął głową w odpowiedzi, podając mężczyźnie flaszkę.
-Krasnoludzka przepalanka. Wódka. Sam pędzę. Przemyj ranę, tylko zaciśnij zęby he he he...- zarechotał...
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline