Eik uśmiechnął się do siebie i spojrzał krótko na stojącą w napięciu obok niego Ingrid. Jego zamysł powiódł się w stu procentach i tajemnicza postać zmierzała powoli w ich stronę. Odwrócona do nich plecami stała się banalnie łatwym celem, ale na jej szczęście Eik nie był zabójcą, który wpierw wbija sztylet w plecy a potem dopiero patrzy, kto to. Postać ta, najwyraźniej też nim nie była, bo jej pierwszym odruchem nie było dobycie broni, ani ucieczka z miejsca zbrodni. Wydawała się być kimś innym, niż początkowo przypuszczał.
Swoimi bystrymi oczami przyglądał się uważnie tajemniczej osobie starając się wyłowić jak najwięcej cech z jej sylwetki i sposobu, w jaki się poruszała. Zastanawiał się czy nie był to jakiś człowiek, którego spotkali wcześniej w karczmie. Może ktoś śledził ich całą tą drogę, a może to po prostu przypadkowy przechodzień.
Eik trzymał dwa sztylety w opuszczonych dłoniach, ale gotowe do rzutu. Zastanawiał się, jakich słów użyć, żeby nie spowodować ataku, ani ucieczki podejrzanej osoby. Odczekał aż zbliży się na 2-3 metry. |