Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-03-2015, 21:30   #723
valtharys
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Powiadają, że koniec każdej historii oznacza nowy początek. Ten miał miejsce w kopalni niedaleko Baronii. To tam powrócili najemnicy licząc, że zakończą swoje sprawy. Nie dość, że nie zakończyli, to rozpoczęli nowe. Już nie chodziło nawet o powstrzymanie zła, ale o zemstę. Każdy z nich miał jakiś powód, by chcieć zakończyć plugawy żywot istoty zwącej się Bragthornem. Złoto przestało mieć znaczenie, a pozostała jedynie zemsta, choć niektórzy mogli by tytułować ją sprawiedliwością. Nim jednak do niej dojdzie, grupa Wolfa musiała odzyskać siły. Ranna elfka potrzebowała trochę czasu, by wyleczyć rany. Były nie tylko fizyczne, ale i psychiczne. W każdym z członków drużyny kipiał gniew i gromadziła się wściekłość. Nim jednak dadzą jej upust, muszą być gotowi. Muszą być przygotowani. Wróg nie był pierwszym lepszym oprychem, ale kimś wyjątkowym. Istotą, mającą za sobą wieki doświadczenia i wiedzę. Ten wróg mógł być ich ostatecznym sprawdzianem.

Złoto. Czym ono jest, gdy w grę wchodzi honor, duma, zasady czy zemsta. Staje się czymś mało istotnym. Środkiem do celu. Niczym więcej. Naiwnym jest ten, który sądzi, że wynagrodzi ono każde zło. Bowiem, nic nie osłodzi bólu tak, jak zemsta. A ta, najlepiej smakuje podana na zimno.


Baronia

Dotarcie do twierdzy nie trwało długo i od razu Karl wraz z miejscowymi medykami poświęcił całą swoją uwagę Youviel. Ta miała dość czasu, by dojść do siebie i pielęgnować w sobie pragnienie zemsty. Dnia 9. Vorhexen, czyli dokładnie za 49 dni, Wolf zamierzał wyruszyć. Liczył, że do tego czasu otrzymają jakieś wsparcie. Listy, które miał wysłać na dniach, były treściwe i konkretne. Musiał mieć wiarę, że zostaną one potraktowane serio. Arabia była dla całej jego grupy, włącznie z nim, miejscem tajemniczym i nieznanym. Odległe miejsce, o którym tylko słyszał od pijanych marynarzy. Miejscem legendarnym, okrytym mroczną sławą. Miejscem, skąd wywodził się sam Nagash, a to nie wróżyło nic dobrego. Do tego musiał dopilnować, by pod jego nieobecność Baronia była odpowiednio zarządzana, a sojusze zawarte przez Pazziano nie padły. W końcu, czym jest mężczyzna bez swojego słowa.

Laura i Gomez, dzięki temu mieli więcej czasu dla siebie, więcej chwil na ustalenie na czym ich relacje będą się opierały. Fanatyczka nie była osobą łatwą w komunikacji, a co dopiero w jakiejś głębszej relacji. Gomez natomiast miał swój przykry i ciężki bagaż doświadczeń życiowych, co mogło sprawić, że ich relacje będą ciekawe i na pewno nie nazbyt proste.

Karl mógł zająć się swoim laboratorium, w którym mógł tworzyć wszelakie mikstury i eliksiry. Te na pewno będą przydatne w nadchodzącej wyprawie. W końcu nie wiadomo było, co ich czeka. Choroby, zatrucia, oparzenia - to wszystko mogło ich spotkać, a cyrulik wolał być gotowy. W końcu Sigmar chroni.

Galvin, znając plany Wolfa, mógł udać się do Barak Varr, by przygotować swój browar do działania. Dzięki znajomościom w Baronii i dogadaniu się z miejscowymi karczmarzami, mógł zacząć ich zaopatrywać. Oczywiście na wszystko trzeba było czasu, ale po wybraniu odpowiednich czeladników i nabraniu pewności, że browar funkcjonuje prawidłowo, krasnolud miał na starość zabezpieczenie. O ile, oczywiście wróci żywy z Arabii.

Lotar. Dla zwiadowcy ów czas mógł dłużyć się niemiłosiernie, albo mógł poświęcić go na szkoleniu się w walce. Mógł również przygarnąć sobie jakąś miłą dziewkę, co by wieczorami jej piersi go ogrzewały. W końcu nadchodziły zimne dni, a ślubów czystości nie składał. Łowca nagród mógł również myśleć, co miał na myśli Bragthorne pisząc w swoim pamiętniku “Ciekawe co by rzekł, gdyby poznał całą prawdę o Gustavie.

Czterdzieści dziewięć dni dzieliło drużynę od wyruszenia w podróż. Był czas na wszystko. Na gojenie ran, miłość, pielęgnowanie nienawiści, czy oczekiwanie. Nikt nie mógł przewidzieć, co będzie dalej. Czy ktokolwiek odpowie na wezwanie Kawalera Wolfganga. Jedno było pewne, dzięki wydarzeniom jakie miały miejsce, Baronia dała każdemu coś dla niego. Każdy tu znalazł swoje “złoto”.

Epilog

Zmęczony Wolf postanowił przed snem napisać jeszcze parę listów, które nad ranem gońcy zaniosą do ich adresatów. Księżyc schowany był za ciemnymi chmurami, a z mrocznego nieba padał gęsty śnieg. Wszyscy jego kompanii zaszyli się już w swoich komnatach, a jego Youviel smacznie spała. Powolnym krokiem otworzył drzwi do komnaty, którą kiedyś zajmował Pazziano i ruszył w kierunku biurka. Drogę oświetlał sobie małą świecą, która rzucała blady blask na pomieszczenie. Instynktownie wyczuł, że nie jest w nim sam i z wyciągniętym ostrzem, odwrócił się błyskawicznie. W fotelu, w samym rogu pokoju, siedział młodzieniec, którego Wolf już kiedyś poznał. Fircyk, który pracował dla kolegium magii, siedział nad wyraz spokojnie i wpatrywał się w rycerza. Uśmiechnął się, a Wolfowi przeszły ciarki na wspomnienie ich umowy jaką zawarli.
-Słyszałem, że… - zaczął mówić powstrzymując się od śmiechu. To nie wróżyło niczego dobrego.

Koniec części pierwszej

 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline