- Przygoda, każdej chwili szkoda. - mruknął siedząc na tyłach z ekipą Hikaru. Jego palce były obwinięte bandażami, na co wskazywało, że są powybijane - istotnie. Ostatnio lekko przesadził na treningu, ale przecież mieli grać przeciwko ich głównemu rywalowi z licealnej ligi koszykówki.
Hikaru nie był zbyt wysoki jak na koszykarza, jedyne 1.78 wzrostu, co świadczyło, że jeśli został kapitanem w składzie gdzie graja same konusy po 2 z hakiem. Jego sekret leżał w szybkości. Mimo, że dopiero autobus stanął, gdy okazało się, że trzeba pomaszerować, jeszcze Hikaru nie zdawał sobie sprawy, że lata jego treningu prawdopodobnie okażą się zbędne, w niedalekiej przyszłości, gdyż - nie zagra następnego meczu. Trudno gra się bez głowy.
- Eee, chopcy...yyy - zaczął w swoim żartobliwym tonie - trzeba popchnąć i tym razem to nie jest Sally.
- Spierdalaj kutachu - dziewczyna nie była dłużna.
- Spokojnie, spokojnie. O kutasach będzie później. - Hikaru wstał pomału z tylnego siedzenia, gdy Erik zaczął wywód na temat zbieraniu informacji. Nastolatek o japońskich rysach przechodził akurat obok niego w ciasnym autobusim korytarzyku, kładąc mu rękę na barku.
- Stary, nigdy nie lubiłem horrorów, ale czuję, że dziś Twoja wiedza się nam kurewsko przyda. Nie nakręcaj tylko dziewczyn z przodu bo się posikają ze strachu. Dawaj, kaman'szejkerap wychodzimy.
Jak powiedział tak zrobił. Wziął ze sobą jabłko, przegryzając po drodze i butelkę wody. Nie zapomniał zagadać do jego ulubionych koleżanek w swoim gentlemańskim stylu przechodząc obok.
- Ortis, chcesz gryza?
***
- Ja pierdole, Erik naprawdę mnie nakręciłeś tym swoim gadaniem. - skwitował ich podróż. Jabłko już dawno wyrzucił, teraz została mu tylko woda. - Z drugiej strony, zawsze ktoś musi nakręcić ekipę. Taki must have.
Zwolnił trochę tempo i poczekał na Thomasa. Wyczuł jego dymka i już się obok niego zakręcił.
- Mordeczko, nie powinieneś tyle palić. Dziś zapraszam Cię do pokoju na dobre party, ogarniemy jakiś towarek i coś pomyślimy, nie? - Hikaru już miał w głowie dobry plan.
Cała podróż to był jeden wielki syf. Hikaru zagadywał co jakiś czas do każdego, szczególny nacisk kładł na teksty w stronę żeńskiej części wyprawy.
- Jordan, dziś u mnie w pokoju kręcimy balety. Widzę Cie tam. - w taki i podobny sposób pozapraszał wszystkich oprócz nauczycieli.
***
- Ja chętnie się przejdę. Do domu domu oczywiście. To, że głównym atrybutem Sarkis są mocne kolana za klubem nie znaczy, że nie trafi do domu. Poszła siknąć w krzaki, przecież nie będzie wszystkim komunikować tego. - Goro miał swoją wizję w tym temacie.
- Mimo tego, że Erik nakręcił mnie jak jasny ch... to musimy jakoś zorganizować podróż. - Hikaru niezbyt przejął się Sarkis. Brownem bardziej, w końcu byli ustawieni na melanż wieczorem.
- Erik, jeżeli naprawdę tam będzie jakiś hardkor z tych Twoich opowiadań, to wiedz, że jak będziesz spał, zrobię Ci arabskie gogle. - Zapowiedział z uśmiechem Hikaru. Cóż...Erik jeszcze wtedy nie wiedział, co go niedługo czeka, o ile Hikaru dotrwa poranka.