Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-03-2015, 10:00   #7
Tom Atos
 
Tom Atos's Avatar
 
Reputacja: 1 Tom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputację
Powiedzmy sobie szczerze, że wycieczki szkolne nie należały do najciekawszych zajęć. Właśnie kumpel ściągnął mu „Imię Róży” na ebooka i Jim jadąc szkolnym autobusem czytał sobie o mnichach anno domini 1327. No nie. Mnisi. Zero walki, zero rycerzy. Jakieś filozoficzne ględzenie o teologii, ale … gdzieś w trzecim rozdziale załapał klimat. Jim wsiąkł w XIV wiek.
Przebudzenie było brutalne w postaci awarii autobusu. Pięknie. Jak zwykle złośliwe maszyny psuły się na bezludziu. Jakby jechali konno, to nie byłoby problemu. Pomyślał śmiejąc się w duchu. Zebrał swoje graty i zgodnie z poleceniem wziął jakiś dziewczyński plecak. Taki z Różowym. Nawet niezbyt ciężki.
- Panie Aspectro. – Jim zgłosił się podnosząc rękę – Mogę iść z przodu jeśli dostanę latarkę.
Zaproponował.
Cztery mile to nie było tak znów dużo. Powinni dać radę. Wkrótce jednak zapadł zmierzch i Jim mimo wszystko poczuł się nieswojo. Okolice nie wyglądała na sympatyczną.
Przyłapał się na tym, że rozgląda się po lesie za jakimś solidnym kijem. Na szczęście nie brakowało tego towaru i Jim wkrótce znalazł kawał dębowej pały. Solidny, ale nie za ciężki. Taki jakim bawił się, gdy z kumplami z roty odtwarzali ryciny z Lichtenauera.
Poczuł się pewniej, gdy miał cokolwiek innego w ręku poza latarką. Po za tym miał się czym podpierać.

Zganił się w duchu. Wyobraźnia płatała mu figle. Co się mogło stać? Okolica nieprzyjemna, to prawda, ale przecież są w Stanach. To pewnie przez gadanie Erika. Ponti potrafił być naprawdę irytujący.

Postanowił pomyśleć o czymś przyjemnym dla poprawienia humoru. Suki. O tak ta dziewczyna mu się podobała. Ładna, zgrabna i umiała jeździć konno. Marzenie. Jim chciał się nauczyć jeździć konno. Przy okazji spyta ją, czy nie wkręciłaby go do klubu jeździeckiego. Chłopakom szczeny poopadają, jak na spotkanie przyjedzie wierzchem. Ha!
W wyobraźni już widział się zbrojno i konno na turnieju, jak galopuje z kopią i tarczą. Prawdziwy rycerz …

Aż podskoczył, gdy Sally się wydarła. Co jest? Odruchowo poświecił w miejsce wskazane przez dziewczynę. To tylko strach na wróble i blondynki. Co za ulga. By pokryć zdenerwowanie powiedział.
- Weźmy trochę kukurydzy. W końcu nie wiadomo kiedy będziemy jeść kolację.
Jak powiedział, tak zrobił i nim ruszyli dalej zerwał parę kolb.

Po jakimś czasie idąc przodem dostrzegł światła, a potem stojący w oddali dom. Nie przyznałby się do tego, ale poczuł ulgę. Okolica była dziwna i Jim czuł tu się , mówiąc delikatnie nieswojo.

Na odpoczynek jednak się nie zapowiadało. Gdzieś zginęła dwójka z nich. Na sakramentalne pytanie Aspectro „kto idzie” nikt się nie zgłosił. Typowe.

Jim spojrzał na Thomasa z politowaniem i rzucił w niego plecakiem z różowym.
- Łap. – zawołał.
- „Tchórz, zanim umrze, kona wiele razy, walecznych jedna tylko śmierć spotyka”, ale chyba tego nie znasz. Tommy.
Odwrócił się do nauczyciela.
- Ja pójdę. Może zabłądzili i wrócili się do autobusu. Trzeba to sprawdzić.
Spojrzał z uśmieszkiem na kolegów.
- Ktoś idzie z nami? Cykory.
 
Tom Atos jest offline