Jedno wino to za mało, aby dłużej odmawiać wygodnym łóżkom "Burego Strażnika". Zarówno aktywności fizycznej, przyjemnej niemal tak bardzo jak na miękkim mchu, jak i snu, który przyszedł zanim się obejrzeli. Wstali wypoczęci, obudzeni przez pierwsze promienie słońca, co i raz przebijającego się przez płynące po błękitnym niebie chmury. Obmyli się i ubrali, schodząc do wspólnej izby, gdzie karczmarz razem ze śniadaniem podał im trochę niespodziewaną wiadomość.
- Był tu posłaniec hrabiego Zygfryda Krasnolicego, człowieka, który ponoć bardzo pragnie się z państwem spotkać i zaprasza tym samym do siebie. W jakiej sprawie, tom ja niegodnym był już usłyszeć.
Arina z zaciekawioną miną popatrzyła na Aleza:
- Miałeś kiedyś okazję spotkać hrabiego? - Zapytała towarzysza.
- Nigdy - pokręcił głową. - Nazwisko obiło mi się o uszy bardzo słabo.
- W takim razie pewnie ma dla nas jakieś zlecenie. Gdybyśmy mu się czymś narazili pewnie nie zapraszałby tak uprzejmie. Chyba jednak przed wizyta u hrabiego wolałabym się przejść na targ i kupić sobie nową koszulę. Przecież cały czas chodzę w twojej.
- Nie żeby mi to przeszkadzało - roześmiał się. Pan Hunf już doniósł im śniadanie, ciągle ciepłe i pachnące w miarę, choć luksusy to nie były. - Największy targ mają za murami - kontynuował Mark. - Lepsze rzeczy z kolei można dostać tutaj. Na zewnątrz sprzedawali ci, którzy nie mieli lub nie chcieli uiścić opłaty za handel w mieście. Nie wiem jak jest teraz, kupców niewielu podróżuje.
- Wolę materiał wytrzymały i odporny na zbrudzenia bardziej niż luksusowe, delikatne tkaniny. - Dziewczyna uśmiechnęła się do niego. - Zapytajmy karczmarza jak idą interesy w mieście. Kto będzie wiedział lepiej o tym niż właściciel tawerny?
Spytany gospodarz wzruszył ramionami.
- Teraz zwykłe rzeczy kupicie i tu i tu. Większości się nie przelewa, to i rynek się dostosowuje. Ceny poza murami nadal są niższe, jak tylko umiecie wytargować i nie dać się oszukać.
- Targowanie się to nie jest moja mocna strona - Wiedźminka skrzywiła się. - Chodźmy na targ w mieście. Mamy sporo osób do zobaczenia. Macie może maga w tym mieście? - Spytała jeszcze karczmarza.
- A siedzi jakiś w zamku, ludzi rzadko przyjmuje, gadają, że bezpośrednio dla Burej Chorągwi pracuje. Kto go tam jednak wie, rzadko widywany, chociaż nie opuszcza uczt i balów, które czasem z nudów ktoś wyprawia - Hunf uśmiechnął się krzywo. - Tyle o nim słyszałem z tego miejsca, Berg Biegły go zwą.
- W zamku? Czyli to w tym samym kierunku co do hrabiego? - Upewniła się Orla.
- Nie do końca, hrabia ma swoją rezydencję niedaleko wewnętrznych murów, ale zamek zajmują żołnierze chorągwi i oficjele Kaedwen.
- Aha. - Powiedziała tylko wiedźminka spoglądając na Aleza. - Ty chyba znaczy dwa zupełnie przeciwne kierunki. Skoro nikt po za hrabia nas nie oczekuje to chyba najlepiej najpierw udać się do niego?
- Przeciwne nie - Mark zmarszczył brwi w namyśle. - Najlepsze rezydencje przylegają prawie do wewnętrznych murów. Możemy udać się najpierw do hrabiego, po drodze wstąpić na mały targ, a potem spróbować u maga.
- Świetnie. - Arina obdarzyła go szerokim uśmiechem. - Skoro mamy plan ruszajmy. |