Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-03-2015, 16:48   #2
Nemroth
 
Nemroth's Avatar
 
Reputacja: 1 Nemroth jest po prostu świetnyNemroth jest po prostu świetnyNemroth jest po prostu świetnyNemroth jest po prostu świetnyNemroth jest po prostu świetnyNemroth jest po prostu świetnyNemroth jest po prostu świetnyNemroth jest po prostu świetnyNemroth jest po prostu świetnyNemroth jest po prostu świetnyNemroth jest po prostu świetny
Rozmowa z Herr Ritter

Młody mag przysiadł się do szlachcica gdy ten był sam i w milczeniu wręczył mu list od mistrza. Nie spuszczając wzroku z Wolfa odczekał chwilę, na tyle długą by ten zapoznał się z treścią listu. Treści owej korespondencji Manfred nie znał i zachodził w głowę jakie to informacje zdobywa właśnie jego teoretyczny pracodawca. Pozostało uczniowi czarodzieja liczyć jedynie na to że są one zbieżne z jego planami.
-Der Ritter, nazywam się Manfred i jestem skromnym uczniem kolegium cienia. Chcę dołączyć do Pańskiej wyprawy. – Początkujący adept sztuk magicznych zdecydował się na krótki i dość szczery wstęp. Czekał teraz na komentarz i pytania Rittera Wolfgang de Louisa.

Wolfgang kiwnął głową i przyjął list. Gdy go przeczytał, wzdrygnął się widząc jak magia pożera kolejne słowa. Rzucił na biurko niemal pustą kartkę i spojrzał na Manfreda. Bogowie sprzyjali mu, podsyłając w sukurs maga. Ostatni go zawiódł, ale z drugiej strony Eckhardt nie miał za sobą poparcia kolegium.
- Mów mi Wolf - odpowiedział. - Zaczynam dostawać szału jak wszyscy mnie tu tytułują. Siadaj i opowiadaj. Z woli kolegium dołączasz, czy sam się zgłosiłeś?

- Czytałem Pańską wiadomość i jako osoba wierna ideałom imperium a także czarodziej oddany spawie kolegium zdecydowałem zgłuszyć się na ochotnika. To nie był rozkaz mych przełożonych a moja własna decyzja. – czarodziej spauzował, chwilę zastanowił się co mówić dalej. Nie był pewny czy może tutaj otwarcie rozmawiać na temat planowanej przez szlachcica wyprawy. - Chcę pomóc. Mogę okazać się przydatny w przedsięwzięciu. –

- Liczę na to - odpowiedział. - Posiadasz jakąś wiedzę o istocie, którą ścigamy? Ewentualnie o ziemiach, na których przyjdzie nam zwiedzać. Mam na myśli Arabię.

Manfred zamyślił się i spokojnie rozejrzał wzrokiem po pomieszczeniu.
Możemy tutaj tak o tym rozmawiać? Nie obawia się Pan że te informacje wpadną w niepowołane ręce?- wyszeptał szybko a potem normalnym tonem odpowiedział - Co do Arabii, moja wiedza jest niewielka. Wspominano o tej krainie podczas nauk w kolegium. Gorący, suchy kraj ubogi w wodę. Władza w rękach sułtana. Kler cieszący się szacunkiem, czarodzieje pod restrykcją. –

Wolf rozejrzał się po słowach Manfreda po pokoju. Zdziwienie odmalowało się na jego twarzy.
- Niepowołane ręce? Jesteśmy na piętrze kasztelu, a wokół nas są kamienne mury. Jak ktoś się zakradnie by podsłuchiwać, to go jeszcze zaproszę i zapytam, czy nie zechce wesprzeć ekspedycji. Szpiegów Bragthorne’a zaś się nie obawiam… doskonale wie że za nim ruszamy.
Rozejrzał się raz jeszcze po komnacie dla pewności, ale w końcu skupił spojrzenie na magu.
- Czy masz jakieś pytania względem wyprawy?

-Może przesadzam ale taką nam do głów wbijają ostrożność w moim kolegium. Ściany mają uszy, przebiegający szczur może być chowańcem, zaburzenia w równowadze magicznej mogą świadczyć o astralnym podsłuchu a przypadkowi włościanie słysząc o magii zaczną eksperymenty na własną rękę… Proszę mi wybaczyć tą manierę…- Manfred skarcił się w myślach, nie chciał wyjść na paranoika i to jeszcze przed samą wyprawą.
- Z chęcią usłyszałbym coś na temat Bragthorne’a. Skąd o nim wiecie? Jakimi siłami ów byt dysponuję? Jaką magią włada? Nawet coś tak prostego jak opis jego wyglądu byłby pomocny. –

- Na trop tej istoty wpadliśmy… podczas wykonywania zwykłego zlecenia dla poprzedniego barona na tych włościach. W grę wchodziło brama wiążąca moc tej istoty oraz niepokój, że ktoś chce ją uwolnić. Jak się jednak okazało, istota ta już była na wolności i jedynie szukała sposoby by otworzyć bramę i odtworzyć swoją niegdyś utraconą moc. Próby powstrzymania Bragthornea spełzły na niczym. Przez całą eskapadę towarzyszyła nam jedynie śmierć - wzrok Wolfa na moment stał się nieobecny, a rycerz zawiesił głos, by dopiero po chwili się otrząsnąć. - To potężny czarnoksiężnik. Nie wyznaję się na magii i nie wiem jaką magią włada. Wiem że potrafi ożywiać zmarłych, przejmować kontrolę nad żywymi, manipulować oraz zmieniać swą postać w podmuch… pyłu? Jego wygląd nie ma tu znaczenia, gdyż zmienia ciało w którym przebywa zależnie od potrzeb. Ostatnio przejął ciało naszego niedoszłego towarzysza, Eckhardta.

Czarodziej słuchał uważnie Wolfa od czasu do czasu kiwając głową. Dostrzegł że przygoda z Bragthornea, odcisnęła piętno na szlachcicu, chciał jednak zadać jeszcze kilka pytań.
- Cześć tych umiejętności idzie dopasować pod zakazaną sztukę nekromancji… ale tego można było się spodziewać po słudze Nagasha. Chociaż ta przemiana w pył… o niczym podobnym nie słyszałem... Czy kontrolował może jakieś żywioły? Mamił zmysły iluzjami? Przyzywał demony? No i co też ważne, jak zmienia ciało? Bo chyba ma w tym względzie jakieś ograniczenia? –

- Do złej osoby kierujesz te pytania - odpowiedział. - Jestem wojownikiem, nie uczonym. Powinieneś porozmawiać z moim towarzyszem Galvinem. Z pewnością więcej zrozumiał z tego, kim jest Bragthorne. Jeśli nie odnajdziesz go w jego pokojach, to pewnie jest jeszcze w drodze z Barak Varr. Będziecie jednak mieli okazję pomówić już niedługo. Zbliża się dzień, w którym wyruszymy, a tym samym dzień, w którym wszyscy się poznacie.

-Nie omieszkam z nim pomówić w takim razie. Czyżby pan Galvin to dla mnie konfrater? No i nie będę więcej zamęczał Pana szczegółami ale jeszcze mam pewne pytanie. Czy w drużynie był, jest a może oprócz mnie jeszcze dołączy jakiś czarodziej? Albo kapłan którego bóg za gorliwą wiarę nagradza zdolnością rzucania zaklęć? – Zapytał Manfred wiedząc że rozmowę należy niebawem kończyć. Podejrzewał ze szlachcic ma inne ważne sprawy na głowię a podczas podróży będzie jeszcze okazja do rozmowy.

- Na tą chwilę nie wiem. Czas pokaże, kto pójdzie nam w sukurs.
Wolf zastukał palcami w blat biurka.
- Wspominałem już że się nie wyznaję na magii, ale zaciekawiło mnie że wspomnieliście o jej rodzaju. Co to oznacza?

Czarodziej ucieszył się że jest szansa że w drużynie będzie jedynym magiem. Było to dość egoistyczne z jego strony ale radowała go myśl że to właśnie on i może tylko on będzie mógł badać i zgłębić magiczne tajemnice Bragthorne’a. Nie pozwolił jednak by ta emocja była dostrzegalna w jego mimice czy gestach.
-Rodzaju?- Manfred zapytał niepewnie, jak by nie do końca będąc pewnym czy zrozumiał pytanie Wolfa.
- Jeśli chodzi ogólnie to magię dzieli się na wiele odmian. Podstawowo na magię tajemną czyli taka jak moja, kapłańską, czarnoksięską i powiedzmy pierwotną. Każda dzieli się znowu na własne specjalizacje a nekromancja należy do zakazanego kanonu sztuk czarnoksięskich. Ciekawi mnie czym przeciwnik może nas zaskoczyć, będąc tak starym bytem mógł opanować wiele niebezpiecznych sztuczek a obawiam się czy jego repertuar nie wychodzi poza nekromancję, na ale o to popytam już Pana Galvina.

Wolf jedynie kiwnął głową. Instynktownie czuł, że nie chce wypytywać maga o więcej w temacie magii. Z pewnością by się w takim wykładzie po prostu zgubił.
 
Nemroth jest offline