Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-03-2015, 21:43   #3
Zell
Edgelord
 
Zell's Avatar
 
Reputacja: 1 Zell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputację
- Witaj, nieznajoma, która zdążyła już poznać moje imię. - elfka rozpoczęła rozmowę od początku, zaznaczając w tym, że nie zna miana nowo przybyłej, również uśmiechając się delikatnie i spokojnie. - Przyznam, że część twojego ostatniego zdania brzmi, jakby zostało wyrwane z przeszłości.
Tanariel przyglądała się kobiecie rozmyślając nad nią i jej motywami, niemniej nie mogła zaprzeczyć, że te jej kilka słów rozbudziło w niej coś, czego nie czuła od dawna.
- Tak właśnie jest. Niewielu jest ludzi, którzy urodzili się w takich czasach, by móc osobiście poznać smak… Splotu. - czarnowłosa kobieta odpowiedziała, nie szeptem, ale dostatecznie cicho i dyskretnie, by żaden z nachalnych żeglarzy nie zajmował się tematem ich konwersacji - Dlatego też poszukiwałam kogoś z Seldarine, a niewielu z was przebywa w rejonie morza. Mój klient… potrzebuje kogoś, kto kiedyś uprawiał Sztukę.
Mimo spokoju i braku entuzjazmu rozmówczyni, jak gdyby rozmawiała o kolejnym zwykłym zleceniu - cokolwiek zlecała - posługiwała się słowami jakich Tanariel nie słyszała już od raczej dawna… choć nie. Posługiwali się nimi czasem mędrcy, kapłani Oghmy. Chodziło raczej o sposób i nonszalancję, z jaką używała ich nieznajoma.
Wskazująca na skrajną ignorancję, albo może nie przejmowanie się czymś, co nigdy nie miało mieć wpływu na jej życie.
Och, tak. Ludzie. Jak oni szybko zapominają. Inną sprawą był powód, dla jakiego szukano takiej osoby. Potrzebowano kogoś, kto parał się Sztuką? Elfka miała tylko nadzieję, że nie chodziło o snucie opowieści pańskim dzieciom, bo to znosiłaby z ciężkim trudem. O innych niepoważnych rzeczach nie wspominając.
- Skoro kwestia opiera się na tym, że mogłam kiedyś poznać… smak… Splotu, to jaki jest powód dla poszukiwania takiej osoby, jak ja?

- Ponieważ potrzebuję kogoś, kto w formie księgi, lub manuskryptów zapisze historię… przed wiekami utrwaloną za pomocą magii. Mój klient jest kolekcjonerem i koneserem historii.
- Historię? Opisującą jedno wydarzenie czy większy okres czasu?
- Jako całokształt czasu. - odparła kobieta swoim miłym, usypiającym głosem na swój opieszały sposób mówienia - Czy pozwolisz mi zaproponować ci wino?
Całokształt czasu?
- Jeżeli to nie problem. - elfka przez chwilę zastanawiała się kiedy ostatnio piła coś poza najtańszym piwem i wodą. - Intryguje mnie ten… całokształt czasu. Twój klient oczekuje, że spiszę całą historię?
- W obecnej chwili chodzi o historię pewnej rodziny, ale jeśli będzie zadowolony z twojego dzieła… - oparła łokieć o blat a twarz zmęczenie o dłoń. Drugą dobyła sakwę i położyła na stole, znudzonym gestem obserwując rozsznurowała rzemień i wyłożyła na blat dwie srebrne monety, bite chyba w Aglarondzie. Obróciła twarz ku szynkarzowi, tak, że jej prawie czarne oczy patrzyły równie znacząco co dwa srebrniki. Odstawił polerowane drewno i podszedł do stołu, zgarniając monety bez słowa. Nie była potrzebna wymiana zdań - taki pieniądz był na tyle duży, że mogło chodzić tylko o wino, i na tyle mały, że nie mogło chodzić o nic dość wyrafinowanego, by trzeba było wymieniać z nazwy. Gdy nalewał z beczki jakiegoś lokalnego sikacza, kobieta przeniosła spojrzenie prosto w oczy Tanariel.
- Pytaniem jest, czy ja marnuję twój czas.
Potrzebowała zlecenia, jakiejś pracy, a tu nagle jak z tego nieba, o odcieniu, które można by zapomnieć po tylu latach, znalazło się jedno. Furtka, jakiej wypatrywała. Tanariel uśmiechnęła się i odparła lekko:
- Nie przytrzymują mnie na chwilę obecną żadne inne zlecenia, zakończyłam te, które miałam.
Szynkarz bez słowa postawił przed obiema kobietami kieliszki, które nawet chyba były czyste w tej dekadzie… znamienny ślad jak blisko Sembii byli. Ukłonił się obu kobietom i wrócił za swój kontuar.

- Zanim powiesz, że przyjmujesz, powinnyśmy porozmawiać o wynagrodzeniu. Wynosi ono czterdzieści sztuk platyny.
Tanariel nie pozwoliła po sobie poznać jak zaskoczyła ją ta oferta. Czterdzieści platyny? Do tego w tych czasach? Ktoś chyba naprawdę był zdesperowany albo posiadał zbyt dużo pieniędzy, że mógł je wydać na swoje zamiłowania… Przynajmnej chciał je pożytkować na dobry cel, jakim było zapisywanie historii.
- To hojna oferta. Chciałabym jednak wiedzieć, o ile to nie problem, kim jest ta miłująca historię osoba, zdolna płacić tak dużo za jej przetrwanie. Rozumiesz, żeby nie rzucać się w nieznane.
- Obawiam się, że to niemożliwe. To bogaty kolektor… z okolic Księżycowego Morza. On wynajął mnie żebym ja znalazła kogoś takiego jak ty. - kobieta upiła alkoholu, krzywiąc się nieznacznie, po czym oparła łokcie o blat, a twarz na obydwu dłoniach - Jeżeli zdradzę ci jego imię i miejsce gdzie go znaleźć, do czego którekolwiek z was będzie potrzebować mnie? - zakończyła, uśmiechając się szerzej, bez cienia rozbawienia perspektywą.
Skrybie, pomimo spokoju malującego się na jej twarzy, ciążyły pewne sprawy.
- Powiedz mi tylko jeszcze… Skąd dowiedziałaś się akurat o mnie? Czy to też tajemnica zawodowa?
- Niewielu jest elfów, którzy opuścili akurat Cormanthor w ostatnim stuleciu. Z tychże, niewielu jest magów. Poczyniłam pewne… - sięgnęła po kieliszek, kręcąc nim przez chwilę i obserwując zawartość - Zapytania. Początkowo szukałam oddzielnie skryby i oddzielnie kogoś z twojego rodzaju, kto przy okazji byłby magiem, ale odkąd zaczęłam pytać dwa lata temu w kilku miejscach powiedziano mi o tobie. A dzisiaj cię odnalazłam.
- Rozumiem. - Tanariel upiła troszkę ze swojego kieliszka. Nie był to oczywiście trunek najlepszej jakości, ale jednak… był winem, a nie podłym piwem. W kilku miescach powiedziano o niej… - Jeżeli się zgodzę, kiedy należałoby wyruszyć i podjąć pracę?
- Im szybciej to zrobisz, tym szybciej obie dostaniemy zapłatę, a to kawałek drogi stąd, w zamku, należącego do cormyrskiego dziedzica elfich założycieli opodal Arabel.

- Zlecenie jest planowane na jakiś okres czasu? - dopytała znowu biorąc łyk
wina.
- Mój klient płaci za jakość. Będziesz miała tyle czasu, ile uznasz za potrzebne. - kobieta upiła łyk wina, przez chwilę oceniając coś i kalkulując, przypatrując się Tanariel. Odstawiła kieliszek przed siebie, bawiąc się nim dłońmi, i uśmiechnęła nagle, nieszczerze.
- To jest dopóki pan zamku nie powróci. - sprostowała własne, niedoszłe kłamstwo, z którego się rozmyśliła równie szybko, jak nieomal go dopuściła.
- Czyli należy zawrzeć całą historię, od jej początków, póki pan zamku nie powróci… A planuje to zrobić za…?
- Po powrocie z podróży… na Wybrzeże Mieczy. Nam dotarcie do Arabel zajmie nie dalej niż dwa tygodnie. Powinnaś mieć miesiąc dla siebie… może dłużej.
- Czy dostanę na miejscu jakieś wytyczne, co do tego, czego się spodziewa pracodawca? Na czym się skupiać? Czy może ty już wiesz?
- Wiem wszystko, co potrzebne. Zamek został skonstruowany by być… świadectwem historii tego rodu. Arrasy, gobeliny, witraże, rzeźby i popiersia… wszystkie będą ilustrować sceny z niej. To co jednak kluczowe, to wykonane przez twój rodzaj runy, które sprawiały, że goście… stawali się świadomi tej historii na różne sposoby.
Czarnowłosa rozmówczyni Tanariel dopiła wino do końca, kładąc blade dłonie na stole. Przez chwilę w zamyśleniu przypominała coś sobie.
- Za sprawą magii, przypatrując się dziełu, można było znaleźć się… w ulotnym transie, w którym wydawało się uczestniczyć w tamtych wydarzeniach, przynajmniej tak, jak wskazywały oczy wyobraźni artysty. Niektórym śniły się sceny z historii rodu, w zależności od komnat, które im przydzielono. Podobno nawet w lochu istniała cela, w której koszmary miały dręczyć więźniów gdy akurat nie byli męczeni na kole. - przeniosła znów wzrok na elfią rozmówczynię - Nic z tego oczywiście nie ma już miejsca, ale runy… inskrypcje pozostały. I być może uda ci się z nich, a także z pozostałych poszlak i archiwum w rodzinnej biblioteczce ustalić wszystko, co potrzebne.
- Całkiem możliwe. - przyznała elfka, ale zaraz dodała - Wszystko oczywiście zależy od tego, jak atrakcyjne dla historii będą te źródła, ale jednak można być dobrej myśli. - jako że rody są bardzo przywiązane do swojej historii, pozostawione poszlaki zapewne były wystarczającą pożywką dla skryby, który miał z nich utworzyć konkretną całość.
- I czarodziejki, która umiałaby dotrzeć do tego, co skrywało zaklęcie utrwalone runami. - dokończyła zleceniodawczyni.

Wytężona praca, ale za to zarobek…
- Zgadzam się. - odparła po dłuższym namyśle elfka dodając - Muszę tylko uregulować pewne drobne należności z karczmarzem…
- Potraktuj to jako zaliczkę… - kobieta przesunęła ciągle leżącą na stole sakwę ku elfce, pozwalając by ta wzięła potrzebną kwotę.
Tanariel wybrała z sakiewki tyle monet, ile było jej potrzebnych, aby zamknąć sprawę długu u karczmarza, po czym zapytała jeszcze:
- Chcesz wyruszyć dziś?
- Chcę wyruszyć gdy tylko ci… dżentelmeni będą się okrętować i wyruszać w okolice Suzail. Jeżeli masz coś do załatwienia, to wedle ich kapitana masz dwa dni.
- Przybędziesz więc po mnie, kiedy nadejdzie czas?
Kobieta rozszerzyła uśmiech, po czym jej twarz znowu zobojętniała, może z zadowolenia z zawarcia… transakcji. Lub raczej dobicia umowy.
- Tak… przybędę po ciebie, gdy nadejdzie czas.
 
__________________
Writing is a socially acceptable form of schizophrenia.
Zell jest offline