Wątek: Czas Honoru
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-04-2015, 11:24   #1
Piter1939
 
Reputacja: 1 Piter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodze
Czas Honoru

30 kwietnia 1943, gdzieś w okupowanej Polsce, godzina 2.00


Rozkazy dla cichociemnych były jasne. Po wylądowaniu mieli dołączyć do leśnego oddziału o kryptonimie OP-27 dowodzonego przez porucznika „Lecha”. Odział był w większości w naprędce utworzoną zbieraniną z rozbitych zgrupowań. Głównym zadaniem komandosów było wsparcie tej jednostki . Chodziło zwłaszcza o szkolenie, a także przeprowadzania akcji ,pod czujnym okiem wyszkolonych w Wielkiej Brytanii oficerów. Pojawiła się także informacja , o możliwości współdziałania z agentem o pseudonimie „Czarnobrody”, działającym wśród Niemców.

-5 minut do skoku, przygotować się!

Głos drugiego pilota wyrwał zgromadzonych w samolocie skoczków z zamyślenia. Trzeba było się przygotować. Pierwsze poleciały zasobniki z zaopatrzeniem. Gdy zapaliła się czerwona lampka, jeden po drugim , cichociemni zaczęli wyskakiwać z maszyny. W dole majaczyły ogniska naprowadzające pilotów. Była ciepła, bezchmurna księżycowa noc, prawie nie było wiatru. Udało się wylądować w wyznaczonej strefie. Obyło się bez komplikacji. Partyzanci zabezpieczający zrzut sprawnie odnaleźli poszczególnych skoczków i zabrali ich na spotkanie z dowódcą. Okazał się nim krępy mężczyzna po trzydziestce. Oprócz polskiej przedwojennej furażerki miał na sobie niemiecką „panterkę” ,a także czarne spodnie. Po wymianie salutów przywitał się z każdym z oficerów, a potem rzekł:

- Jestem major „Chrobry” . Zanim dołączycie do ludzi „Lecha” warto odnaleźć zasobniki z zaopatrzeniem. Zwykle to się nie udaje, ale spróbujmy, za dnia będzie zacznie trudniej. „Hrabia” pójdzie z waszą grupą.

Cichociemni udali się więc, razem z „Hrabią”, przez las, w wyznaczonym kierunku. Po jakimś czasie wszyscy dotarli do dróżki. W rowie leżał zasobnik! Zaraz potem żołnierze usłyszeli śmiechy i odgłosy głośnej rozmowy w języku Niemieckim. Partyzanci ukryli się. Chwilę później na drodze ujrzeli czterech Niemieckich żołnierzy. Jeden z nich był na rowerze, co rusz z niego spadał, a kompani pomagali mu wstać i jechać dalej. Najwyraźniej byli mocno pijani.

30 kwietnia, Stanisławowice, godzina 7.00

Helga obudziła się wczesnym rankiem. Dziś przypadał dzień służby. Wczoraj wieczorem otrzymała wiadomość od swojego łącznika:

Dowiedz się czy i jakie transporty będą przechodziły w najbliższym czasie w tym regionie. Sabotuj wszelkie śledztwa i operacje wymierzone przeciwko naszym ludziom. Komunikacja jak zwykle.

Łącznikiem Helgi był miejscowy zegarmistrz, kiedy chciała przekazać jakąś wiadomość, oddawała zegar do naprawy. Alarmowym sposobem kontaktu było także przyklejenie wiadomości do spodu ławki w parku, każdego dnia o godzinie 17.00. Na miejscowym posterunku, gdzie pracowała Helga najwyższy rangą był Hauptsturmführer Niersbach. Dość antypatyczny typ ze skłonnościami do nadużywania mocnego alkoholu. Było także dwóch podoficerów i tuzin zwykłych żołnierzy. Ich głównym zadaniem było pilnowanie miejscowego posterunku. Siedziba mieściła się w komendzie dawnej polskiej policji. Zresztą obok mieściła się także siedziba polskich granatowych policjantów. Na obrzeżach Stanisławowic były także koszary żandarmerii niemieckiej. Zadanie nie powinno nastręczać wielu problemów, ale czy będzie tak naprawdę?
 
Piter1939 jest offline