Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-04-2015, 14:40   #6
Eleanor
 
Eleanor's Avatar
 
Reputacja: 1 Eleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputację
Ban Glean obudziło się już i życie wróciło na ulice, intensywniejsze niż wieczorem poprzedniego dnia. Bojący się żyć na prowincji ludzie, tutaj znajdowali zatrudnienie i bezpieczeństwo związane z obecnością wojska i wielu innych osobników w podobnej sytuacji co oni. Tu za murami pilnowano porządku i sprawdzano wchodzących. Zakaz noszenia broni i wojskowe patrole uspokajały co bardziej nerwowych. Pewnie nawet złodziejaszków na małym targu, który minęli czyniąc niewielkie zakupy, nie znalazłoby się wielu, o ile w ogóle. Za murami kontrola nie była tak duża. I ceny na pewno niższe, co zauważył szybko Alez, bardziej obeznany w świecie i pieniężnej wartości przedmiotów.

Rezydencja hrabiego Krasnolicego łatwa okazała się do odnalezienia. Wysoka kamienica kryta czerwoną dachówką otoczona była własnym niewielkim murkiem i oddzielona od wewnętrznych murów zaledwie wąską uliczką. Miejsca tu było niewiele, dlatego niezbyt szerokie budynki pięły się w górę, w ten sposób sobie to rekompensując. Kiedy zapukali mosiężną kołatką w kształcie głowy dzika, w drzwiach pojawił się dobrze ubrany, niemłody służący, grzecznie wypytując o powód wizyty. Kiedy go przedstawili, zaprosił ich do środka, prowadząc przez bogato urządzone, drewnem wyłożone wnętrza. Po wąskich schodkach wspięli się na pierwsze piętro, gdzie lokaj wpierw zapukał, a następnie otworzył drzwi.
- Wiedźminka Arina i Mark Alez, na pańskie zaproszenie - przedstawił i szybko się skłonił, wychodząc i zamykając za sobą drzwi.

Znaleźli się w małej biblioteczce, co łatwo dało się określić po dwóch ścianach z regałami pełnymi książek. Poza nimi znajdował się tu mały stoliczek, dwie sofy i dwa fotele, dobrze wykonane i na pewno wygodne. Na jednej z sof z pozycji półleżącej unosił się mniej więcej czterdziestoletni mężczyzna o szpakowatych już, kiedyś o czarnych krótko ściętych włosach i ostrej bródce na pociągłej twarzy. Nosił się luźno i bogato, w purpurze i czerni, nie do końca potrafiących ukryć duży brzuszek, którego wielkość nie przełożyła się jeszcze na podwójny podbródek czy kilka innych aspektów właściwych wielkiej tuszy. Uśmiechnął się raczej smutno, do oczu bowiem ten gest nie dotarł i wskazał im miejsca.
- Witajcie, dziękuję, że zechcieliście przyjść. Jak już na pewno wiecie, nazywam się Zygfryd Krasnolicy i pozwolę sobie przejść od razu do rzeczy. Chodzi o mojego krewnego, zamordowanego wczoraj na trakcie, Augusta von Zelle. Wiem od swojego znajomego, że to wy zgłosiliście tę sprawę, do was więc się zwracam. Bardzo zasmuciła mnie wieść o śmierci Augusta i sposób w jaki tego dokonano. Tutejsza władza na pewno przeprowadzi śledztwo, ale… nie liczę na to, że im się uda. Chciałbym, aby ktoś poprowadził równoległe, toteż właśnie zwracam się ku waszej dwójce, obcej w mieście, niezależnej. Co powiecie? - wyrzucał z siebie słowa raczej szybko, cicho, nalewając przy tym wina do przygotowanych na stoliku kieliszków.
- Jestem wiedźminem - Odpowiedziała Arina spoglądając spokojnie na rozpartego wygodnie mężczyznę. - Poluję na potwory nie na ludzi.
- Oczywiście, oczywiście, wiem o tym - powiedział pospiesznie. - Ale czy ten co zabił mojego kuzyna nie jest potworem? - spytał bez uśmiechu. - Oferuję dziesięć denarów każdego dnia, w którym państwo poświęcą część swojego czasu na tę sprawę oraz dwieście denarów za znalezienie sprawcy.
Alez celowo nie wypowiadał się, zostawiając pierwszą decyzję Arinie. Wiedział jaki ma stosunek do uganiania się za czymś innym od potworów, ale oboje wiedzieli też, że potrzebują środków na swoją wyprawę, a kwota była naprawdę kusząca. Dziewczyna popatrzyła na towarzysza wdzięczna za to, że zostawił jej wybór, a potem skinęła głową:
- Widział pan milordzie list pozostawiony przez sprawców? - Zapytała przenosząc spojrzenie na siedzącego mężczyznę.
- Nie na własne oczy, ale setnik wspominał o nim - przyznał hrabia. - I muszę przyznać, że niepokoi mnie tak samo, jak smuci śmierć krewnego.
- Tak, rozumiem pana obawy jeśli zalicza się pan do przyjaciół zmarłego. - Dziewczyna pokiwała głową. - Czy ma pan jakieś domysły co do osób, które tak mocno mogłyby nienawidzić pana von Zelle?
- Nie spotykałem się często z Augustem, nie wiem nawet czy osoba pisząca te słowa miała mnie na myśli - westchnął Krasnolicy. - Mój kuzyn był spokojnym człowiekiem, nie miał bliższej rodziny. Nie były mi znane żadne konflikty, w których mógłby brać udział. Nasze przelotne spotkania rzadko jednak schodziły na poważniejsze i głębsze tematy.
Wiedźminka zamilkła na chwilę zastanawiając się nad dalszym działaniem. Suma, którą obiecywał hrabia była nie do pogardzenia w obliczu ich planowanej wyprawy. Po za tym poparcie hrabiego mogło się przydać w mieście z wielu innych względów.
- Dobrze - Skinęła w końcu głową. - Podejmiemy się tego zadania. Proszę mi powiedzieć gdzie mieszkał pański kuzyn. Może tam zdołamy zyskać jakieś informacje. Potrzebny nam jakiś list polecający by służba i domownicy odpowiadali na nasze pytania. Także lista przyjaciół i osób z którymi często się kontaktował zmarły, byłaby bardzo przydatna.
- Bardzo się cieszę - zadowolenie istotnie pojawiło się na twarzy Zygfryda, który wziął łyk wina i wyraźnie zastanawiał się nad resztą wypowiedzi. - Przyznam się, że nie mam dużej wiedzy o zwyczajach i przyjaciołach kuzyna. Jego dom oczywiście wskażę, to niedaleko stąd, zaledwie za rogiem. Do pozostałych kwestii muszę odesłać do setnika Barchacza. To mój przyjaciel i chociaż prowadzą osobne śledztwo to jeśli powołacie się państwo na mnie, będzie bardzo pomocny.
- Dobrze. - Kobieta popatrzyła na Aleza. - Na razie nie mam więcej pytań, a ty?
Alez pokręcił głową.
- Skoro setnik będzie pomocny, to powinniśmy u niego uzyskać niezbędne informacje.
Pożegnali się szybko, a Zygfryd polecił służącemu wypłacić dziesięć denarów za pierwszy dzień śledztwa, będące też niejako zaliczką.
 
Eleanor jest offline