Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-04-2015, 16:18   #1
Rycerz Legionu
 
Reputacja: 1 Rycerz Legionu jest na bardzo dobrej drodzeRycerz Legionu jest na bardzo dobrej drodzeRycerz Legionu jest na bardzo dobrej drodzeRycerz Legionu jest na bardzo dobrej drodzeRycerz Legionu jest na bardzo dobrej drodzeRycerz Legionu jest na bardzo dobrej drodzeRycerz Legionu jest na bardzo dobrej drodzeRycerz Legionu jest na bardzo dobrej drodzeRycerz Legionu jest na bardzo dobrej drodzeRycerz Legionu jest na bardzo dobrej drodzeRycerz Legionu jest na bardzo dobrej drodze
[Autorska, Fantasy] " Krew naszej dynastii"

https://www.youtube.com/watch?v=RoVJ...22F6&index= 1



Rozdział I

Nastał kolejny dzień w królewskim zamku. Słońce właśnie nad nim wstawało, otulając go złocistym blaskiem. I chociaż służba już dawno krzątała się po korytarzach i kuchni, to jednak szlachetnie urodzeni dopiero co się budzili. Ale również i oni musieli zająć się swoimi obowiązkami, wyznaczonymi im przez ich nowego króla. A nie należały one do najlżejszych. Większości z nich przypadło bowiem szorowanie wychodków albo krojenie cebuli. Innym, wypas świń na zamkowym dziedzińcu lub zamiatanie. Prawie wszyscy szlachcice niechętnie zabrali się do pracy, wiedząc co ich czeka w razie protestu. Nie wiadomo czym były spowodowane owe działania króla.
Czy chciał narobić sobie wrogów pośród otaczających go potomków szlachetnych bohaterów? Może powód ten wynikał z jego szaleństwa?
Albo była to część jakiegoś planu. Szlachetnie urodzeni mogli teraz jedynie gdybać z miotłą lub szmatą w ręku.

Ehten Emeryk Ironcrest Valarion

Poprzedniego wieczoru, Ethen dał się namówić na kilka kufli piwa jednemu ze swoich znajomych. Nic więc dziwnego, że pobudka wydawała się tak nieprzyjemna, zważając na to, że nadal pamiętał smak pysznego, pienistego trunku. Trzeba to było przyznać, tutejszy karczmarz znał się na swoim fachu, bo nie dość że potrafił dobierać obsługę w postaci ładnych kobiet, to jeszcze sam warzył wszystko co sprzedawał.
Ostatnio jednak, coraz bardziej skarżył się na to, że ma trudności ze zdobyciem potrzebnych składników. Nikt nie mówił tego na głos,jednakże tu i ówdzie dało się słyszeć podszeptywania, wskazujące na to, iż zdobywa on je w sposób raczej niezgodny z prawem. No bo skąd miałby mieć chmiel czy winne grona, skoro prawie wszystko było zabierane okolicznym rolnikom. I warto dodać że nie tylko okolicznym.
Tak czy inaczej, trzeba było wstać. Popędzany przez członków Czarnej Gwardii, mężczyzna na szybko ubrał się i został wręcz wyrzucony ze swojej
komnaty. Ponadto, na odchodne zdążył kontem oka zauważyć, iż jeden z gwardzistów majstruje przy jego kufrze. Na szczęście nie było tam jak na razie nic wartego uwagi. Poza tym, gdyby Ethen miał coś cennego do ukrycia, to wybrał by jedną z kryjówek które znał, a które były "nieco"bardziej dyskretne.
Nie cackając się z nim, rycerze zaprowadzili go na zamkowy dziedziniec, prosto do świńskiej zagrody. Tam dano mu klucze do budy z paszą i innymi rzeczami potrzebnymi do zajmowania się trzodą. Stąpając więc chwiejnym krokiem po zmieszanych z błotem odchodach, powoli przyzwyczajał się do tutejszego zapachu, wyczuwalnego bardziej niż niegdyś, kiedy po prostu szerokim łukiem omijał zagrodę.

Charlotte Valarion

Jadąc zaprzysiężonym w dwie wychudzone szkapy wozie, Charlotte podziwiała otaczające ją krajobrazy. Kiedy stąd wyjeżdżała, była
jeszcze dzieckiem, lecz dobrze pamiętała piękne, zielone wzgórza i pola, ciągnące się całymi milami. Tego dnia, słońce dawało przyjemne ciepło a pogoda była tym samym lepsza niż ta panująca w Skarladii. Pokojowa temperatura zastąpiła bowiem częste deszcze i mgły.
Pomimo pięknej pogody, musiała jednak wysłuchać niepokojących opowieści woźnicy, który nieco ją przestraszył. Opowiadał o tym, jak
Czarna Gwardia odebrała mu śliczne, zdrowe klacze, zostawiając tylko te schorowane lub stare. Ponoć były to jego ostatnie sztuki. Oznajmił
więc bez ogródek, że Charlotte ma szczęście. W innym przypadku, musiała by bowiem iść jeszcze wiele, wiele kilometrów, by dotrzeć do serca kraju.
Stary Rick był bowiem jedynym woźnicom na granicy ze Skarladią. Reszta, albo pozamykała interesy, albo przerzuciła się na granice z Zachodnimi Wybrzeżami lub Sułtanatem Kharlasjańskim. Rick trzymał się jednak praojcowskiej tradycji.
Kiedy w końcu Charlotte dotarła do stolicy, a później do królewskiego zamku, nie mogła uwierzyć własnym oczom.
Na dziedzińcu, pracowała bowiem właśnie większa część dworzan, których znała z dzieciństwa. Ser Henry zwany "Gorliwym", lady Doris "Kwia Emerhill"... co też mogło się tutaj dziać?
Nie zdążyła jednak nikogo o to zapytać,gdyż zauważona przez okrytych niesławą Czarnych Gwardzistów, została wyposażona w miotłę i
popchnięta w stronę placu dziedzińca.
Wystraszony Rick, obiecał poczekać na nią po wszystkim w tutejszej karczmie "Bęben Ogra". Jej kotki nie było nigdzie widać, z pewnością
jednak sobie poradzi. Jak zwykle.

Leonel Visigon Valarion

Szlag by to... że też Allisa musiała go namówić na podróż do stolicy. Dlaczego się jej posłuchał? Mógł teraz siedzieć wygodnie w fotelu,
czytając kolejny manuskrypt, a jednak zmuszony był kroić tę cholerną cebulę.
Z każdym kawałkiem, coraz bardziej szczypały go oczy, a łzy rzęsiście spływały po jego polikach. Co jednak mógł poradzić? Te bezmózgie
osiłki w czarnych zbrojach z pewnością by go obiły a może i na nawet zabiły. Po takich typach z pod ciemnej gwiazdy nie można się niczego
spodziewać.
No więc kroił tak i kroił, aż w końcu nadarzyła się sposobność by się stąd wyrwać. Jeden z służących, młody chłopiec z potarganą czupryną,
złożył mu bowiem propozycję. W zamian za wydostanie się, Leonel będzie mu winien przysługę. Do końca nie chciał jednak zdradzić jaką.
Tak więc Leonelowi pozostało albo krojenie cebuli i czekanie na to co stanie się dalej, albo ucieczka.

Pyron Nilris


Jakże Pyron nie nawidził nowego króla... rozpieszczonego paniątka, które czerpało przyjemność z cierpień innych. Aż dziw brał, że ktoś taki jak Michael jest w stanie utrzymać przy sobie jakąkolwiek kobietę. A jednak, miał tę swoją kochanicę, łażącą za nim niczym cień.
To właśnie przemyślenia mężczyzny, połączone z jego niewyparzonym językiem postawiły go naprzeciwko kilku członków Czarnej Gwardii.
Musiał przyznać, ten który stanął właśnie przed nim był potężnie umięśniony i miał równie wiele blizn, co sam Pyron. Wzrok wściekły jak wygłodniały wilk, a włosy zmierzwione jak u barbarzyńców z którymi walczył.
Pyron sam sobie zadał pytanie, skąd "królewiątko" bierze takich odszczepieńców.
Teraz jednak, ważne było jedynie to że musiał stoczyć z nim walkę. I to przed połową dworu.
Odziany jedynie w spodnie i uzbrojony we własne pięści, dostrzegał zerkające zza balustrad, damy i służki, które wyraźnie podziwiały jego ciało.

Rosalinda de Villon

Jak dobrze że Rosalindę ominęła cała ta szopka z wysyłaniem członków rodziny królewskiej do pracy. Z pewnością, gdyby nie jej pozycja
ona również musiała by teraz szorować podłogę lub przerzucać gnój. Była jednak faworytą ówczesnego władcy. Piękną, młodą, taką którą
cenił sobie młody, jurny król Michael. Zawsze brutalnie brał od niej to, co chciał. Ostatnio jednak, zostawiał nawet na jej ciele siniaki,które musiała zakrywać sukniami. Znakomicie się jej to jednak udawało, dzięki czemu nie musiała narażać się na śmiechy co niektórych dam.
Dzisiaj również była szansa na to, że zdobędzie kilka nowych siniaków. Król jak zawsze leżał na łożu w gotowości do doznania przyjemności.
Wskazał na nią palcem i głosem nieznoszącym sprzeciwu nakazał podejść, odsłaniając pachnącą z daleka, różaną kołdrę.

 

Ostatnio edytowane przez Rycerz Legionu : 14-04-2015 o 16:48.
Rycerz Legionu jest offline