Acceliusowi nie przeszkadzał ten hałas, tłok i chaos w mieście, w którym się urodził. No może trochę tłok; jak było dużo ludzi. Mogło go to nawet nieźle wkurwić. Trzeba przyznać, że niezłe miejsce do zamieszkania sobie wybrał.
Bardzo dużo ludzi z niewielkich mieścinek przyjeżdżało do Rachshan szukać zbawienia, gdyż było tu ogrom obiektów religijnych. Każdy znalazłby coś dla siebie: od islamu po chrześcijaństwo czy nawet buddyzm na sikhiźmie kończąc.
Z racji tabunu ludzi zjeżdżających się stąd i owąd rozwinął się też handel, ale jak to bywa w dużych miastach; ‘wszystko co dobre kiedyś się kończy’. Tak było też w tym przypadku. Złodzieje byli zmorą tego miasta, nawet policja nie dawała rady temu wszystkiemu zaradzić.
Pewnego dosyć ciepłego poranka Accelius ubrany był w skórzaną białą kurtkę i skórzanych spodniach tego samego koloru; (jakby się przykleił do białej ściany nie byłoby go widać z racji białych włosów). Jedynie wyróżniały go czarne jak noc buty. Poszedł do karczmy. Znalazłwszy się na miejscu otworzył drzwi i na chwilę zamarł w bezruchu, tylu było tam ludzi. Jakimś cudem przedostał się do stoiska. Karczma wyglądała jak po wojnie. Wszyscy byli rozdzieleni na ‘frakcje’, że się tak wyrazi; szlachcice po prawej stronie patrząc od strony wchodzącego, a chłopi po lewej. Jaki tu porządek- pomyślał lekko zdziwiony, ale potem go to rozbawiło.
-Podać coś?- zapytała młoda córka karczmarza stojąca przed nim, która przyjmowała zamówienia, była to niezbyt urodziwa, otyła dziewczyna o krótkich brązowych włosach.
-Yyy, tak poproszę duży kufel piwa- powiedział to myślami będąc gdzie indziej. W tle grała bardzo spokojna melodia niemalże usypiająca.
__________________ I am a Gamer. Not, because i don't have a life. But because i choose to have Many.
Discord: Adi#1036
Ostatnio edytowane przez Adi : 17-04-2015 o 12:02.
|