Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-04-2015, 13:41   #7
Rycerz Legionu
 
Reputacja: 1 Rycerz Legionu jest na bardzo dobrej drodzeRycerz Legionu jest na bardzo dobrej drodzeRycerz Legionu jest na bardzo dobrej drodzeRycerz Legionu jest na bardzo dobrej drodzeRycerz Legionu jest na bardzo dobrej drodzeRycerz Legionu jest na bardzo dobrej drodzeRycerz Legionu jest na bardzo dobrej drodzeRycerz Legionu jest na bardzo dobrej drodzeRycerz Legionu jest na bardzo dobrej drodzeRycerz Legionu jest na bardzo dobrej drodzeRycerz Legionu jest na bardzo dobrej drodze
Leonel Visigon

Chłopiec spojrzał się dziwnie na szlachcica, po czym w błyskawicznym tempie umknął z kuchni. Najwidoczniej nie miał ochoty spędzić całego dnia na uczciwej pracy, bo wyglądał na takiego, który to podkrada smakołyki przekupkom na targu a nie utrzymuje się z pracy własnych rąk. A praca dzieci nie była w Emerhill czymś obcym.
O dziwo, po jakimś czasie wrócił i pomógł dokończyć Leonelowi krojenie. Krzywiąc się i wycierając ściekające mu po policzkach zły, odburknął tylko, że mężczyzna koniecznie musi iść z nim tego wieczoru do lokalnej tawerny. Widocznie ktoś przymusił go do powrotu, gdyż pod okiem miał purpurowego sińca.

Ethen Emeryk Ironcrest Valarion

Praca Ethena nie była specjalnie ciekawa, a już na pewno nie mogła się równać z jego niegdysiejszymi zajęciami. Musiał ją jednak wykonać, chociażby z powodu przymusu i pilnujących dziedzińca rycerzy Czarnej Gwardii.
Jedna rzecz była jednak ciekawa. Pomijając wszechobecny odór i odchody, mężczyźnie udało się wypatrzeć w podłożu drewniany pierścień. Solidnie wykonany, ozdobiony znakiem dębu, herbem Emerhill. Co ciekawe, nie nosił takich pierścieni żaden szlachcic, a nawet królewscy zbóje. To mogła być okazja do poprowadzenia własnego śledztwa i zniknięcia na jakiś czas z dworu.

Rosalinda de Villon

- Mam tylko jedno życzenie. - orzekł król, robiąc przy tym pogardliwą minę. - Zamknij się i po prostu mnie ujeżdżaj. Taka jest twoja rola Rosalie. - mówiąc to, pogłaskał ją po włosach. - I pamiętaj, to co mówiłem wczoraj nie jest już dziś istotne. Dzisiaj, chcę jedynie twoich cycków i niczego więcej.
Po chwili wstał z łoża i nalał sobie wina z karafki stojącej na kredensie.
- Wiesz co? W sumie to niezła jesteś gdybyś nie była dziwką, pewnie pojął bym cię za żonę. Chociaż nie. Nigdy nie spłodziłbym bękartów z kimś tak niskiego rodu. Twój ojciec nie był wcale bohaterem. - skwitował swoja wypowiedź uśmiechem i odłożył kielich z powrotem na kredens. - Jedyne, co mu się w życiu udało, to spłodzić dla mnie prywatną kurwę. Ale nie przejmuj się kochanie, jeszcze przez jakiś czas mogę w ciebie wkładać swoją męskość. Ekhm... tak czy inaczej możesz już stąd spieprzać. - rzekł, otwierając drzwi i wyrzucając za nią suknię Rosalindy.

Pyron Nilris

- Uczciwie. - odparł wielkolud, rzucając się na Pyrona. Ten zdołał jednak wykonać unik, po czym uderzył go pięścią w tył głowy. Olbrzym, od razu się odwrócił , oddając mężczyźnie pięknym za nadobne i wykonując jeszcze kilka innych ataków, przybił Nilrisa do ściany.
Na szczęście, dzięki swemu wzrostowi zdążył się wymigać przed serią ciosów, które miast niego, przyjęła bazaltowa kolumna. Pięść za pięścią, walka trwała w najlepsze. Żaden z mężczyzn nie wydawał się zdobywać przewagi i po chwili obaj padli na kolana, wyczerpani i spoceni.
- Dobry jesteś. - ocenił olbrzym, przymykając jedno oko. Po chwili, padł ze zmęczenia na posadzkę. Zdawało się, że Pyron wygrał walkę. Kilka dam skryło zarumienione twarze za wachlarzami i spuściło wzrok.
Ciszę przerwał miarowy stukot kanclerzowego kostura. Zbliżał się sam Cecil Winemouth we własnej osobie. Z charakterystyczną dla siebie, pełną powagi minom, zatrzymał się tuż przy Pyronie.
- Możesz mi wytłumaczyć sir, co to ma znaczyć? - rozejrzał się po zebranych wokół dworzanach i wskazał zwieńczonym prostym, drewnianym pierścieniem palcem na omdlałego wielkoluda. - Zabrać go stąd. Przynosicie wstyd całemu królestwu. Cóż za skandal wybuchłby, gdyby na dworze przebywali zagraniczni dygnitarze?

Charlotte Valarion

Po sprzątaniu, Charlotte mogła w końcu udać się do karczmy w której czekał na nią Rick. Klucząc ulicami miasta, zdołała na szczęście do niej dotrzeć. Tak, to musiała być ona. "Bęben Ogra". Cóż za nazwa... .
Niepewnie weszła do środka, rozglądając się na boki. Pomimo niezbyt bogatego wystroju, było tutaj całkiem przytulnie. Stojący na scenie bard wesoło brzdąkał pod kolejne wychylane przez obecnych w tawernie kufle, a stojąca za barem kobieta wyglądała na całkiem miłą, pomimo niezbyt skromnej suknie jaką na sobie miała. Był tylko jeden problem. Nigdzie nie było widać Ricka.
 
Rycerz Legionu jest offline